Artykuły

Lato muz wszelakich

Wizyta w Zielonej Górze pozwala wierzyć, że może jeszcze istnieć teatr prawdziwy, aczkolwiek jego chwile są policzone, ponieważ dyrektor Andrzej Buck kończy niebawem tutejszą działalność. Najwyższa pora, żeby posadzić w jego fotelu kogoś, kto skutecznie zmarnuje cenny dorobek tej dekady. Decentralizacja kultury w tzw. wolnej Polsce polega głównie na tym, żeby lokalni kacykowie mogli uprawiać swoje harce także w tej dziedzinie - po festiwalu Lato Muz Wszelakich pisze Joanna Rawik w Trybunie.

Gościnny apartament Lubuskiego Teatru mieści się na ostatnim, czwartym piętrze zabytkowego (1931 r.) budynku. Z okien widać dachy miasta, po lewej stronie góruje wieża starego zboru protestanckiego. Drzewa na deptaku wyrosły potężnie, sięgają prawie pod okna. Ptaki ćwierkają nawet w południe, taki tu spokój. Co znaczy brak samochodów! Teatr mieści się w centrum tego pięknego miasta, które nie tylko jest zielone, jak nazwa wskazuje, ale bardzo zadbane, czyste, mnóstwo w nim ogródków, kawiarni i restauracji. Zabytkowe kamieniczki, starannie odnowione, cieszą wzrok oryginalną urodą. Zachwycające to miejsce, chyba nie ma w Polsce równych.

Lato Muz Wszelakich to nazwa letniego festiwalu sztuki, którego czwarta edycja odbywa się w Zielonej Górze z ogromnym rozmachem, gromadząc licznie artystów i publiczność. Tutejsza znajoma mówi mi, że zrobiła się moda chodzenia na imprezy "Lata", o czym mogłam przekonać się, goszcząc na dużej scenie Lubuskiego Teatru. Za każdym razem zachwyca mnie odmienność charakterologiczna tubylców, ich serdeczność, ciepło. Urodzili się w większości tutaj, ich przodkowie przybyli z różnych stron Polski, stworzyli bardzo określoną społeczność. To wspaniałe zjawisko, ze żadne przemieszanie, żadna globalizacja nie są w stanie przekreślić, przemienić charakterów regionalnych. Zielona Góra nieco przypomina w tym względzie Szczecin, ale tylko trochę - to jednak odmienne w swoim charakterze miasta.

Lubuski Teatr, przez dziesięć lat prowadzony wspaniale przez utalentowanego Andrzeja Bucka, to teatr prawdziwie artystyczny, ambitny, poszukujący. W ramach Lata Muz Wszelakich prezentuje swoją offową scenę Nowe Terytoria. Oto kilka tytułów: "Wilk stepowy" wg Hermana Hessego (Teatr Stajnia Pegaza z Sopotu), "Czeczenki" Jarosława Filipskiego "(Teatr Kreatury z Gorzowa Wlkp). Propozycje gospodarzy to "Pokropek" [na zdjęciu] Ireneusza Kozioła w reżyserii Piotra Łazarkiewicza, opowiadający o powojennym wydarzeniu w Zielonej Górze, gdy ludność walczyła w 1960 r. o odzyskanie Domu Katolickiego.

"Strumień" Leszka Mądzika z muzyką Andrzeja Zaryckiego to wydarzenie artystyczne nie tylko dlatego, że twórca Sceny Plastycznej KUL rzadko podejmuje się realizacji na obcym gruncie. "Zabijanie Gomułki" według powieści "Tysiąc spokojnych miast" Jerzego Pilcha w reżyserii niepokornego Jacka Głomba z Teatru im. Modrzejewskiej w Legnicy. Już te cztery pozycje mogą przyprawić o zawrót głowy rozmachem i oryginalnością, choć to i tak mało powiedziane.

Wizyta w Zielonej Górze pozwala wierzyć, że może jeszcze istnieć teatr PRAWDZIWY, aczkolwiek jego chwile są policzone, ponieważ dyrektor Andrzej Buck kończy niebawem tutejszą działalność. Najwyższa pora, żeby posadzić w jego fotelu kogoś, kto skutecznie zmarnuje cenny dorobek tej dekady. Decentralizacja kultury w tzw. wolnej Polsce polega głównie na tym, żeby lokalni kacykowie mogli uprawiać swoje harce także w tej dziedzinie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji