Artykuły

Jak robić wielki festiwal

Wróciłem z największego festiwalu Edynburga - Fringe Festival - wprost na największy festiwal Łodzi czterech kultur. Pierwsze wrażenie? Na ul. Piotrkowskiej, głównej promenadzie miasta, raptem parę plakatów i wiatr dmie. Artysty ani pół. Czy dużo potrzeba, by miasto ożyło? Na High Street, głównej ulicy edynburskiego starego miasta, z tej okazji wyłączonej z ruchu, dwóch nastolatków z zabawkowymi gitarkami, machając fryzurami, grało hit "Everybody Needs Somebody" - pisze Leszek Karczewski w Gazecie Wyborczej - Łódź.

Więksi ekscentrycy uwodzili tłum pod gołym niebem zarabiając grube funty. Hity: robot-odkurzacz wygrywający na saksofonie rockowe evergreeny, połykanie i zwracanie nadmuchanego niebieskiego balonika, inscenizowany mecz na worki z wodą pomiędzy dwojgiem wyciągniętych z tłumu ochotników, dopingowany przez tych, których nie wyciągnięto. I żongler, stojący na ramionach wybranych spośród widzów facetów, rzucający nad ich głowami zapalono pochodnią, siekierą i maczetą.

Wojna o widza

W Łodzi informację o festiwalu można spotkać, jeśli przystanąć przy beżowym plakacie. W Edynburgu setki kolporterów ulotek nagabują przechodniów. Uciekają się do wybiegów. Aktorzy romansu co dzień dmuchają materac i wręczają kartki przebrani w piżamy. Inni leżą w poprzek bruku z ulotkami w wyciągniętych rękach. Na środku kuca odtwórczyni głównej roli w sztuce o autyzmie. W dłoniach trzyma kartkę z tytułem: "Znajdź mnie".

Tłum wszystkich wymija. Decyzje, co zobaczyć, są już podjęte. Fringe trwa tylko trzy tygodnie. A wybór? Oficjalny program to 300-stronicowa książka formatu połowy "Gazety Wyborczej".

W środku mapa 261 miejsc w Edynburgu, gdzie gości festiwal: w kościołach, w lożach masońskich, pubach. Venue Underbelly's Smirnoff Baby Belly mieści się w gigantycznej, nadmuchanej, fioletowej krowie. Widziałem też przygrywkę do spektaklu, rozegraną w toalecie. Rządek sześciu różowo ubranych baletnic w powolnym korowodzie zmierzał od "dla panów" do "dla pań".

Fringe Festival dotarł nawet na cmentarz. Na zabytkowym grobowcu zabytkowej nekropolii przy XVII-wiecznym kościele franciszkanów ktoś nakleił ogłoszenie: "Mały apartament, jedna sypialnia. Wyjątkowa okolica, cisi sąsiedzi. Dzwoń: Fringe Lets" i podał numer telefonu. Dla podbicia atrakcyjności oferty obok grobu stanął koziołek drogowców ze znakiem zakazu parkowania.

Można kręcić głową. Ale w końcu gdzieś w Edynburgu, na co dzień niespełna półmilionowym mieście, trzeba zmieścić 17 000 artystów i ich 2110 tytułów.

Szczęka-szoł

Jednym z nich była "Podróż do Buenos Aires"[na zdjęciu] łódzkiego Teatru Jaracza, monodram Gabrieli Muskały o Walerii Foryś. Podziwiam ją. Zamiast leżeć na sierpniowym urlopie na plaży na Helu, walczyła o edynburską widownię razem z całą ekipą spektaklu. - Grając "Podróż..." w Teatrze Jaracza zazwyczaj nie spotykam współpracowników - opowiada aktorka. - Akustycy i operatorzy światła już siedzą w kabinach. Bileterzy stoją w drzwiach na widownię. Pani od promocji pracuje zupełnie w innych godzinach. Wszystko jest zaplanowane i pod kontrolą.

W Edynburgu ekipa Jaracza, ludzie dorośli, z rodzinami i dziećmi, po studencku skoszarowani w akademikach zaczęli robić studencki teatr "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". Wspólnie rozwieszali plakaty, rozdawali ulotki, montowali scenografię w loży masońskiej na ekskluzywnej George Street. Festiwalowa komercja ma swoje ciemne strony.

Grzegorz Nowak, szef ekipy technicznej: - Raz przychodzimy: nie świeci reflektor. Macie żarówkę, pytamy obsługę Mamy. To dajcie. Musicie za nią zapłacić. Ostatecznie okazało się, że to nie NASZA żarówka, ale ICH kabel. Kiedy u nas goszczą zespoły, którym pada światło, bez pytań o pieniądze dajemy im swoje. W Edynburgu musisz zapłacić nawet za przestawienie reflektora - opowiada.

"Podróż..." została wyróżniona udziałem w cotygodniowym szoł, promującym wydarzenia Fringe. Każda ekipa miała na pokaz tylko pięć minut! I tak między wspomnieniami dwóch XIX-wiecznych alpinistów i bajeczką dla dzieci na scenę wyszła Waleria Foryś z Alzheimerem. Mimo sąsiedztwa dostała owacyjne brawa.

A jednak na melancholijny monodram o starości nie było wielu chętnych. - Kiedy w Łodzi przychodzi 40 osób, mówimy, że pusto. 40 widzów w Edynburgu to sukces - przyznaje Muskała.

Kaprysy publiczności

W tym roku nawet szefowie Fringe przyznali: przesadziliśmy. Rezygnacja z jakiejkolwiek selekcji poskutkowała niewyobrażalną liczbą ponad 28 000 przedstawień. Dla porównania: oficjalny Edinburgh International Festival 2007, ten, do którego początkowo Fringe był tylko dodatkiem, to tylko siedem spektakli teatralnych, sześć operowych, cztery taneczne, jedna wystawa i 52 koncerty.

A widzów nie przyjechało więcej niż zwykle.

Do tego widzowie Fringe są kapryśni. Po pierwsze: spektakl musi być krótki. Po godzinie publiczność zaczyna się niecierpliwić - trzeba zaliczać kolejne punkty programu.

Każda scena daje tylko 30 minut na demontaż jednego i równoległy montaż drugiego przedstawienia. Dlatego najlepiej, by scenografii w ogóle nie było. Jeśli już, musi rozkładać się w mgnieniu oka. Czas to pieniądz. W tym roku sprzedano gigantyczną liczbę 1 697 293 biletów.

Po drugie: spektakl musi być komunikatywny. Kluczowe fragmenty "Woyzecka" koreańskiego Sadarli Movement Laboratory padały po angielsku, nadto nad sceną wyświetlali streszczenie epizodu. Co innego projekt "Prawda w przekładzie" z Republiki Południowej Afryki, z akcją dziejącą się w środowisku tłumaczy przysięgłych uczestniczących w procesach po demontażu apartheidu. Przedstawienie było grane - i śpiewane - we wszystkich 11 oficjalnych językach RPA, zaskakując Europejczyków brzmieniem mlaszczących głosek języka xhosa czy zulu.

Jezus i golasy

Dobrze (dla sprzedaży), gdy - po trzecie - spektakl przekroczy granicę dobrego smaku. Rick Miller przekonywał widzów w jednoosobowym komicznym show, że Jezus był postacią fikcyjną, inscenizując Ostatnią Wieczerzę laleczkami. Na liście gości znalazł się Obi Wan Kenobi z "Gwiezdnych Wojen" i żółtogłowy Homer Simpson. Pikanterii dodawał fakt, że ta parodia liturgii katolickiej była grana w kościele św. Jerzego.

Niestety, nie udało mi się zajrzeć na dno piekła, czyli na ocenione jedną gwiazdką dzieło Jessici Delfino - "Pieśni o waginach".

Po czwarte: w modzie jest też to, co angielscy dżentelmeni zwą z klasą "full-frontal male-nudity", czyli goli goście. W wersji hardcore'owej przybiera to postać "Lalkarstwa członkiem" [Puppetry of the penis], czyli rzekomo starożytnej aborygeńskiej sztuki genitalnego origami. Wieść niesie o wyjącej publiczności, przed którą dwóch facetów torturuje moszny i napletki, dopóki nie wyciągną ich w formę Wieży Eiffla czy hamburgera.

Ale nagość nie oznacza głupoty. "Incarnat" Lia Rodriguez Companhia de Dancas szokował solowymi popisami tancerzy i tancerek, którzy w całkowitej ciszy symulowali okrucieństwo, zastępując krew dziesiątkami litrów keczupu. Symboliczna przemoc mieszała się z realną - obrzydliwym, intensywnym zapachem przyprawionych na ostro pomidorów.

Teatr, czyli towar

Po co przyjeżdżać na Fringe? Żeby się ścigać z bitwą na worki z wodą? Po Fringe First, wyróżnienie recenzentów "Scotsmana"? - Albo by wpisać w CV Jaracza "ma 120 lat i był w Edynburgu"? - dodaje retorycznie Wojciech Nowicki, dyrektor naczelny Teatru Jaracza. - Nie. Po to, by doświadczyć zupełnie innego podejścia do teatru. Tu teatr jest komercyjnym produktem, jak każdy inny - argumentuje.

W centrum Edynburga stoi namiot z kilkudziesięcioma stanowiskami do zakupów biletów przez internet oraz kiosk z wejściówkami za pół ceny. Impresariaty mają oferty lojalnościowe: przyjdź cztery razy, zgłoś się po pieczątki, piąty raz zaprosimy cię gratis.

O komercyjnej stronie Fringe zaświadczają też kolejki chętnych. Można się śmiać, że Brytyjczyk czekający samotnie na autobus utworzy jednoosobową kolejkę. Ale zgnieceni bywalcy polskich festiwali offowych i podduszeni w foyer teatromani instytucjonalnych hitów doceniliby eleganckie - i kilometrowe - kolejki przed wejściami. W Edynburgu da się konsumować sztukę bez pchania się.

Ale warto pchać się na Fringe. Nauczyć się robić wielki festiwal.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji