Artykuły

Marian Łącz: Aktorzy wędkarze wybrali go na patrona

Grał na scenie i w reprezentacji piłkarskiej Polski

Łącz!!! Na skrzydło! Strzelaj! - dopingowała go publiczność. Kilka godzin później po charakteryzacji, w teatralnym kostiumie Marian Łącz znów był oceniany przez widzów. Aktorem został przez przypadek. Tuż po wyzwoleniu w rodzinnym Rzeszowie, w kamienicy rodziców pana Mariana zamieszkali aktorzy Stefania Błońska i Józef Kondrat. Założyli zespół. Chcieli wystawić "Lekkomyślną siostrę", nie mieli odtwórcy roli Janka Topolskiego. - Makuś, przeczytaj ze mną tę rolę - zaproponowała Błońska. Roześmiał się: -Ja?! Aktorem?! Uległ jednak namowom i przeczytał. Podobno dobrze. Wkrótce pojechał na Ziemie Odzyskane i pracował w jeleniogórskim teatrze.

Przed południem mecz, wieczorem spektakl

Do szkoły teatralnej dostał się dzięki temu, że Jerzy Duszyński był kibicem piłkarskim. - Znał mnie z boiska. Dejmek poradził mi, żebym poszedł do "Duszka" - wspominał aktor. - Idę, otwiera mi piękny pan w wytwornym szlafroku. Nauczył mnie roli. No i zdałem. Dyrektor szkoły Leon Schiller szedł mi na rękę, ale i tak mogłem trenować tylko po zajęciach. Ćwiczyłem wieczorem, sam na boisku.

Kiedy Leonowi Schillerowi zaproponowano dyrekcję Teatru Polskiego w Warszawie, do współpracy zaprosił najzdolniejszych studentów. Wśród nich Mariana Łącza i Halinę Dunajską (przyszłą żonę pana Mariana), którzy z tą sceną związali zawodowe życie.

- Makuś przez kilka lat łączył teatr ze sportem - wspomina kolega z Teatru Polskiego. - Aż przyszła chwila, w której musiał dokonać wyboru. Po południu grał mecz. Przed stadionem miała czekać taksówka. Nie czekała. Spóźnił się do teatru 20 minut. Po spektaklu dyrektor wezwał go do siebie: - Makuś, piłka czy teatr? I to był jego ostatni mecz. Zagrał wiele wybitnych ról, m.in. w śpiewogrze "Na szkle malowane", "Daczy" Iredyńskiego. Ostatnią była rola w "Kartotece" Tadeusza Różewicza.

Na ekranie debiutował pod koniec lat 40. Wystąpił w kilkudziesięciu filmach. Grał zazwyczaj charakterystyczne role drugiego planu, wyraziste epizody. Często oglądaliśmy go w mundurze. Jego umiejętności aktorskie cenił zwłaszcza Jerzy Passendorfer. Pamiętamy go też z serialu Janosik.

Powróćmy na moment do Mariana Łącza - piłkarza. Kiedy studiował sztukę aktorską w szkole Ivo Galla, grał w słynnej Cracovii. Ucząc się w PWST w Łodzi, zdobywał bramki jako środkowy napastnik ŁKS. Gdy występował w Teatrze Polskim, rozgrywał mecze w Polonii. Kilka razy reprezentował kraj, w sumie rozegrał około 300 meczów. - Był jednym z największych talentów w polskim futbolu. Miał wszystko: "bombę" z prawej, "bombę" z lewej, główki i "kiwki". I nieprawdopodobną siłę przebicia, nie gorszą niż Maradona - mówią przyjaciele.

- Ojciec był człowiekiem bardzo lubianym, o ogromnym poczuciu humoru - mówi córka Laura Łącz, też aktorka. Król życia. Dusza towarzystwa. Miał wielu przyjaciół. Dla wszystkich serdeczny. Żył mocno. Kiedyś jeden z kolegów żartem zapytał: - Makuś, a jakbyś byŁ na bezludnej wyspie bez wódeczki i papierosów? - To bym umarł.

Rodzice byli jak ogień i woda

W Halinie Dunajskiej zakochał się już w szkole teatralnej. Miała w sobie coś z księżniczki. Niedostępna. Makuś nie poddawał się. - Zdobył mamę podstępem - mówi pani Laura. - Wraz z koleżanką zaprosił ją na mecz. Kiedy zobaczyła, jak strzela gole, a kibice noszą go na rękach, zakochała się.

Wzięli ślub, urodziła się Laura. Znajomi i przyjaciele nie wierzyli w trwałość ich związku. Tymczasem oni przeżyli razem 30 lat, aż do śmierci pana Mariana w 1984 roku. - Byli jak ogień i woda - wspomina pani Laura. - Tata zawsze promienny, mama poważna, zasadnicza, pedantyczna. On - dusza towarzystwa, ona - domatorka. Ona wcześnie kładła się spać, on przeciwnie. Rano budził się jak skowronek, mama z migreną.

Obydwoje uzdolnieni plastycznie. Pani Halina zaraziła męża pasja kolekcjonowania antyków. Kupowała uszkodzoną porcelanę, meble, a pan Marian przywracał im dawny blask. Wykonywał prace stolarskie, złocenia, rzeźbił w drewnie. - Tata był wspaniały - mówi pani Laura. - Mam jego charakter, choć oczywiście odziedziczyłam mnóstwo cech mamy. Tata konflikty rodzinne załatwiał krótko: "a kula wam armatnia w łeb, róbcie, co chcecie".

Zmarł nagle, na atak serca 2 sierpnia 1984 roku. Miał zaledwie 63 lata.

Pani Halina mieszka z siostrą, córką i wnukiem Andrzejem na Saskiej Kępie. Jest na emeryturze. Wycofała się z zawodu, choć reżyserzy o niej nie zapomnieli. Tak jak środowisko nie zapomniało o panu Marianie. Od wielu lat aktorzy spotykają się na zawodach wędkarskich jego imienia. Zawsze jest tłum.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji