Artykuły

Szekspir z ostatniej ławki

Realizacja Ehrlicha nie jest donośnym spektaklem ani ważną inscenizacją. Jest przedstawieniem na miarę szkolnego teatrzyku - o "Romeo i Julii" w reż. Marcina Ehrlicha w Teatrze Miniatura w Gdańsku pisze Anna Bielecka-Mateja z Nowej Siły Krytycznej.

Szekspir to dla wielu reżyserów docelowy punkt ich teatralnej kariery. Do elżbietańskiego mistrza trzeba ponoć dojrzeć, zgłębić zawiłe tajniki ludzkiej psychiki, ocierając się nawet o psychoanalizę i poznać od podszewki mechanizmy rządzące światem - pełną obłudy i egoizmu walkę o przetrwanie. Po Swinarskim i Wajdzie, a ostatnio Jarzynie, Warlikowskim, Kleczewskiej i Klacie na Szekspira trzeba mieć pomysł - nawet, a może zwłaszcza, szokujący. Marcin Ehrlich, reżyser "Romea i Julii" w gdańskim Teatrze Miniatura pomysłu nie miał. I to największa bolączka tego przedstawienia.

Ehrlich zrealizował spektakl tak szkolny, że nawet "szkoły" się na nim nudzą. Trwająca prawie trzy godziny ponadczasowa opowieść o parze kochanków z Werony jest jedynie wiernym odtworzeniem tekstu w "starawym" na dodatek przekładzie Macieja Słomczyńskiego. Brak w niej pasji i namiętności, magicznej siły, która połączyła serca bohaterów wbrew woli ich zwaśnionych rodów. Bez tego trudno nawet mówić o budującej, wiecznej sile miłości, która jest w stanie przezwyciężyć nawet śmierć. Zresztą może to lepiej, bo ten słynny banał mógłby jedynie pogrążyć przedstawienie. Wystarczyło, że ojcowie Montekich i Kapuletich wznieśli w geście pokory i pojednania jak znicz olimpijski szmaciane kukły - wizerunki swoich dzieci, chcąc dowieść, że zgoda nawet najbardziej zwaśnionych i zaciętych rodów jest możliwa. Tylko co z tego wynika? Nic.

Z pełną świadomością nie silę się w tym miejscu na poważne i wymagające terminy zdjęte z wysokiej teatralnej półki. Realizacja Ehrlicha nie jest donośnym spektaklem ani ważną inscenizacją. Jest przedstawieniem na miarę szkolnego teatrzyku. Próbuje mierzyć się po prawdzie z konwencjami, ale ginie gdzieś w meandrach mnożących się możliwości. Maski, które wdziewają na siebie aktorzy - za wyjątkiem Romea (Jakub Ehrlich), Julii (Edyta Ehrlich), Brata Wawrzyńca (Jacek Gierczyk) i Piastunki (Irena Sawicka) pozostających bez okryć - zamiast stworzyć atmosferę bajki albo marionetkowego teatru z pociąganymi sztywno za sznurki kukiełkami, przyczyniają się jedynie do konstrukcji nowych karykaturalnych kreacji z wielkimi nosami jak u Pinokia. Trudno wyjaśnić ten charakteryzatorski zabieg, bo gruba warstwa glinianej masy przypomina pancerz i zamiast pomóc - przeszkadza. Aktorzy snują się po scenie, nie bardzo wiedząc, co mają grać. Chociaż Romeo i Julia, którzy pokazują swe młodzieńcze twarzyczki, też miotają się bez wyraźnego celu między wymyślonymi, bajkowymi dekoracjami Ireneusza Salwy. Nic między nimi nie iskrzy, nic się nie dzieje, a nudą wieje tak dalece, że po drugim antrakcie trzeba mieć sporo silnej woli, by powrócić na widownię. Tą beznamiętną krzątaninę spróbuje na chwilę ożywić muzyka Andrzeja Głowińskiego wprowadzająca atmosferę grozy i tajemnicy i kilka efektów wizualnych opartych na grze świateł i barw. Gdy jednak na scenę powrócą rodziny Montekich i Kapuletich, by w czasie pojedynku pomachać z humorem szabelkami, znów wrócimy do bajkowych opowieści i konwencji z rycerzami w roli głównej, próbującymi wyzwolić uśpioną w wieży królewnę. Ci mają ułatwione zadanie - balkon, po którym można wspinać się do ukochanej wybranki. Ale Romeo się nie wspina. Stoi pod oknem kochanki, jakby czekał, aż ta w zniecierpliwieniu spuści mu na sznureczku złoty klucz do swojej sypialni. Ona zaś tylko się uśmiecha i mówi, że kocha.

W konsekwencji nic się w tym przedstawieniu nie wyróżnia, nic nie zapada w pamięć, nic nie rodzi pytań, wymagających odpowiedzi. Ta oczywistość przytłacza i nudzi. Szekspir Marcina Ehrlicha powinien więc pójść do szkoły, usiąść w ostatniej ławce i popatrzeć na adresatów swojego przedstawienia. Może wtedy pojąłby, że stary mistrz opowiedziany językiem pradziadków to mieszanka wybuchowa. Gdy podsyci się ją taką ilością nudy, może naprawdę grozić eksplozją - teatru i szkoły.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji