Artykuły

Poznań wpisany w życiorys

- Rodzina niechętnie widziała we mnie aktora. Ojciec wolał, abym wybrał bardziej konkretny zawód, na przykład inżyniera. Kiedy na dwa miesiące przed maturą zdecydowałem się zdawać do szkoły teatralnej w Krakowie, przeciwko mnie zawiązała się koalicja rodzinno-szkolna - opowiada PAWEŁ HADYŃSKI, aktor Teatru Nowego w Poznaniu.

Poznań miał być tylko na chwilę. Planowali, że zatrzymają się tutaj na dwa, może trzy sezony, ale jakoś się przedłużyło. Pokochali to miasto, w którym mieszkają już od... 30 lat i ani w głowie im z niego wyjeżdżać.

Małgorzata Hadyńska: Mąż od trzydziestu jeden lat jest aktorem Teatru Nowego im. Tadeusza Łomnickiego w Poznaniu. Ma na swoim koncie wiele ról teatralnych, ostatnio występował między innymi w przedstawieniu "Ożenek" i serialu telewizyjnym "Pierwsza miłość".

Paweł Hadyński [na zdjęciu]: Żona - skrzypaczka - pochodzi z rodziny muzycznej Maklakiewiczów. Po ukończeniu Akademii Muzycznej i przeprowadzce do Płocka, została koncertmistrzem Orkiestry Kameralnej. Wraz z przyjazdem do Poznania zaczęła pracę w Teatrze Wielkim.

W Warszawie mieszkaliście w jednym akademiku, ale przez pierwsze cztery lata studiów jakoś nie było okazji się spotkać.

Żona: - Znaliśmy się tylko z widzenia. Kolegów ze szkoły teatralnej, tzw. elitę studencką, rzadko kiedy była wstanie zainteresować dziewczyna z innej uczelni niż ich własna. Poznaliśmy się przypadkowo na imprezie u naszego wspólnego kolegi. Zaczęliśmy się spotykać i coś między nami zaiskrzyło. Oboje byliśmy wtedy na ostatnim roku studiów.

Studia się skończyły i trzeba było podjąć decyzję, co dalej?

Żona: - Paweł wraz z innymi kolegami ze studiów otrzymał propozycję pracy w nowo powstającym teatrze w Płocku. I choć miałam swoje plany zawodowe związane z wyjazdem na kontrakt za granicę, zdecydowałam się pojechać z nim do Płocka.

Mąż: - W październiku, już w Płocku wzięliśmy ślub. Nowy teatr, nowa orkiestra kameralna i my zaczynając pracę w tych instytucjach byliśmy ciekawym wydarzeniem medialnym, ale nas nie interesował tego typu rozgłos.

Po trzech latach w Płocku zdecydowaliście się na kolejną przeprowadzkę, tym razem był to Poznań.

Mąż: - Wróciłem do miasta, z którego pochodzę i gdzie się wychowałem. Odchodząc z teatru w Płocku, otrzymałem propozycję od Izabelli Cywińskiej, która wtedy kierowała Teatrem Nowym w Poznaniu. Już wcześniej chciałem pracować w zespole Izabelli Cywińskiej, ale kiedy prowadziła teatr w Kaliszu był nadkomplet młodych aktorów. Marzenia spełniły się dopiero w 1976 roku.

Jak wygląda codzienność pary artystów, którzy są małżeństwem już od 33 lat?

Żona: - Nie nudzimy się ze sobą.

Mąż: -... ale bywa, że między nami iskrzy.

Żona: - Wracamy do domu późnym wieczorem. Zanim opadną emocje po spektaklu musi upłynąć trochę czasu. Jako ostatni na osiedlu, około godziny 1 w nocy gasimy światło w mieszkaniu.

Czy bywacie krytycznymi recenzentami swojej pracy?

Mąż: - Kiedy pozwala mi na to czas, bywam na przedstawieniach w Teatrze Wielkim, ale nie robię tego ze względu na żonę, bo i tak nie mogę jej zobaczyć w "kanale" (miejscu zarezerwowanym dla orkiestry - przyp. red.). Jestem wykładowcą Akademii Muzycznej w Poznaniu - prowadzę zajęcia na Wydziale Wokalno-Aktorskim i chętnie oglądam efekty pracy moich studentów na scenie.

Żona: - Kocham Teatr Nowy, bywam na wszystkich przedstawieniach i przepadam za atmosferą tego miejsca.

Mąż: - Aleja nie lubię, kiedy żona przychodzi na spektakle, w których gram. Jeżeli to robi, to bez mojej wiedzy. Dlaczego? Bo bywa bardzo surowym krytykiem.

Czy była kiedyś okazja, aby razem pracować?

Żona: - Tylko raz. W Płocku przy spektaklu "Krakowiacy i górale", w którym Paweł występował, a ja grałam w orkiestrze.

Intensywna praca na scenie wymaga też odpowiedniego wypoczynku.

Żona: - Wolimy otaczać się starymi rzeczami, które rzadko kiedy mają walor praktyczny lub finansowy, bardziej emocjonalny - są to przedmioty ze swoją historią. Wakacje i święta najczęściej spędzamy w moim domu rodzinnym w Mszczonowie lub u mojego brata w leśniczówce na Kaszubach. Lubimy podróżować, co też umożliwia nam nasza praca. Wyjeżdżając z teatrami, wielokrotnie mieliśmy okazję zwiedzić kawałek świata.

Mąż: - Moją pasją jest strzelectwo i szermierka, choć bliskie są mi też inne dyscypliny sportu: na przykład żeglarstwo czy koszykówka. Takim nieco zaniedbanym hobby jest malowanie, rysowanie, na przykład karykatur.

Czy syn Jakub poszedł w ślady rodziców i został artystą?

Mąż: - Był taki etap w jego życiu, kiedy nie mógł się zdecydować. W końcu wybrał muzykę, która już w dzieciństwie wywarła na nim duże piętno. Jest absolwentem Wydziału Dyrygentury Akademii Muzycznej we Wrocławiu, a teraz kończy studia na filozofii w Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza.

Żona: - Genów nie można oszukać, tak samo było i w moim przypadku. Pochodzę z domu, który zawsze był pełen muzyki. Tylko dwójka moich braci odeszła od muzyki. Jeden z nich: Maciej został leśniczym, a drugi: Zdzisław Maklakiewicz - znanym polskim aktorem, którego oglądać można było na przykład w filmie"Rejs".

Mąż: - W moim domu było wprost przeciwnie. Rodzina niechętnie widziała we mnie aktora. Ojciec wolał, abym wybrał bardziej konkretny zawód, na przykład inżyniera. Kiedy na dwa miesiące przed maturą zdecydowałem się zdawać do szkoły teatralnej w Krakowie, przeciwko mnie zawiązała się koalicja rodzinno-szkolna. Opóźniono wydanie moich dokumentów z liceum i było już za późno, aby starać się o przyjęcie na studia. Wtedy został wykopany rodzinny topór wojenny, co prawda na krótko, ale zdecydowałem się zamieszkać u mojego brata w Warszawie. Przez rok przygotowywałem się do egzaminów wstępnych do Wyższej Szkoły Teatralnej, zostałem przyjęty i nigdy nie żałowałem swojej decyzji.

Wcześniej nie myślał pan o zawodzie aktora, choć inni już w szkole podstawowej uważali, że pisana jest panu kariera sceniczna.

Mąż: - Byłem uczniem szkoły podstawowej przy ulicy Garncarskiej, w której pracował świetny nauczyciel. Potrafił uczniom doskonale zagospodarować czas pozalekcyjny- prowadził kabaret, w którym i ja się udzielałem, choć bardzo szybko z niego zrezygnowałem. Po jakimś czasie jedna z koleżanek z grupy kabaretowej powiedziała mi, że nauczyciel wyraził na mój temat taką opinię: "Paweł i tak na pewno zostanie aktorem". Wtedy bardzo mnie to rozbawiło i kiedy rozpoczynałem edukację w liceum, ukrywałem się ze swoją miłością do poezji i jej recytowania, ale i tak wytropiła mnie polonistka. Pod rygorem, że obniży mi ocenę z języka polskiego wciągnęła mnie do pracy kółka teatralnego, a krótko przed maturą inna polonistka zapytała, czy nie mam zamiaru zdawać do szkoły teatralnej. I tak się stało.

Czy trudno było zaadaptować się w Poznaniu? Panu po ośmiu latach nieobecności w tym mieście, a pani właściwie od początku musiała budować swoją zawodową karierę.

Żona: - Kiedyś jedna z moich koleżanek powiedziała, że Poznań to takie magiczne miasto, w którym jak się mieszka dłużej niż pięć lat, to już się zostaje na całe życie.

Mąż: - Nie wiadomo, co nas jeszcze w życiu czeka...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji