Artykuły

Cuda na scenie

"Cud Krasawica" w reż. Jacka Malinowskiego w Teatrze im. Andersena w Lublinie. Pisze Andrzej Molik w Kurierze Lubelskim.

Dwa aniołki w niebie piszą list do siebie. Piszą, piszą i rachują ile listów potrzebują - deklamują aniołki, tu akurat trzy. Z dziecięcej wyliczanki objawi się za chwilę spektakl o niepospolitej urodzie. Aniołki zamienią się w Niańki śpiewające małemu Carewiczowi kołysanki. Zapamiętał z nich Cud Krasawicę i marząc o niej opuszcza carski dwór, by doścignąć marzenie.

Jacek Malinowski, reżyser "Cud Krasawicy" Jewgienija Sperańskiego, bajki, której premiera odbyła się w sobotę w Teatrze im. H.Ch. Andersena, wplótł w przedstawienie wyliczanki, które w dzieciństwie sam recytował na podwórku, jak tę o babie, co to siedzi na cementarzu i trzyma nogi w kałamarzu, przydające mu niebywałej lekkości i wdzięku. Wszystko, co zobaczymy na scenie zda się z tego pomysłu wypływać, a czerpanie garściami z rosyjskiej tradycji ludowej tylko efekt wzmacnia. Aniołki wkraczają na scenę w zastygłych, hieratycznych gestach jak z ruskich ikon, a że drobią stopami niczym baletnice z "Jeziora łabędziego", ich dostojność zostaje dowcipnie przełamana. Piosenki Mieczysława Mazurka bazują na śpiewnej rosyjskiej wielogłosowości, a aktorzy Andersena znakomicie je interpretują. Zazwyczaj twórcy scenografii do rosyjskich bajek wzorują się na budzących odpowiednie skojarzenia matrioszkach, ale Małgorzata Dmitruk zrezygnowała z łatwych asocjacji i twórczo zaczerpnęła z tradycji rosyjskich makatek. Lalki i rekwizyty sprowadziła do znaków o symbolicznym znaczeniu: atrybutami Cara i Carycy są trzymane nad głowami korony, Kruka i Kruczątka - wyolbrzymione dzioby. Wszystko to wyhaftowane włóczką i kordonkiem, którego zwoje zwisają także na scenie, "grając" też role drzew. Wszystko w poetyce dziecięcych malowanek.

Całość dopełnia koncert aktorski. Ekipa Andersena gra tak, jakby kwestie wstawiała w cudzysłów i dystans do postaci sprawia, że efekt jest leciutki jak piórko. Aniołki - Roma Drozdówna, Mirella Rogoza-Biel i Maria Wąsiel - nawet gdy przyjdzie im się zamienić w demoniczne Siostry Kościejowe, to wciąż trzpiotki-psotki. Caryca Marii Perkowskiej i Car Mariana Kłodnickiego są jak z naiwnych wyobrażeń o władcach batiuszkach, a Spalnik Marka Grabowskiego - o wiernym słudze. Cud Krasawica Ilony Zgiet i Carewicz Konrada Biela to piękna, wyidealizowana para, której przeciwności losu nie są w stanie stanąć na drodze do szczęścia. Wyróżnia się - poprzez przewrotne potraktowanie roli - Jacek Dragun jako szczerze zabawny zbój Bułat.

Przekazanie władzy w Teatrze Andersena z rąk Włodzimierza Fełenczaka, tłumacza bajki z rosyjskiego i inspiratora spektaklu, w ręce Arkadiusza Klucznika, doglądającego jego finalizacji, odbyło się w wymarzony sposób. Obaj dyrektorzy mogą podpisać się pod sukcesem cudnej "Cud Krasawicy".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji