Artykuły

Wierzę w talent czytelnika

- Dawno zauważono, że świat jest zabawny we fragmentach, lecz w całości smutny. Tragizm świata pozbawionego humoru byłby trudny do zniesienia. Moje utwory to najczęściej komedie - mówi laureat Nagrody Norwida HENRYK BARDIJEWSKI, prozaik i dramaturg.

Janusz R. Kowlaczyk: Tom opowiadań "Dzikie anioły" przyniósł panu Nagrodę Norwida. On sam jest panu bliski?

Henryk Bardijewski : Zawsze podziwiałem wspaniałą Norwidowską zwięzłość. Urzeka mnie jego język - niełatwy, niedzisiejszy, a tak celny i treściwy. Od pisarskich początków jestem związany z radiem, które nie znosi gadulstwa. Wśród prawie stu słuchowisk napisałem jedno związane z konkretnym historycznym bohaterem - "Fatum". O losach Norwida. Nie sądziłem, że z tą wielką postacią spotkam się po latach przy zaszczytnej dla mnie okazji.

Trafnie opisując rzeczywistość, unika pan odniesień do aktualnych wydarzeń politycznych. Dlaczego?

- Zbyt silna dominacja polityki jest niebezpieczna dla kultury, a jej degradacja pociąga za sobą także upadek kultury politycznej. Na szczęście życie ma wiele głębszych aspektów. Staram się do nich dotrzeć. Sądzę, że więcej tajemnic kryje w sobie los człowieka niż jego psychologia, choć warunkują się nawzajem. Moi bohaterowie są zawieszeni między tym, co realne, a tym, co możliwe.

Czy pana upodobanie do krótkich form - choćby rzadko wystawianych przez zawodowe teatry jednoaktówek - nie obraca się przeciw panu?

- W dzisiejszym zabieganym świecie krótka forma lepiej się sprawdza. Pisanie dla radia to tworzenie obszaru wyobraźni słowem, które nie dopowiada, lecz sugeruje, inspiruje i pobudza. Doświadczenie wyniesione z dramaturgii radiowej starałem się wykorzystać w pełnospektaklowych sztukach dla teatru. Niektóre z moich komedii trafiają również na sceny studenckie i offowe, co mnie bardzo cieszy.

Gorzka ironia przebijająca z pana tekstów wynika z głębokiego przemyślenia doświadczeń ludzkiego losu. Czym jest dla pana humor?

- Dawno zauważono, że świat jest zabawny we fragmentach, lecz w całości smutny. Tragizm świata pozbawionego humoru byłby trudny do zniesienia. Moje utwory to najczęściej komedie. Grane w Teatrze Polskim w Warszawie "Mirakle" w reżyserii Jerzego Rakowieckiego ze znakomitą kreacją Andrzeja Szczepkowskiego to próba komedii wysokiej, pokrewna Norwidowskiej. Własnego języka szukałem w komedii "Jesteś mój" granej w Teatrze Kameralnym w Warszawie, w reżyserii Andrzeja Łapickiego, ze świetnym Ignacym Gogolewskim, oraz w "Guwernantkach". Komedie to nie tylko śmiech. Mam stale w pamięci tych czterech u Fredry, co za drzwiami czekają na Papkina.

Jak daleko autorowi wolno posunąć się w przekształcaniu rzeczywistości?

- Mam dla moich bohaterów wiele sympatii i współczucia. Zachowuję wobec nich czuły dystans. Czy są prawdziwi? Może. Prawdziwy ma być przede wszystkim odbiorca. Literatura powinna zapraszać czytelnika, słuchacza, widza do współtworzenia. Staram się kondensować rzeczywistość w grotesce, w syntetycznym przemieszaniu świata realnego z możliwym, chciałbym łączyć poetycką przypowieść z ostrym widzeniem życia. Ufam, że niekiedy mi się udaje. Talent musi mieć nie tylko twórca, ale i odbiorca. I wyobraźnię, która w literaturze, sztuce i w życiu jest kluczową sprawą. Bez niej ludzie są w jakiś sposób ułomni.

Pana bohater to wnikliwy obserwator, którego na ogół nic nie dziwi. Taki właśnie pan jest?

- Należę do autorów ukrytych za tekstem i bohaterami. Inaczej pewnie pisałbym wiersze - poeci są wylewniejsi. Moi bohaterowie to ludzie stale poszukujący swojej prawdy, nierzadko śmieszni i bezradni. Racjonaliści, którym nie sprawdził się racjonalizm, i idealiści, którzy nie mogą znaleźć idei doskonałej. Wbrew własnej woli tkwią w układach i biorą udział w grze z nikłymi szansami na wygraną. Na szczęście ratuje ich humor.

Z kim czuje pan pisarską ciągłość pokoleniową?

- Za swoich mistrzów uważam Czechowa, Giraudoux, Shawa. Z polskich pisarzy bliscy mi są Szaniawski, ale również Perzyński i Konopnicka, zapomniana autorka świetnych nowel. Nie śledzę zbyt pilnie młodszej literatury, ale zwróciłem uwagę na talenty Olgi Tokarczuk i Andrzeja Stasiuka. A następcy? Obym sam nie został zbyt daleko w tyle! Skupiam się na tym, co obecnie robię. U wydawcy leży tom opowiadań "Blisko, za blisko". Pracuję nad większą prozą, nadal piszę słuchowiska. Staram się zachować pogodę ducha. Niestety, dzisiaj często śmieszy mnie to, co jednocześnie martwi.

***

Henryk Bardijewski

Częstochowianin. Ma 75 lat. Studiował filologię polską i bibliotekoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Prozaik i dramaturg, autor sześciu tomów opowiadań, kilku powieści,blisko 20 sztuk teatralnych i prawie 100 słuchowisk nadawanych w wielu europejskich radiofoniach. Otrzymał wiele laurów, w tym nagrodę Teatru Polskiego Radia Honorowy Wielki Splendor.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji