Artykuły

Kadry dla sztuki i dla serialu

- W tym roku do egzaminów wstępnych na nasz wydział przystąpiło ponad sześciuset kandydatów. Sława, kariera, pieniądze są bardzo pociągające i rzeczywiście większość marzy o karierze, o serialu. Ale naszym zadaniem jest sprawdzenie, czy potencjalny kandydat może wnieść coś do sztuki teatru - mówi Zofia Uzelac, dziekan Wydziału Aktorskiego łódzkiej PWSFTViT.

Michał Lenarciński: Dziś rozpoczyna się nowy rok akademicki, a z nim zmiany?

Zofia Uzelac [na zdjęciu]: - Bodaj byś żyl w ciekawych czasach - to przysłowie-przekleństwo bardzo nas dotyczy. Aleksander Tairow powiedział, że zawód aktora jest najbardziej biologiczny, osadzony na ziemi, a jednocześnie ulotny, bezpowrotnie przemijający. To, że nie da się powtórzyć teatralnego wieczoru, tego "wyłącznie tu i teraz", stwarza w dzisiejszych czasach nam, aktorom, dodatkową trudność. A ucząc młode pokolenie, musimy odpowiedzieć najpierw sobie na pytanie: jakie drogowskazy są najistotniejsze, w jakim kierunku podążać, gdy otaczają nas gwałtowne zmiany rzeczywistości.

No właśnie, w jakim kierunku?

- Człowiek ze swoimi emocjami, marzeniami, ograniczeniami i słabościami jest zawsze najważniejszy, jest wszystkiego podmiotem, a nie przedmiotem. I dlatego tutaj przede wszystkim musimy skupić się na tych ludziach, którzy do nas przychodzą, dla których musimy wymyślać coraz delikatniejsze instrumenty docierania do nich. Powinniśmy coraz wrażliwsi stawać się na ich wrażliwość i chronić ich przed pokusami, atakami buszu, do którego za chwilę wejdą.

Myśli pani profesor, że młodzi ludzie przychodzą do szkoły wyłącznie po to, by w kokonie stworzonym przez pedagogów szlifować talent? Nie sądzi pani, że wielu z nich - kto wie czy nie większość - ma zgoła inne motywacje: szybko skończyć szkołę, dostać rolę w serialu i zostać sfotografowanym przez kolorowe pismo. Przecież eksplozja telenowel zaowocowała rekordową liczbą chętnych do studiowania aktorstwa.

- To prawda, w tym roku do egzaminów wstępnych na nasz wydział przystąpiło ponad sześciuset kandydatów. Sława, kariera, pieniądze są bardzo pociągające i rzeczywiście większość marzy o karierze, o serialu. Ale naszym zadaniem jest sprawdzenie, czy potencjalny kandydat może wnieść coś do sztuki teatru.

Ilu studentów rozpocznie dziś naukę?

- Dwudziestu jeden.

Tyle znaleźliście talentów?

- A może więcej? Do trzeciego etapu zwykle kwalifikuje się około czterdziestu osób. Niektórzy koledzy twierdzą, że oni wszyscy powinni być przyjęci. Może kiedyś zaryzykujemy i przyjmiemy całą czterdziestkę, a po semestrze dokonamy weryfikacji. Ale na to muszą być warunki, by tak liczny rok pomieścić na zajęciach.

Wydział pięknieje.

- Dziękuję. Dzięki władzom uczelni warunki rzeczywiście poprawiły się. Ale mamy marzenia, by Teatr Studyjny powiększyć o jeszcze jedną, wielofunkcyjną, prawdziwie dużą salę. Mamy tam działkę, na której wcale nie za wielkie pieniądze, korzystając z funduszy unijnych, moglibyśmy ją wybudować. Złożyliśmy już nawet odpowiednie wnioski do Urzędu Marszałkowskiego i ministerstwa kultury. I poza własnymi realizacj ami moglibyśmy prezentować w niej najważniejsze teatralne dokonania scen zagranicznych. O znaczeniu takich pokazów nie trzeba nikogo przekonywać.

To prawda, a przy tym taniej przywieźć spektakl i pokazać go wszystkim studentom i pedagogom, niż wywieźć ich wszystkich na przedstawienie na przykład do Londynu.

- Mamy już kontakty z kilkoma europejskimi szkołami i myślę, że ta otwartość na Europę i świat to w tej chwili pierwsze przykazanie. Oczywiście nie wolno przy okazji zgubić wypracowanych wartości. Uważam, że polskie szkolnictwo artystyczne, oprócz rosyjskiego, jest najlepsze. Naturalnie przy wszystkich mankamentach, z których zdajemy sobie sprawę. I dlatego tym bardziej powinniśmy się otwierać się na świat, rezygnować ze schematów, przewietrzać program.

Na Zachodzie panuje opinia, że aktorstwa można nauczyć się w dwa lata na kursach, tymczasem szkoła w tym roku wydłużyła studia na wydziale aktorskim z ośmiu do dziewięciu semestrów...

- Dzięki temu studenci będą mogli spokojnie napisać pracę magisterską, bo zawsze brakowało na to czasu. Ale to nie tylko my dodaliśmy semestr nauki, zrobiły tak wszystkie wydziały aktorskie w Polsce.

Powstanie podział na licencjat i studia magisterskie?

- O to spieramy się na radzie wydziału. Czy jest to możliwe? Większość z nas uważa, że po trzyletnich studiach licencjackich studenci byliby niedouczeni: z pewnością przygotowani wystarczająco do grania na przykład w serialu, ale trzy lata to za mało, by podjąć się większego, poważnego zadania. Sam warsztat nie wystarczy, konieczna jest jeszcze świadomość, a tę zyskuje się w tym zawodzie dzięki praktyce i teorii. Trzeba umieć to powiązać. I jeszcze jedna ważna kwestia: studentom trzeba pozwolić na to, by w szkole bez przeszkód mogła rozwijać się ich osobowość.

Żeby aktor nie pytał później reżysera jak zagrać, a wiedział co zagrać?

- Właśnie.

Ale dyplom praktyczny będzie robiony na czwartym roku?

- Nic się tu nie zmieni, łącznie z festiwalem szkół teatralnych, który oczywiście jak co roku odbędzie się w Łodzi. Mam plan zaproszenia na festiwal kilku osobowości teatralnych ze świata, ale nie zakończyliśmy jeszcze rozmów, więc na razie nie mogę niczego ujawniać.

Co chciałaby pani profesor powiedzieć tym, którzy dziś zaczynają naukę w szkole? A może coś pani musi im powiedzieć?

- Muszę powiedzieć, aby koniecznie postarali się zachować wrażliwość dziecka i wyrobić w sobie odporność nosorożca. To niezbędne, by wykonywać ten diabelski zawód.

***

Prof. Zofia Uzelac jest od 2002 roku dziekanem Wydziału Aktorskiego łódzkiej PWSFTviT, którego jest też absolwentką. Z Łodzią związana od urodzenia, zawodowo "od zawsze" - od ukończenia studiów w 1973 -aktorka teatrów łódzkich: im. Jaracza (1973-75), Powszechnego (1975-84) i ponownie Jaracza" od 1984 do dziś. Również w 1973 roku rozpoczęła pracę jako wykładowca PWSFTViT, za rok zatem obchodzić będzie jubileusz 35-lecia pracy pedagogicznej. W tym roku, dokładnie 22 października, minie 35 lat od scenicznego debiutu w "Lubimy stąpać po ziemi" na scenie 29 Teatru im. Jaracza. Na scenie f możemy oglądać ją m.in. jako Anitę w "Antygonie w Nowym Jorku" Janusza Głowackiego w reżyserii Tadeusza Junaka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji