Artykuły

Osobowy do Betlejem

Misterium bożonarodzeniowe na Dworcu Centralnym w Warszawie. Piotr Cieplak i teatr Montownia zamienili pomnik socjalistycznego budownictwa w scenę znakomitego widowiska religijnego

Podróżni, którzy w drugi dzień świąt przyjechali na warszawski Dworzec Centralny, mogli nie rozpoznać tego miejsca. Ponura, cuchnąca hala z betonu i szkła zmieniła się w gigantyczną scenę teatralną, na której teatr Montownia z Warszawy dwukrotnie pokazał "Historię o Narodzeniu Pana Jezusa na Dworcu Centralnym". Na środku stanęły wielkie, kolorowe figury Rodziny Świętej, Trzej Królowie z tektury i stado zwierząt gospodarskich. A z galerii zagrał wrocławski zespół Kormorany, wypełniając dworzec psychodeliczną muzyką.

Majster teatru

Na pomysł rozegrania misterium na dworcu wpadł Piotr Cieplak, reżyser teatralny znany z przedstawień inspirowanych Biblią. - To schronienie dla bezdomnych, a zarazem brama do świata, pełna zgiełku, pośpiechu i reklam. Idealne miejsce, żeby opowiedzieć historię o narodzeniu Jezusa - mówił przed premierą.

Pomysł podchwycili aktorzy Montowni, warszawskiej niezależnej grupy teatralnej, którzy szukali materiału na nowe przedstawienie. Dla misterium na dworcu zmienili swoje plany i namówili władze Warszawy na skromną dotację.

Cieplak przez dwa tygodnie siedział na dworcu i budował z aktorami i wolontariuszami dekoracje, które zaprojektował białostocki scenograf Mikołaj Malesza. Nawet na generalnych próbach nie rozstawał się z elektryczną wkrętarką, za pomocą której poprawiał szczegóły scenografii. - Realizuję swoje chłopackie marzenia, tutaj jestem majstrem - chwalił się w ubiegłą niedzielę, kiedy po raz pierwszy aktorzy zagrali na próbę całe przedstawienie.

Jezus z promocji

"Historia o Narodzeniu Pana Jezusa na Dworcu Centralnym" nie jest jeszcze jedną okolicznościową szopką, ale głębokim przedtawieniem o miejscu religii we współczesnej rzeczywistości wielkiego supermarketu, w którym wszystko jest na sprzedaż. Także święta.

Cieplak zderza historię o narodzinach Zbawiciela z komercyjnym show naśladującym świąteczne programy rozrywkowe w radiu i TV. Na scenie produkuje się Santa Claus w swoim czerwonym uniformie (Marcin Perchuć), a z głośników słychać amerykańskie kolędy. Odczytywanie Ewangelii jest nieustannie przerywane telefonami od radiosłuchaczy i reklamami, powstaje wrażenie, że Jezus to jeden z promocyjnych towarów, ha które w związku ze świętami obniżono cenę.

Jednocześnie gołym okiem widać nędzę, która wygląda spod tego blichtru - szopka jest sklecona byle jak z tekturowych pudeł, obwieszona tandetnymi lampkami choinkowymi. Aktorzy noszą groteskowe stroje: jeden nazywany rybakiem nosi uniform górnika (Maciej Wierzbicki), inny, przedstawiony jako inteligent polski (Rafał Rutkowski), ma szlachecki kontusz. Nie mogło także zabraknąć górala (Adam Krawczuk) z ciupagą. Polski tandetny pseudo-folklor, którym na okrągło częstuje nas telewizja.

Święta Rodzina z noclegowni

W tym zgiełku reklam i wesołych dzwonków można przeoczyć postać dziewczyny w kurtce i włóczkowej czapce (Joanna Kasperek), która pojawia się nagle między aktorami. Jest w zaawansowanej ciąży, co kilka kroków przystaje, aby odpocząć. Jej chłopak (Grzegorz Artman) taszczy za nią bagaż, na który składają się reklamówki pełne jakichś szmat i części drewnianego kojca dla dzieci. W pierwszej chwili wyglądają jak przypadkowi podróżni, którzy zaplątali się w akcję, ale kiedy znikają w tekturowej szopce, staje się jasne, kim są naprawdę.

Cieplak prostymi środkami pokazuje, jak dzisiaj wyglądałaby Święta Rodzina. To para bezdomnych, którzy w zgiełku zbliżających się świąt szukają miejsca dla siebie. Ich stajenką jest noclegownia. Pasterzami, którzy pierwsi składają hołd Narodzonemu, są robotnicy sprzątający dworzec. A Trzema Królami - astrofizyk, zastępca komendanta posterunku policji i naczelnik dworca - ten ostatni z dożywotnim biletem kolejowym dla dziecka.

Przedstawienie jest jednocześnie nasycone głęboką poezją. W chwili narodzin nad głowami widzów rozwija się niebo z niebieskiego płótna. Baldachim przykrywa całą nędzę i tandetę Dworca Centralnego, znikają pod nim krzyczące reklamy i upiorne jarzeniówki. Nawet smród z peronów na chwilę słabnie i jest wreszcie czym odetchnąć.

Podróż sprzed dwóch tysięcy lat

Po wieczornym przedstawieniu pustoszeje hala Centralnego. Życie na dworcu wraca do swojego rytmu. Odjeżdżają ostatnie nocne pociągi. Sokiści budzą śpiącą kobietę: "Nie spać, bo okradną!". Kilku bezdomnych z dobytkiem w reklamówkach szykuje się do noclegu na antresoli. Dwa tysiące i trzy lata później Maria z Józefem pchają wózek w stronę peronów. Za chwilę odchodzi osobowy z Betlejem do Nazaretu. Megafony życzą im przyjemnej podróży.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji