Artykuły

Teatr zmusił do dyskusji

- Teatr nie może bać się otwartego mówienia o świecie, o społeczeństwie. To jest jego zadanie - zmuszanie do dyskusji. To, że o czymś nie będziemy mówić w teatrze, nie znaczy, że problem przestanie istnieć. Prapremiery potwierdziły, że sezon zapowiada się fascynująco - mówi Maciej Nowak, juror Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy, dyrektor Instytutu Teatralnego w Warszawie, w rozmowie z Michaliną Łubecką z Gazety Wyborczej - Bydgoszcz.

Rozmowa z Maciejem Nowakiem [na zdjęciu], jednym z jurorów Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy, dyrektorem Instytutu Teatralnego w Warszawie, do niedawna szefem Teatru Wybrzeże w Gdańsku:

Michalina Łubecka: Gdy ogłaszaliście kto zdobył Grand Prix festiwalu, na sali było słychać jęk zdziwienia. Publiczność była zawiedziona.

Maciej Nowak: To, że komuś nie przyznaliśmy nagrody, nie znaczy, że go chcemy ukarać. Oczywiście, najchętniej przyznałoby się wyróżnienia wszystkim, ale musieliśmy dokonać pewnej selekcji. Można powiedzieć, że był to werdykt koalicyjny - takie obrady jak nasze, mogłyby być wzorem dla polityków.

Do rękoczynów nie doszło?

- Na szczęście nie, choć bywały ostre wymiany zdań. Każdy z nas wyrósł w innym środowisku, ma inne upodobania, czym innym może się zachwycać. To, co mnie mogło się nie podobać, przypadło do gustu innym i odwrotnie. Dyskutowaliśmy właściwie po każdym spektaklu, bo żadnego nie dało się przemilczeć.

Grand Prix festiwalu przyznali państwo Janowi Klacie za "Transfer!". Czym sobie na to zasłużył?

- To sztuka, która nie tylko w kontekście tego festiwalu, ale w kontekście całej kultury jest najważniejszą wypowiedzią dotyczącą żywotnej dyskusji - stosunków polsko-niemieckich. Najbardziej zadziwiające jest, że to właśnie teatr, a nie literatura czy kino zajął się tym problemem. Dotychczas mieliśmy tylko histeryczne głosy towarzyszące na przykład wystawie Ericki Steinbach. Klata przedstawił nam pełną wypowiedź. Wziął udział w tej niezwykle ważnej dyskusji. Jego "Transfer!" to "Umarła klasa" XXI wieku - tego jestem pewien. Istotne, że tutaj, w mieście, w którym starcia sił polskich i niemieckich odegrały tak dużą rolę, ten spektakl wywołał wiele emocji.

Spektakle wybrane na festiwal przez dyrektora Pawła Łysaka dotykają historii, rozliczają się z przeszłością, komentują teraźniejszość i odważnie zabierają głos dotyczący przyszłości. Taki właśnie ma być teraz teatr - zaangażowany politycznie i społecznie?

- Do teatru wchodzi pokolenie trzydziestolatków. Musimy sobie przyswoić ich język. Widzimy jak ciekawie potrafią opowiadać. Z powodzeniem mogą uczyć starszych, dzielić się z nimi swoim świeżym spojrzeniem na sztukę. Teatr nie może bać się otwartego mówienia o świecie, o społeczeństwie. To jest jego zadanie - zmuszanie do dyskusji. To, że o czymś nie będziemy mówić w teatrze, nie znaczy, że problem przestanie istnieć. Prapremiery potwierdziły, że sezon zapowiada się fascynująco.

Młodzi są twórcy, młoda jest też publiczność.

- Obserwowałem jak wiele młodzieży przyciągnął ten festiwal. Sporo z nich oglądało nie tylko spektakle, ale także brało udział w spotkaniach z ich twórcami. To niesamowite jak bardzo ekscytowali się kolejnymi występami. Najważniejsze jest to, że wysłuchali tego, co przygotowano. Teraz mogą rozmawiać. Ten festiwal to dla wielu ludzi początek ważnych dyskusji.

Jak ocenia pan "Motortown" przygotowany przez Teatr Polski w Bydgoszczy?

- To bardzo porządne przedstawienie. Najlepszym dowodem na to jest nagroda dla Marka Tyndy za rolę Danny'ego. Również kolejna bydgoska premiera - "Nordost" - zapowiada się niezwykle ciekawie. To ważne, że w tym mieście mogliśmy wysłuchać głosu twórców teatralnych dotyczących wojny, historii. W zeszłym tygodniu z Bydgoszczy odjeżdżali żołnierze do Afganistanu. W żadnym innym mieście nie widziałem na ulicach wojska ubranego w mundury, znane z relacji z wojny na wschodzie. To ważne, by właśnie w Bydgoszczy mówić o tym. Wojna nie jest daleko, w Czeczenii, Iraku, ona jest na naszych ulicach.

Obserwowałam jury podczas spektakli. Dziwnie wyglądało, gdy rozglądaliście się na boki. Tak, jak byście oglądali przedstawienia niezbyt uważnie.

- Nie lubię udawania w kontaktach ze sztuką. Coś nie przypadnie mi do gustu - nie boję się o tym powiedzieć, czy pokręcić głową. Większość spektakli wiedzieliśmy już wcześniej. Nie jesteśmy jakimiś specjalnie niezwykłymi widzami. Nauczyliśmy się jednak chyba oglądać je nieco inaczej - czasem przez pryzmat innych działań autora, reżysera, aktora, czasem - przez miejsce w którym jest grane.

Wspomina pan, że Bydgoszcz staje się miejscem niezwykłym dla teatromanów. A dla pana, powiedzmy jako turysty?

- To przepiękne miasto, które ma straszny PR! Bydgoszcz pełna jest uroczych cukierni i kawiarni zawsze pełnych ludzi. Domy stoją przy ruchliwych ulicach, słychać tramwaje, ciągle coś się dzieje. Toruń łatwo polubić, z Bydgoszczą jest inaczej. Choć bywałem tu wcześniej, dopiero ten pobyt pozwolił mi ją odkryć. Jest wielkomiejska. Ma taki berlińsko-praski klimat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji