Artykuły

Rozmawiam z Michałem Walczakiem i Ingmarem Villqistem

- Teatr wymaga zmian organizacyjnych, administracyjnych, by stał się sprawnym mechanizmem zdolnym podjąć nowy program artystyczny - mówi JACEK BUNSCH, dyrektor Teatru Miejskiego w Gdyni.

Teatr Miejski zaczyna nowy sezon pod kierownictwem nowego dyrektora. Jacek Bunsch kieruje gdyńską sceną od 1 września.

Katarzyna Fryc: Ma Pan tremę?

Jacek Bunsch: Chyba mam, ale ponieważ to już mój trzeci teatr, trema nie wynika ze świadomości ogromu pracy. Teatr wymaga zmian organizacyjnych, administracyjnych, by stał się sprawnym mechanizmem zdolnym podjąć nowy program artystyczny.

Najważniejsze zadanie, jakie Pan sobie postawił?

- Premiery i jeszcze raz premiery. Do końca roku planujemy dwie, później chciałbym, by teatr realizował pięć, sześć przedstawień. Liczę, że jeśli pojawi się dużo nowych tytułów i twarzy, publiczność tłumniej nas będzie odwiedzać. Przyświeca mi jedna myśl: teatr artystyczny, ale dla wszystkich.

Na co możemy liczyć jeszcze w tym roku?

- Rozpoczynamy sezon przedstawieniem Tango [w reż. Piotra Kruszczyńskiego na zdjęciu] i spektaklem muzycznym z udziałem Piotra Machalicy, według Okudżawy i Brassensa. Pierwsza premiera czeka nas pod koniec listopada, będzie to Wizyta starszej pani Dürrenmatta w mojej reżyserii, z Haliną Winiarską jako Klarą Zachanassian. Potem na małej scenie Dariusz Siastacz zaprezentuje Kontrabasistę. Kolejna premiera w lutym - 101 dalmatyńczyków. Liczę, że wielu młodych widzów wychowa się w naszym teatrze i później pozostaną nam wierni. W dalszej kolejności na dużej scenie planujemy XX-wieczną klasykę: Kartotekę Różewicza w reżyserii Piotra Łazarkiewicza. Myślę już nawet o początku następnego sezonu - o Poskromieniu złośnicy Szekspira w reżyserii Mai Kleczewskiej, młodej, nagradzanej już reżyserki, która zinterpretuje tę brawurową komedię z punktu widzenia dzisiejszej młodej kobiety.

A orłowska Scena Letnia?

- Orłowska scena jest ogromną wartością i tu chylę czoło przed Julią Wernio [poprzednia dyrektor teatru, twórczyni Sceny Letniej - red.]. Chciałbym, by wzięła teraz nowy oddech. W lipcu chcemy przygotować Don Kichota Cervantesa, który ma być częścią miesiąca kultury hiszpańskiej.

Pozostaje jeszcze mała scena...

- To bardzo ważne miejsce, które musi ożyć i podążyć w kierunku współczesnej dramaturgii. Może pojawią się sztuki napisane specjalnie dla nas? Rozmawiam z Michałem Walczakiem, Ingmarem Villqistem... Chciałbym też kontynuować obecność Andrzeja Pieczyńskiego jako dramaturga i reżysera. Zależy mi na urzeczywistnieniu projektu festiwalowego, który stałby się gdyńską specjalnością. Byłby to festiwal współczesnej dramaturgii, któremu patronowałby niepokorny duch Gombrowicza.

Zamierza Pan wrócić do Gombrowicza na scenie?

- Z pewnością, choć myślę, że po Roku Gombrowiczowskim przydałby się czas na przemyślenia, bo masowy pęd wszystkich teatrów do Gombrowicza grozi straszliwym wyjałowieniem. Chciałbym spojrzeć na ten temat na nowo, jako na zaczyn dialogu z dzisiejszym światem, prowadzonego przez bohatera niepogodzonego z rzeczywistością, co mogłoby stać się kluczem interpretacji naszych nowych spektakli."

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji