Artykuły

Blaszany bębenek na urodziny

Dawno już nie było w Gdańsku tak wyczekiwanej premiery teatralnej. Dla bardzo wielu gdańszczan "Blaszany bębenek" jest wszystkim w jednym: bedekerem po topografii i historii Gdańska, kluczem otwierającym tajemnice ducha miasta w przeszłości swobodnie łączącego niemieckie, kaszubskie i polskie duszki, i wreszcie podstawą gdańskiej mitologii - przed premierą w Teatrze Wybrzeże pisze Jarosław Zalesiński w Dzienniku Bałtyckim.

W sobotę w teatrze Wybrzeże odbędzie się światowa premiera spektaklu opartego na powieści Güntera Grassa "Blaszany bębenek". Dla miłośników twórczości Grassa to pierwsza okazja do skonfrontowania prozy niemieckiego noblisty ze sceniczną wersją powieści. Spektakl zostanie zaprezentowany w ramach obchodów 80. urodzin pisarza. Reżyserem sztuki i autorem adaptacji teatralnej książki jest mieszkający od 26 lat w Niemczech Adam Nalepa.

Dawno już nie było w Gdańsku tak wyczekiwanej premiery teatralnej. Dla bardzo wielu gdańszczan "Blaszany bębenek" jest wszystkim w jednym: bedekerem po topografii i historii Gdańska, kluczem otwierającym tajemnice ducha miasta w przeszłości swobodnie łączącego niemieckie, kaszubskie i polskie duszki, i wreszcie podstawą gdańskiej mitologii. Jak poradzi sobie z tymi oczekiwaniami Adam Nalepa, reżyser gdańskiej prapremierowej inscenizacji "Blaszanego bębenka"?

Mam nadzieję, że po prostu weźmie je w nawias i opowie nam swoją własną historię. Coś takiego wydaje się wynikać z jego deklaracji, wypowiadanych również na łamach "Dziennika Bałtyckiego": - Wydaje mi się mówił w wywiadzie - że w edukacji polskiej młodzieży nie ma tradycji mówienia o wojnie, bohaterstwie, że młodzież już się tym tematem nie interesuje. Pytanie, czym zatem zainteresować publiczność? Żyjemy w świecie, który tanecznym krokiem idzie pod szubienicę. Bawimy się, mamy coraz więcej pieniędzy, mnóstwo wolnego czasu, który spędzamy wynajdując coraz to nowe atrakcje. Nie zawieramy związków małżeńskich, nie chcemy rodzić dzieci... To się nazywa syndrom Piotrusia Pana. Wydaje mi się, że Oskar jest też kimś takim. On nie chce być dorosły ani odpowiedzialny, bo dzieciom się wszystko wybacza".

Kto czytał niezwykle pouczającą książkę Francesco Catalucciego o niedojrzałości jako chorobie naszych czasów, temu ten sposób przed stawienia głównego bohatera powieści Grassa może się wydać intrygującym.

Myślę też, że dobrze będzie wziąć w nawias pamięć filmu Volkera Schlöndorffa, nakręconego w innej epoce. Czekamy na "Blaszany bębenek" naszych czasów. Obyśmy się go doczekali właśnie w Gdańsku.

Oskar Matzerath Piotrusiem Panem?

PAWEŁ TOMASZEWSKI, odtwórca roli Oskara Matzeratha:

W naszym spektaklu powtarzamy słowa Oskara z powieści, że w wieku trzech lat uważa się za osobę szczególną, nadzwyczajną, za geniusza. Można temu zawierzyć albo nie. My staramy się tak pokierować przedstawieniem, aby widz w to uwierzył. Kiedy czytałem powieść, niejednokrotnie odczuwałem, że Oskar to może nawet jakieś wcielenie diabła. Ta powieść jest właściwie bestialska. Nie pokazujemy tego od razu. W pierwszej części spektakl biegnie w konwencji baśniowo-fikcyjnej. Oskar jest chłopakiem, właściwie dzieckiem, którego zachowania, wynikające z postawy, jaką przyjął, są, łagodnie to określając, złośliwościami. Natomiast później, kiedy zmienia się rzeczywistość, kiedy przychodzi wojna, skala skutków jego zachowań jest dużo większa. To już nie kończy się tym, że ktoś zostaje oszukany czy na czymś przyłapany. Skutek jest taki, że czasem ktoś traci życie. Jaka to zatem postać, dobra czy zła? Chodziło nam to, żeby widz poszedł razem z Oskarem jego drogą, kupił tę postać i szedł z nią przez spektakl, ale w którymś momencie powiedział: hej, nie tak. Albo: dlaczego?

Na zdjęciu: plakat do spektaklu autorstwa Waldemara Świerzego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji