Artykuły

Gwiazdy, pieniądze i sława

Miło jest oglądać spektakle przygo­towane tak profesjonalnie, jak ostatnia premiera Teatru Powszechnego w Ra­domiu. Wojciech Kępczyński udo­wodnił po raz kolejny, że nawet w tak trudnych dla kultury czasach, nie można pozwolić sobie na kompromi­sy. Ani artystyczne, ani finansowe. Zwłaszcza w musicalu wszelkie oszczędności dają żałosne efekty (warto wspomnieć tu chociażby rodzi­mego "Cyrana").

Musical "Fame" ("Sława") miał swą światową prapremierę w Coconut Grove Playhouse w 1989 roku w Mia­mi. Akcja rozgrywa się w latach 80. w legendarnej Fiorello H. La Guardia Hight School of Music nazywanej szkołą sławy. O tej sławie marzą nie­mal wszyscy jej wychowankowie, bę­dący często utrapieniem dla swych profesorów. Autor libretta Jose Fernandez świetnie charakteryzuje i jed­nocześnie bardzo różnicuje pokazy­wane postacie. Na pierwszy plan wy­suwa się z pewnością przebojowa uwodzicielska Carmen, która marzy o zrobieniu kariery za wszelką cenę, widzimy jej chwile triumfu i, niestety, także klęski. Denisa Geislerova połą­czyła w tej roli swój wielki tempera­ment z umiejętnościami tanecznymi i wokalnymi. Podobnym wulkanem namiętności jest Joe. Dla Krzysztofa Respondka, rola poławiacza serc nie­wieścich, zagrana z wielką energią i humorem, jest kolejnym sukcesem ( po słynnym Che Guevarze w chorzowskiej "Evicie" ). Z dużą przyjem­nością oglądałem też Joannę Węgrzynowską w roli pięknej "pastelowej" Sereny marzącej o wielkiej miłości i walczącej o uczucia nieśmiałego Nicka - w tej roli Jan Bzdawka (dużo lep­szy niż w słynnym musicalu "Józef").

Duże brawa należą się także sym­patycznej "chłopczycy" żartobliwie zwanej "cielęcinką", czyli Karolinie Lutczyn oraz Michałowi Sikorskiemu, który w roli Schlomo jest nie tylko wrażliwym skrzypkiem, ale także świetnym pianistą, aktorem i tance­rzem. Kiedy jedną z ostatnich pieśni dedykuje zmarłej Carmen, trudno po­wstrzymać się od wzruszenia. Człowiekiem, dla którego taniec stanowi istotę życia, jest z pewnością Tyrone (Krzysztof Adamski). Jest on bez wąt­pienia "choreografem swego losu" i niezwykłymi zdolnościami taneczny­mi wywołuje wielokrotnie huragany braw. Spektakl ma świetne tempo i ogląda się go z dużym zainteresowa­niem.

Wojciech Kępczyński bardzo wy­soko ustawił swym aktorom poprzecz­kę i trzeba przyznać, że szczególnie młodzi wywiązali się ze swych zadań znakomicie. "Fame" urzeka młodzień­czą energią i jest żywiołowo odbiera­na przez publiczność. Jak każdy praw­dziwy musical ma kilka piosenek, któ­re nuci się po wyjściu z teatru, np. przebój "Tańczę na chodniku".

Jedna z piosenek musicalu "Fa­me" zaczyna się od słów "Chcę zna­leźć zaklęcie". Myślę, że Wojciechowi Kępczyńskiemu udało się to zaklęcie znaleźć. Publiczność oglądająca jego musicale czuje się nimi oczarowana, nawet jeśli wystawiane są na zbyt cia­snej scenie Teatru Komedia w Warsza­wie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji