Artykuły

Szczytowa forma jubilata

- Talent Gajosa przypomina skrzypce Stradivariusa: one również potrzebują mistrza będącego w stanie wydobyć z nich najczystsze tony - pisze Tomasz mościcki kreślac sylwetke JANUSZA GAJOSA, który kończy dziś (23 września) 65 lat.

"Dla pokolenia czerdziestolatków Janusz Gajos (na zdjęciu) jest z pewnością jednym z pierwszych aktorów, których nazwiska zapamiętali i błyskawicznie rozpoznawali. W polskiej kulturze obecny jest od czterech dekad. Dziś ma na swoim koncie ponad 70 ról filmowych i niezliczone kreacje tworzone na scenie Teatru im. S. Jaracza w Lodzi, w warszawskim Teatrze Dramatycznym w czasach jego największej świetności, w Teatrze Powszechnym i Narodowym. Uważany jest za przedstawiciela arystokracji polskiego aktorstwa.

Wirtuoz prawdy

Gajos jest dziedzicem najwspanialszej szkoły europejskiego teatru - szkoły realistycznej. W każdej z granych przez niego postaci uderza absolutna prawda, starannie wymierzony gest, bezbłędna intonacja. W filmie pełna naturalność podawanej kwestii, która brzmi tak, jakby nie była fragmentem maszynopisu, lecz wypowiedzią rodzącą się w tej akurat chwili, bezbłędnie dostosowaną do charakteru tworzonej postaci, okoliczności, w których ta wypowiedź pada, ba - nawet do wnętrza, w którym ma rozbrzmieć. Do dziś trudno zapomnieć jego rolę choćby z Wahadełka Filipa Bajona, studium rozkładu osobowości, i bodaj najsłynniejszą scenę z tego filmu: epileptyczny atak bohatera pokazany przez Gajosa środkami niesłychanie brutalnymi, wręcz werystycznymi. Na scenie ta prawda ulega zintensyfikowaniu, wzmocnieniu wyrazistości, czasem aktor deformuje swój głos, nadaje mu chropawe, zmęczone brzmienie, tak ostatnio podziwiane w Śmierci komiwojażera na scenie Teatru Małego. Każda udana rola to koncentrat artystycznej prawdy. Gajos jest jednym z niewielu aktorów, którym wierzy się całkowicie i bez zastrzeżeń. Mówi się o nim czasem: to aktor amerykański. Jeśli chodzi o tę naturalność - z pewnością. Ale głębia psychologiczna budowanych przez niego ludzi, ich wielowymiarowość każe myśleć o szkole wcześniejszej niż amerykańska. Aktorem amerykańskim z całą swoją biologicznością, spontanicznością był z całą pewnością Roman Wjlhelmi. O Gajosie mówi się czasem (z pełnym szacunkiem!) - to ruski aktor. Bo właśnie Rosjanie posiedli tę szczególną umiejętność intelektualnej konstrukcji roli i absolutną prawdę scenicznych środków wyrazu.

Początki tej artystycznej drogi nie były łatwe. Janusz Gajos wspomina bez żadnego wstydu kilkakrotne zdawanie do szkoły teatralnej. Ostatecznie skończył Wydział Aktorski łódzkiej Filmówki w roku 1965. Zadebiutował jeszcze w trakcie studiów na planie Panienki z okienka w reżyserii Marii Kaniewskiej. Było to równo 40 lat temu.

Wyjście z szufladki

Popularność przyniosła mu oczywiście rola Janka Kosa w cieszącym się do dziś popularnością serialu o czterech pancernych z 1967 roku. Ta rola stała się jednocześnie przekleństwem aktora. Gajos jako pierwszy bodaj polski aktor padł ofiarą serialowego uwielbienia. Utożsamiony z tą właśnie telewizyjną rolą przez wiele lat musiał walczyć o należne sobie miejsce w zawodowej hierarchii. Po drodze były oczywiście role w filmach i na scenie, ale przełomem była rola w Milionerze z 1977 roku - historia prostego człowieka obdarowanego przez los wielką wygraną, która staje się początkiem jego katastrofy, a także słynny woźny-stróż-palacz Turecki z Kabareciku Olgi Lipińskiej. To był pierwszy pokaz komediowych talentów tego aktora, przełamanie złej passy. Od tamtej chwili Gajos jest jednym z najważniejszych polskich aktorów.

Czas dojrzałości

W ciągu kilku ostatnich lat Janusz Gajos stworzył kilka wspaniałych kreacji teatralnych. Role z Teatru Powszechnego: w Simpatico, kapitalny Koczkariow w Ożenku Gogola, czy też te najnowsze: jak choćby wspomniana już rola Willy'ego Lomana ze Śmierci komiwojażera w reżyserii Kazimierza Kutza w Teatrze Małym to dokonania wybitne. Zdarzały się w ciągu tych kilku ostatnich lat i role mniej aktorowi potrzebne: Makbet w przedstawieniu Trelińskiego sprzed ośmiu lat, nieudany występ w Play Strindberg w Teatrze na Woli. Talent Gajosa przypomina skrzypce Stradivariusa: one również potrzebują mistrza będącego w stanie wydobyć z nich najczystsze tony. Janusz Gajos znajdujący się pod opieką dobrego reżysera jest w stanie zaczarować widza swoją sztuką. Tej szansy nie mógł mu stworzyć Krzysztof Warlikowski, który dwa sezony temu zaproponował mu udział w okrzyczanej Burzy w Rozmaitościach. Rola Prospera nie powstała, Gajos zachował się jak na zawodowca przystało: nie mogąc osiągnąć porozumienia z reżyserem zrezygnował z udziału w przedstawieniu, ale należy mieć nadzieję, że kiedyś jeszcze do niej powróci.

Sezon 2004/05 zaczyna jako członek zespołu Teatru Narodowego. Dziś kończy 65 łat. To czas największej aktorskiej dojrzałości, pełni sił i doświadczenia. Oby dane nam było cieszyć się jego obecnością w polskiej kulturze jeszcze długie lata. Janusz Gajos jest bowiem jednym z jej niewielu jasnych punktów".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji