Jerzy Trela wadę ma tylko jedną...
Choć w trakcie swojej kariery zagrał wiele ról filmowych, to jest przede wszystkim człowiekiem teatru. Miał propozycję gry w telenoweli, za którą, jak mówi, kupiłby sobie dom. Nie zagrał. Żyje w mieszkaniu, ale cieszy się, że nie złamał swoich zasad dla pieniędzy... - sylwetka krakowskiego aktora JERZEGO TRELI.
Gdybyś był o 10 centymetrów wyższy, byłby z ciebie wielki aktor - powiedział mu kiedyś Jan Englert. To oczywiście żart. - Talent zjawiskowy, aktor legenda, ożywi drewno - mówią o nim koledzy ze Starego Teatru. - Skromny, pokorny, uczciwy. Oddałabym mu nerkę - deklaruje Anna Dymna.
Jerzy Trela (66) urodził się w podkrakowskich Leńczach w rodzinie kolejarskiej. Ojciec był maszynistą, matka prowadziła lokal z wyszynkiem: wódka, piwo, zakąski. Z dziecięcych, wojennych czasów pamięta narty, które zrobił mu ojciec. Tak się cieszył, że spał z nimi.
Gdy miał dziewięć lat, wydarzyła się tragedia. Ukochany ojciec nagle zmarł w trakcie pracy. To wtedy mały Jerzy zraził się do kolejarstwa. I gdy mama chciała, by poszedł do technikum kolejowego, zrobił wszystko, aby nie zdać egzaminu.
Związek z teatrem zaczął od... pogrzebów
Jako 13-latek opuścił dom rodzinny, by ulżyć swojej matce. Trochę był u rodziny we Wrocławiu, jakiś czas przebywał w Domu Dziecka w Krzeszowicach. Kiedy z atakiem wyrostka robaczkowego trafił do szpitala, z nudów zaczął rysować portrety pacjentom. Ktoś poradził mu, by poszedł do liceum plastycznego. Posłuchał.
O aktorstwie nie myślał. Żartuje, że swój związek z teatrem zaczął od uczestnictwa w... pogrzebach aktorów. Taki był obyczaj w liceum. Po maturze trafił do Teatru Lalek w Nowej Hucie, potem do Groteski. Robił lalki, dekoracje... Kiedy jednak upomniała się o niego armia, postanowił zdawać na aktorstwo w Łodzi. Od dyżurującej tam pani dziekan usłyszał: "Jest pan za niski". Zdając do krakowskiej PWST, miał już skończone 23 lata i tylko za zgodą dziekana dopuszczono go do egzaminów.
Choć wtrakcie swojej kariery zagrał wiele ról filmowych, to jest przede wszystkim człowiekiem teatru. Miał propozycję gry w telenoweli, za którą, jak mówi, kupiłby sobie dom. Nie zagrał. Żyje w mieszkaniu, ale cieszy się, że nie złamał swoich zasad dla pieniędzy...
Do swojej żony ma bezgraniczne zaufanie
Kraków zawsze wie o wszystkich aktorskich rozwodach, romansach... Tymczasem o Jerzym Treli się nie plotkuje. Rodzinę uważa za swój azyl. Żona aktora - Georgetta niezwykłe imię zawdzięcza francuskim przodkom (mąż nazywa ją Jerzynką). Po liceum plastycznym, w którym się poznali, nie dostała się na ASP, więc... poszła do szkoły pielęgniarskiej. Pracowała w szpitalu, ale zrezygnowała, bo za bardzo przeżywała ludzkie cierpienie. Z entuzjazmem weszła w rolę żony i matki. Mają dwoje dzieci: Piotra, operatora filmowego, i Monikę, która pracuje w produkcji telewizyjno-filmowej. - Jerzy ma do żony bezgraniczne zaufanie - zdradzają koledzy. - Georgetta potrafi go pochwalić, ale też w sposób spokojny i delikatny sprowadzić na ziemię.
Jest bardzo skromny i bardzo pracowity
Gdy dzieci były małe, urlop spędzali całą rodziną w górach albo nad morzem. Dziś, kiedy aktor ma trochę wolnego czasu, ucieka w Bieszczady. Kiedyś próbował nauczyć się wędkować, ale gdy przez pół dnia nie złapał ani jednej ryby, połamał wędkę. Nie dziwi to jego znajomych, którzy przyznają, że, na co dzień uroczy, grzeczny i opanowany, Trela bywa czasem nerwowy. Jednak od razu dodają, że to jego jedyna wada. On sam się do niej przyznaje. Tych, dla których musiałby być niemiły, stara się unikać...
Jest bardzo skromny. Nigdy nie zabiegał o sławę ani o pozycję. Kiedy jako rektor PWST wKrakowie (był nim przez dwie kadencje w latach 1984 -1990) przyjmował gości w swoim gabinecie, zawsze sadzał ich na swoim krześle. Inną wyjątkową cechą aktora jest pracowitość. Nawet chory idzie grać. Bo może ktoś przyjechał z daleka, żeby zobaczyć właśnie ten spektakl. Nie może go zawieść...
