Damskie natarcie
"Nieśmiały na dworze" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Rekowski odkurza Tirso de Molinę
Choć w tytule ma "nieśmiałość", sztuka traktuje raczej o ośmielaniu i to panów dziewiczo wstydliwych i ślamazarnych. Ośmielają ich dworskie damy przełamujące przypisaną swej pici bierną skromność. Damy samodzielne, zniecierpliwione oczekiwaniem na przypływ odwagi partnera, poganiane przez uciekający czas. Arleta Los-Pławszewska dzierżąca tu pierwszą partię brylantowo prowadzi kluczową miłosną ofensywę rozpiętą między bojową brawurą i zajęczym strachem, straceńczym "co mi tam" i lękliwym "co to będzie?". Jej determinacja jest cudnie śmieszna, porywająca, wariacka - a i podszyta lekką melancholią. Dzielnie sekundują jej temperamentna Iwona Głowińska i dojrzale powściągliwa Grażyna Misi orawska. Panom - z Adamem Ciołkiem w roli tytułowej - pozostaje akompaniowanie.
Wszystko zaś w ramach konwencjonalnej bajki z książętami ukrytymi w swetrach wieśniaków, podwójnymi przebiórkami, knowaniami przykładnie ukaranymi i resztą atrybutów starej komedii traktowanej przez Krzysztofa Rekowskiego pretekstowo i umownie. Hiszpańskie kryzy mieszają się tu z ciuchlandem, akcja pozostaje niedookreślona, pojawiają się abstrakcyjne żarty. Bawimy się delikatnym komizmo-liryzmem damskiej kampanii skazanej na wieczny happy end, któremu towarzyszy "Wonderful World" ciepło wychrypiany przez Louisa Armstronga.