Artykuły

Ciężka prawda niemiecka

"Germania. Stücke" w reż. Dimitra Gotscheffa z Deutsches Theater z Berlina na I Europejskich Spotkaniach Teatralnych "Bliscy Nieznajomi" w Poznaniu. Pisze Ewa Obrębowska-Piasecka w Głosie Wielkopolskim.

Niemieccy widzowie podobno długo milczą po tym spektaklu. Mają nad czym myśleć. My próbujemy rozmawiać. Ale to nie jest łatwe.

Bułgarski reżyser Dimiter Gotscheff zebrał różne teksty niemieckiego pisarza Heinera Müllera i włożył je w usta dziewięciorga aktorów siedzących na krzesłach na pochyłej scenie. "Germania. Stücke" - pierwszy spektakl festiwalu Bliscy Nieznajomi - to okrutny, pełen sarkazmu, goryczy i bólu poemat o Germanii. Tej legendarnej pełnej mitycznych, walecznych postaci, tej historycznej zaludnionej przez typy bezwzględne, władcze i krwiożercze, a także prostackie oraz tej współczesnej, borykającej się z paskudną przeszłością i szukającej swojego miejsca w dzisiejszej zjednoczonej Europie.

Tekst ma rozrachunkowy, bluźnierczy charakter. Müller rozprawia się z mitami, każąc Nibelungom upijać się, onanizować i nie pytać o powody do walki. Obrywają wielcy romantycy bredzący o prostym ludzie na siermiężnym buraczanym polu. Sucha nitka nie zostaje na dobrych niemieckich żonach, które prosto z kuchni, z kościoła, od dzieci biegną za mężem rzeźnikiem nad rzekę, żeby patrzeć, jak ten się topi. A mężowie, ojcowie, synowie i bracia... Brak słów.

Spektakl to ciąg etiud granych oszczędnie, surowo, precyzyjnie. Nieznacznie zmienia się układ krzeseł, światło, aktorskie konfiguracje. Cały czas najważniejszy jest tekst: szeptany, skandowany, śpiewany, cedzony... Wypowiadany słowo po słowie. Zdanie po zdaniu. Prawda po prawdzie. Aktorzy szukają dla niego scenicznej obecności w prostych, celnych, mocnych etiudach. Na scenie pojawiają się też muzycy: grają na elektronicznych instrumentach skowyt, wrzask, jazgot, spazm... Zbiorową, narodową tragedię.

W tej historii nie ma białych plam, przemilczanych tematów. Bezwzględność traktowana jest bezwzględnie, okrucieństwo okrutnie, podłość podle - z porażającą precyzją, dokładnością i systematycznością, krok po kroku, aż do... No właśnie, do czego? To wycinanie skalpelem narodowych ran? Przejeżdżanie po nich czołgiem? Strzelanie do nich seriami z maszynowego karabinu? Posypywanie solą? Branie pod lupę? Czyszczenie ługiem? Nie wiem. Pewnie musiałabym zobaczyć ten spektakl jeszcze raz. Pewnie trzeba by się do tej okrutnej lekcji historii lepiej przygotować. Nie umiem patrzeć na nią niemieckim okiem z oczywistych powodów: to nie moja opowieść, nie moje doświadczenie, nie moja trauma i nie mój sposób postrzegania, nazywania świata. Nie mnie też sądzić, czy prawda wyrażona w tak bezpośredni sposób przynosi oczyszczenie, ukojenie, zrozumienie... Ten spektakl bardzo mnie oddalił od świata, który jest tuż-tuż... Wydawał się oswojony i rozpoznany. Teraz trzeba się go będzie uczyć od nowa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji