Artykuły

Genius Loci. Odsłona dziesiąta

"Dziady" w reż. Lecha Raczaka na festiwalu Genius Loci w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Jarosław Wójtowicz z Nowej Siły Krytycznej.

"Dziady" w reżyserii Lecha Raczaka są oparte na nietypowym opracowaniu dramaturgicznym. W przedstawieniu zastosowana została inna niż w dziele Mickiewicza kolejność scen, a nawet poszczególnych fragmentów; wykorzystane zostały spore fragmenty "Ustępu". Wiele kwestii w spektaklu nie jest wypowiadanych przez te same postaci, co w dramacie. Partie Gustawa-Konrada zostały rozpisane na kilku aktorów. Ponadto większość aktorów występujących w legnickich "Dziadach" gra po kilka postaci. Choć rozwiązania dramaturgiczne, jakimi posłużył się Raczak, zaskakują, niewiele można na ich podstawie sformułować nowych wniosków dotyczących interpretacji "Dziadów".

Mimo ingerencji w układ tekstu, przedstawienie Raczaka pozostaje wierne literackiemu pierwowzorowi - czy raczej pewnym utrwalonym w tradycji wyobrażeniom o nim. "Dziady" Raczak potraktował jako zbiór klisz, związanych z jednej strony z założeniami estetyki romantycznej (między innymi o tym, że dzieło sztuki powinno apelować przede wszystkim do emocji), z drugiej - z tradycją wystawiania arcydramatu w polskim teatrze.

Przedstawienie zaczyna się w ciemności. Słychać z głośników pieśń: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie?" Powoli scena się rozjaśnia. Scenografię legnickiego spektaklu tworzą podłużny podest i znajdujące się po dwóch jego stronach wejścia przypominające niezamknięte klatki. Na scenę wchodzą uczestnicy obrzędu dziadów, zasiadają przy dwóch stołach. Rozpoczynają się dziady. Panuje podniosła, tajemnicza atmosfera. Przywoływane są dusze czyśćcowe. Po zakończeniu rytuału pojawia się zjawa, która nie chce przemówić ani opuścić kaplicy. Podchodzi do kobiety, przypatruje się jej. Mężczyzna, który się ukazał, to zapewne porzucony kochanek.

Scena odprawiania dziadów kończy się wypędzeniem uczestników obrzędu z kaplicy przez Księdza. Znikają stoły. Księdza odwiedza Gustaw, a właściwie czterech Gustawów. Ksiądz rozmawia z nimi jak z jedną osobą. Poza wyglądem zewnętrznym czterech Gustawów nic bowiem nie różni. Są młodymi, pełnymi energii, zwyczajnymi ludźmi, mówią w podobny sposób, mają wspólne doświadczenia. Brali udział w obrzędzie dziadów. Pobierali niegdyś u Księdza nauki, lecz teraz oskarżają go o fałsz. W następnych scenach będą to więźniowie i przeciwnicy panującej władzy.

Rozbicie integralności Gustawa-Konrada nie ma znaczenia psychologicznego. Raczak nie pokazuje wyraźnie różniących się od siebie oblicz tej postaci, lecz stara się udowodnić, że każdy jest Gustawem-Konradem. O duszę każdego rozgrywa się ta sama walka między siłami dobrymi i złymi. Aktorzy grający aktywnych uczestników walki o Gustawa-Konrada czyli dwójka diabłów, jeden z aniołów, ksiądz Piotr i Senator są jedynymi, którzy nie zmieniają w przedstawieniu ról, co sugeruje, że człowiek nie ma wpływu na własny los (wbrew słowom: "Człowieku! gdybyś wiedział, jaka twoja władza!").

Senator i ksiądz Piotr stanowią przeciwieństwa. Senator ulega wpływowi diabłów, stale obecnych w jego siedzibie. Ksiądz Piotr zaś reprezentuje te same wartości, co anioły, nieobecne nawet w wyobraźni Nowosilcowa. Moralitetowy konflikt Raczak opiera w "Dziadach" na antynomii władza - wolność. Konradowie wygłaszając fragmenty Wielkiej Improwizacji mówiące o pragnieniu władzy i świadczące o buncie przeciw władzy Boga, pogrążają się w szaleństwie.

Ksiądz Piotr uwalnia Konradów od obłędu, a kolejne odsłony walki (konfrontacja z urzędnikami pracującymi dla Nowosilcowa, groteskowy bal u Senatora, w czasie którego jedynie urzędnicy nie mają twarzy zakrytych maskami w kształcie zwierzęcych łbów) kończą się klęską Senatora i jego ludzi. Widzenie księdza Piotra, rozpisane na kilka osób, wydaje się wyrazem pewności ostatecznego zwycięstwa nad złem. Jednak w ostatniej scenie legnickich "Dziadów" ksiądz Piotr jest trzymany przez diabłów. Zwycięstwo (uzyskanie wolności od zła) jest więc niemożliwe.

"Dziady" Raczaka irytują. Przeszkadza manieryczne, nadekspresyjne aktorstwo. Denerwuje wtórność inscenizacji, zwłaszcza względem "Dziadów" Swinarskiego, których stylistykę legnickie przedstawienie kopiuje. Spektakl Raczaka nie sprawdził się także jako propozycja nowej interpretacji Mickiewiczowskiego arcydramatu. Mimo zastosowania kilku ciekawych zabiegów (zwłaszcza dramaturgicznych), przedstawienie razi banalnością. Legnickie "Dziady" są świadectwem bezradności współczesnego teatru polskiego wobec tradycji romantycznej.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji