Artykuły

Kamil Maćkowiak gra w "Korowodzie" Jerzego Stuhra

- Gdziekolwiek się pojawiam, staram się podkreślać mój teatralny kontekst. Nie prowadzę nachalnej autopromocji. Sporadycznie udzielam wywiadów, "nie bywam", jestem w tym konsekwentny - łódzki aktor KAMIL MAĆKOWIAK bilansuje pracę w teatrze i filmie.

Kamil Maćkowiak gra w "Korowodzie" [na zdjęciu] Jerzego Stuhra. Główna rola w filmie to debiut na dużym ekranie aktora Teatru Jaracza.

Kiedy pojawiły się pierwsze informacje o filmie, media obwołały go obrazem o teczkach. Temat lustracji jest jedynie kręgosłupem fabuły - obserwujemy zmaganie się bohaterów z prawdą, a także odmienny stosunek starszego i młodszego pokolenia do świata wartości. Lawina zdarzeń zaczyna się, gdy Bartek (grany przez Maćkowiaka) jadąc w przedziale pociągu odbiera zostawioną przez pasażera komórkę...

Krzysztof Kowalewicz: Czy gdyby scenariusz Ci się nie podobał, to i tak zgodziłbyś się zagrać w "Korowodzie", bo w ręce Stuhra należy się po prostu oddać?

Kamil Maćkowiak: Na początku gwarantem produkcji było tylko nazwisko reżysera. Nie znałem ani scenariusza, ani szczegółów postaci. Z czasem te rzeczy utwierdziły mnie w przekonaniu, że dokonałem dobrego wyboru. Stuhr zadziwiająco dużo o mnie wiedział, znał mój rodowód teatralny. Dość szybko złapaliśmy dobry kontakt i mogliśmy pracować w bezstresowej atmosferze. Reżyser mi ufał, widział, że rozumiem postać, często dawał mi swobodę i mogłem proponować swoje pomysły, nawet ingerować w tekst. Generalnie autorzy nie mają dystansu do tego, co napisali, każdą zmianę traktują jak zamach na ich suwerenność.

Co myślisz o lustracji?

- Dla mnie, jak i dla mojego bohatera, jest to mało interesująca przeszłość. Nie potrzebuję takiego rozliczenia z prawdą. Wolę, żeby ludzie skoncentrowali się na aktualnych problemach, a nie rozliczali innych, którzy z wielu powodów, czasem łamani, szantażowani, podlegali okropnym manipulacjom. Trzeba o tych czasach zapomnieć i koniec. Łatwo mi o tym mówić, dla mnie to historia, ale dla pokolenia moich rodziców czy Jerzego Stuhra potrzeba rozliczenia jest ważna, bo dotyczy ich młodości.

Jednak film mówi o tym, że wszyscy tkwimy w kłamstwie i dla własnego spokoju chętnie je pielęgnujemy.

- Moja postać to dość typowy przykład reprezentanta młodego pokolenia. Często nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak jesteśmy zakłamani. Gdybyśmy mieli dzisiaj rozliczyć się w swoich sumieniach, to takiej hipokryzji, jaka towarzyszy nam w codziennym życiu, jest niewspółmiernie dużo w porównaniu z pokoleniem naszych rodziców. Oni mieli inne zasady, moralność, inne poczucie godności. Dzisiaj nie zdajemy sobie sprawy, jak często dokonując tak moralnie dwuznacznych wyborów, rozmywamy granice między dobrem a złem.

Nie czujesz, że żyjesz za szybko?

- Żyję szybko, ale to przede wszystkim efekt pracy w dwóch miastach i ciągłego podróżowania między Łodzią a Warszawą. Teatr i serial czasami trudno mi pogodzić. Nie spodziewałem się nigdy, że dojdzie do sezonu, w którym nie będę miał czasu na przygotowanie teatralnej roli, chociaż zawsze podkreślam, że teatr to dla mnie absolutny priorytet. Niestety, im jestem starszy, tym wybory stają się trudniejsze.

Za to jesteś widoczny w mediach. Można Cię zobaczyć w wywiadach w stacji TVN Style czy programie "Dzień dobry TVN".

- To efekty pracy w serialu i jeden z warunków umowy. Gdziekolwiek się pojawiam, staram się podkreślać mój teatralny kontekst. Nie prowadzę nachalnej autopromocji. Sporadycznie udzielam wywiadów, "nie bywam", jestem w tym konsekwentny. Promocja jest jednym z etapów każdej realizacji. Wiem, że muszę przestać dawać sobie podświadomie taryfę ulgowa na tego typu działania. "Autsaiderzy" też musza się jakoś w tej machnie zmieścić. U nas wciąż jest ciężko młodemu aktorowi z zawodowym kręgosłupem. Los niejednokrotnie próbował mi go złamać - ja sobie też, ale okazał się bardzo silny.

A może lepiej dać sobie z całą reszta spokój, pogodzić się z materialną mizerią i trzymać się wyłącznie scenicznych desek?

- Wszystko zależy od tego, czy będę dostawał ciekawe role, czy reżyserzy odważą się obsadzać mnie wbrew moim warunkom, także emocjonalnym, bo chciałbym szukać nowych środków wyrazu. Praca w serialu to dla mnie lekcja, innego rodzaju, bo seriale są z złożenia uproszczeniem, ale potrzebnym. Poza tym w teatrze zacząłem grać bardzo młodo i bardzo trudne role na wysokim emocjonalnym diapazonie. Może przyszedł moment chwilowego zmęczenia? Może dlatego teraz potrzebuję przeciwwagi dla pracy w teatrze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji