Artykuły

Nobilitacja aktora

Tytuł doktora honoris causa to najwyższa z godności akademickich, przyznawana przez uczelnie ludziom o niekwestionowanym dorobku zawodowym i nieprzeciętnych walorach osobistych. Jerzy Stuhr - uhonorowany tym tytułem przez Senat Uniwersytetu Śląskiego - uznał go jednak nie tylko za cenne wyróżnienie osobiste, ale i za nobilitację całego środowiska, szczególnie zaś aktorów-pedagogów - pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.

Znakomity aktor teatralny i filmowy, reżyser i nauczyciel akademicki, rektor Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej im. Ludwika Solskiego w Krakowie, profesor Jerzy Stuhr jest 35- doktorem honoris causa w czterdziestoletniej historii śląskiej uczelni.

- Uniwersytet - mówił w czasie uroczystość rektor UŚ prof. Janusz Janeczek - nadając godność doktora honorowego kieruje się wewnętrzną potrzebą wyeksponowania wybitnych postaci, których działalność i osiągnięcia wpisują się w kanon wyznawanych przez niego wartości. Jest w tym chęć zwrócenia uwagi szerszej publiczności na istnienie rzeczywistych autorytetów.

Ceremonia wręczania tytułu doktora honoris causa przebiega zawsze wedle ustalonego porządku, co czyni tę uroczystość wyjątkową; zarówno w życiu doktoranta, jak i społeczności akademickiej. Jednym z jej elementów jest laudacja, czyli specjalna mowa przedstawiająca dokonania osoby otrzymującej tytuł. Wczoraj w zastępstwie prof. Tadeusza Miczki, promotora doktoratu honorowego dla Jerzego Stuhra, wygłosił ją dziekan Wydziału Filologiczne UŚ -prof. Piotr Wilczek, który odczytał też łacińską formułę potwierdzającą przyznanie tytułu przez szacowne grono senatu uczelni. Recenzentami dorobku wybitnego aktora byli: prof. Jerzy Woźniak - rektor PWSFTviT w Łodzi, prof. Mikołaj Grabowski z krakowskiej szkoły teatralnej oraz prof. Krzysztof Zanussi z Uniwersytetu Śląskiego.

Bohater uroczystości.

Był niebywale wzruszony, czego nie udało mu się pokryć nawet wieloletnim doświadczeniem scenicznym. Na wszelki wypadek zaczął więc... cytatem z Witkacego, adekwatnym zresztą do powagi uroczystości - "chwila jest szczególna". Szybko odzyskał jednak wigor, ceremonia odbywała się bowiem w Teatrze Śląskim, a więc w miejscu, w którym nawet ściany sprzyjają stremowanym aktorom. - Ale mam widownię - ucieszył się Jerzy Stuhr, patrząc na wypełnioną salę - rodzina, przyjaciele, tuzy nauki polskiej, moi studenci i moi nauczyciele. Muszę zapamiętać ten moment, to jest przecież widownia mojego życia!

Potem wykład był jednak poważny i bardzo poruszający. Jerzy Stuhr - od dziesięciu lat wykładowca na Wydziale Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego - mówił pięknie o sensie bycia artystą i kolejnego etapach swojej twórczości. O młodzieńczym okresie mądrego naśladowania mistrzów Jerzego

Grzegorzewskiego, Tadeusza Łomnickiego, Jerzego Grotow-skiego, a także starszych kolegów - Gustawa Holoubka, Leszka Herdegena i Marka Walczewskiego. O drugim okresie w życiu każdego artysty - czasie buntu, kiedy uczył się stawiać pytania i dostrzegać rolę, jaką może spełniać aktor, wyrażający głośno wątpliwości swoich widzów. O smudze cienia wreszcie, w którą właśnie wchodzi, a która zawsze i wprost prowadzi do samotności.

Najmłodszy (stażem) doktor honoris causa UŚ zdradził też, że Katowice - ulica Warszawska - były jednym z pierwszych jego adresów. Zamieszkał tu w wieku dwóch miesięcy, gdy ojciec otrzymał w Katowicach pracę. Wyznał, że ceni zamiłowanie Ślązaków do konkretu, ich rzetelność i konsekwencję.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji