Artykuły

Studium martwego kazania czyli WROSTJA

"Wielkie kazanie księdza Bernarda" w reż. Krzysztofa Jasińskiego z Teatru STU w Krakowie na Wrocławskim Festiwalu Teatrów Jednego Aktora. Pisze Marta Bryś z Nowej Siły Krytycznej.

Po raz czterdziesty pierwszy (!) rozpoczął się Wrocławski Festiwal Teatrów Jednego Aktora. Zaproszone monodramy rywalizować będą o kilka atrakcyjnych nagród, a widzowie mają szansę obejrzeć zarówno inscenizacje tekstów autorskich, jak i Shakespeare'a, Gogola, Tołstoja. Festiwal ma swoją renomę, co zrozumiałe, ponieważ jest jednym z niewielu, który w centrum uwagi stawia aktora. Tegoroczny festiwal wiele uwagi poświęci twórczości Shakespeare'a, czemu towarzyszyć będą sesje teoretyczne i prezentacje książek.

Monodram Jerzego Treli "Kazanie księdza Bernarda" w reżyserii Krzysztofa Jasińskiego został zaproszony jako prestiżowy, gwiazdorski. Miał być rodzynkiem festiwalu, ale póki co jest co najwyżej kamieniem - nieporadnym, ciężkim, topornym, dosłownym. Nawet niekwestionowany talent Jerzego Treli zdał się na niewiele. Monodram, będący kazaniem bernardyna do wiernych, nawołaniem do cnotliwego życia, jest pięćdziesięciominutowym krzykiem, z którego nic nie wynika. Aktor chodzi wokół wielkiego fotela papieskiego, symbolu władzy, który obchodzi, siadając w nim dopiero na końcu spektaklu. Ciągłe odwoływania wprost do widzów, kierowanie do nich konkretnych zarzutów, miało pozbawić widza komfortu słuchania i wzbudzenie w nim wyrzutów sumienia. Trela ponosi jednak całkowitą porażkę, ponieważ jego ksiądz rzuca ogólnikowe, nic nie znaczące wyzwiska - "siedzi w was szatan", "czart was opętał", "on jest wszędzie, wszędzie, wszędzie". A jak wszędzie, to nigdzie, a jak opętał wszystkich, czyli nikogo szczególnie. I tak dalej, i tak dalej. Nawet ironiczna przerwa na kilka łyków wody zostaje zaprzepaszczona, bo Trela po kilku sekundach ciszy ponownie wraca do krzyków. Jego strofowanie jest tym bardziej jałowe, że nie wiemy, kim jest ksiądz, więc nie ma w nas, widzach, żadnego autorytetu, aby stanowczością cokolwiek wyegzekwować, do czegoś przekonać. Jasiński chciał, by Trela żarliwością przekonał widzów-wiernych do zmiany życiowej postawy. W tej sytuacji, jeśli aktor na chwilę traci impet i energię, staje się miałki, nijaki i drażniący. Zupełnie niezrozumiała jest metaforyczna interwencja Boga (grzmoty), który pojawia się jako dowód na słowa księdza.

Wydaje się, że najcięższym grzechem monodramu jest uporczywe ujawnianie obecności widzów. Jeśli aktor i reżyser mówią: "wiemy, że tu jesteście" to znaczy, że jesteśmy jako widzowie, a nie wierni. W tej sytuacji aktor-ksiądz stawiany jest w niejasnej sytuacji, bo musi w nie swoim imieniu namówić nas do pobożności. Po co? Nie wiadomo. Monolog autorstwa Leszka Kołakowskiego jest kolażem rozmów z Diabłem różnych postaci literackich, różnych osobowości, historii. Wymagają zatem klucza, który złączy fragmenty w spójny monolog. Niestety, "Kazanie księdza Bernarda" zainteresuje być może przyszłych księży, którzy będą chcieli dowiedzieć się, jak nie należy wygłaszać kazań, jeśli chcemy, by cokolwiek z nich wynikało dla słuchaczy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji