Artykuły

Gdzie jest wyjście z kultury przemocy?

"Śmierć Człowieka-Wiewiórki" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Jeleniogórskim. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

Na przykładzie historii RAF działająca od niedawna na polskich scenach Natalia Korczakowska mówi o nieuchronności cierpienia zadawanego przez bezmyślnych ludzi o dobrych chęciach.

Hasło reklamowe Natalii Korczakowskiej mogłaby brzmieć tak: "Tylko dziś, tylko u nas, zagrasz awatarem Ulrike Meinhof! Tylko u nas świat, w którym żyjesz zobaczysz jako park rozrywki dla wiecznie niedojrzałych naprawiaczy świata". Tyle że dla Korczakowskiej reklama jest takim samym narzędziem przemocy jak terroryzm, mody (także intelektualne) i teatr.

Reżyserka i poetka znana warszawskiej publiczności m.in. ze "Strefy działań wojennych" (TR Warszawa), "Verklärte Nacht" (Studio Teatru Narodowego) i "Pensjonatu Madryt" Agłai Veteranyi (M25), w tekście "Śmierci Człowieka-Wiewiórki" znalazła materiał do gry w mity. Dla Korczakowskiej opowieść o Baader-Meinhof to tylko pretekst do pokazania, jak chętnie i skutecznie produkujemy techniki, dzięki którym odrywamy się od rzeczywistości. Nie chodzi tylko o gry komputerowe, społeczności Second Life, media, książki. Chodzi także o odurzanie się poczuciem misji - czy to społecznej, politycznej czy artystycznej.

W spektaklu mamy wielopiętrową konstrukcję w stylu "reżyserowany-reżyserowana". Słodziutka, dziewczęca reżysereczka (Anna Ludwicka) z kucykiem zmusza aktorów do najbardziej przerysowanych interpretacji ról członków RAF Człowieka-Wiewiórki (Robert Mania), Policjanta o Gołębim Sercu (Andrzej Kępiński), Szczęśliwego (Jarosław Dziedzic) - syna Gudrun Ensslin (Magdalena Kuźniewska). O poziom niżej w historii RAF jest Ulrike Mienhof (Lidia Schneider), "reżyserująca" ideologicznie nieokrzesanego Baadera (Piotr Żurawski), próbująca nadać jego prymitywnej energii, poprawność gramatyczną. Nad wszystkim góruje Korczakowska. Przerzuca swoich aktorów między widowiskowo-filmowymi konwencjami, w pokaz mody rewolucyjnej wplata fragmenty Hannach Arendt i Jeana Baudrillarda. Piękni, młodzi, modnie ubrani i uśmiechnięci artyści defilują jak na wybiegu z autokrytycznymi komentarzami na ustach, by zaraz potem strzelać do siebie, jak banda bawiących się w wojnę dzieciaków.

"Śmierć Człowieka-Wiewiórki" mówi o nieuchronności cierpienia zadawanego przez bezmyślnych ludzi o dobrych chęciach. Bo czy za zbrodnie RAF-u można winić tych sympatycznych, bohaterskich ludzi, do których początkowo wdzięczyła się nawet policja, a których wizerunki można dziś kupić na kubkach i koszulkach? Czy można winić intelektualistów, że zamiast ich powstrzymać, dołączali do nich? Podczas napadu na bank Gudrun przypadkowo oddaje strzał w wątrobę Człowieka-Wiewiórki, zbiorowej ofiary RAF, ginącej raz dziennie, codziennie. Ach, gdyby można było cofnąć czas... Ale reżyserka cofa czas i wszystko powtarza się z groteskową nieuchronnością. Świetnie wymyślona jest też relacja dojrzałej, znudzonej życiem Meinhof i emanującego łotrzykowską męskością Baadera. Meinhof jest wobec niego zarazem matczyna i uległa. Potrafi zachować twarz liberalnej ironistki, a zarazem uważa się za świnię i dziedziczkę klasy, którą nieskażeni refleksją Baader i Ensslin mają prawo zmieść z powierzchni ziemi.

Aktorzy często wkraczają w sceny kolegów z krzykiem "Gdzie jest wyjście?". To pytanie można by zadać także współczesnej kulturze przemocy. Ucieczka z terroru marek w ideologię "No Logo" okazuje się pozorna, a sztuka, która ma wyzwalać, sama opiera się na technikach manipulacji i przymusu.

Sukces Korczakowskiej pokazuje, że po Legnicy i Wałbrzychu Jelenia Góra ma szansę stać się brakującym ogniwem południowego Trójkąta Teatralnego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji