Artykuły

Ostatni wielki romantyk

Był, i wciąż jest, jednym z symboli polskiego kina. Miał na koncie kreacje w filmach Wojciecha Jerzego Hasa, Andrzeja Wajdy oraz Andrzeja Munka. Był znakomitym aktorem i wielką, fascynującą tajemnicą. Mężczyźni chcieli być tacy jak on. Kobiety o takich jak on marzyły.

Szlachetna, pociągła twarz i zamyślone, chwilami wręcz nieobecne spojrzenie ciemnych oczu. Taki był Jasio Krone z "Pokolenia", podchorąży "Korab" z "Kanału" i, przede wszystkim, Paweł z "Pożegnań". Taki mógł być też Maciek Chełmicki z "Popiołu i diamentu", którego bardzo chciał zagrać. Był pierwszym polskim aktorem filmowym, który nie bat się korzystać z doświadczeń gwiazd Hollywood. Najwyżej cenił sobie Humphreya Bogarta i jego oszczędny styl. Tadeuszowi Janczarowi często też wystarczył tylko gest choćby sposób palenia papierosa, by widzowie dowiedzieli się o jego postaci więcej niż z kartki tekstu.

Polskie drogi

W jego biografii film w zadziwiający sposób połączył się z życiem, stając się odbiciem osobistych doświadczeń i przeżyć. Jego losy i losy rodziny Musiałów, bo takie nazwisko rodowe nosił, pełne są tragicznych wydarzeń, podobne do losów wielu polskich rodzin.

Urodzony w 1926 roku w rodzinie wojskowego, zamieszkały w podwarszawskim garnizonowym Rembertowie, przeżył z matką i siostrą tułaczkę września 1939. Ojca na początku wojny rozstrzelali Rosjanie pod Oszmianą. Siostra zmarła na gruźlicę z powodu wycieńczenia.

W czasie okupacji uczył się i pracował. Wziął na siebie obowiązek utrzymania rodziny. Byt też członkiem grup Szarych Szeregów i żołnierzem AK, ale z prawego brzegu Wisty do powstania nie dotarł. Niecierpliwość i chęć włączenia się do walki popchnęły go do wojska. Zgłosił się na ochotnika do I Dywizji Wojska Polskiego Wojnę zakończył w Berlinie.

Bohater romantyczny

Dyplom aktorski otrzymał w 1948 roku, pracując jednocześnie w Teatrze Domu Wojska Polskiego. Potem były sceny Olsztyna, Łodzi, Warszawy i wkrótce - wielka kariera filmowa.

Grał w najważniejszych filmach tamtych lat. Ukazywał ludzi poszukujących swojego miejsca w tuż przedwojennej, wojennej i powojennej rzeczywistości. W jego ekranowym sposobie bycia wrażliwość i niepokój łączyły się z wewnętrznym skupieniem oraz wielką intensywnością przeżyć.

Uważano go za uosobienie romantycznego bohatera tamtej epoki, Kordiana pokolenia Kolumbów, choć sam był jak najdalszy od takiej pozy. Chętnie przyjmował przecież role komediowe ("Dziewczyna z dobrego domu"), grał w dramatach obyczajowych ("Złoto"), filmach historycznych i serialach ("Chłopi", "Dom").

Był życzliwy i koleżeński. Po premierze "Popiołu i diamentu" gorąco gratulował Zbyszkowi Cybulskiemu roli Maćka, którą przecież sam chciał zagrać. Mówił: - Stawy starczy dla wszystkich.

Mroczna tajemnica

Jego żona, nieżyjąca już aktorka Małgorzata Lorentowicz, tak wspominała trudne dla nich lata 70.: - Wesoły, bezkonfliktowy, pełen temperamentu, stał się powoli zamyślony, smutny i małomówny. Cierpiał też na bezsenność. Stopniowo ogarniał go lęk - bał się wychodzić na scenę. Od tego czasu zaczęła się walka o zdrowie, a nawet o życie Tadeusza.

Po raz ostatni pojawił się na ekranie w mrocznej roli doktora Kazanowicza w serialu "Dom". Zagrał człowieka boleśnie doświadczonego przez życie. Jego poruszające pożegnanie dozorcy Popiołka (Wacław Kowalski) na cmentarzu żarliwymi, słowami: - Panie Boże, tak się nie robi - na trwałe zapisało się w pamięci telewidzów. Było to również symboliczne pożegnanie aktora. Tadeusz Janczar zmarł 31 października 1997 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji