Artykuły

Chłopak jak z bajki

- Ja się nigdy nie zachłystywałem Warszawą i tym, co robię w stolicy. Nie mam potrzeby wyjeżdżania na stałe do Berlina czy Londynu, poza tym nie stać mnie na to, ażeby na tyle zmienić swoje życie, by tam wyjechać, żyć i pracować. Nie wyobrażam sobie mieszkania poza Polską - mówi RAFAŁ MAĆKOWIAK, aktor TR Warszawa.

Nie lubisz wywiadów.

- Wywiady traktuję jako część mojego zawodu. Czuję się zobowiązany do promocji swojej pracy i wypowiadania się na jej temat. Natomiast nienawidzę gazetowych gadek o życiu - o moim życiu w szczególności. Uważam, że nie mam nic wyjątkowego na ten temat do powiedzenia.

To kokieteria?

- Nie, po prostu moje życie nie jest specjalnie interesujące. Nie mam śmiesznych historii, które mógłbym opowiadać. Nie sądzę też, żebym był autorytetem w jakichś sprawach.

Twoje wycofanie wynika z faktu, że chcesz rozdzielać prywatność jedynie między swoich najbliższych, czy też z twojej skrytości?

- Czasami zdarza mi się przeczytać wywiad i tych, które są dobre, jest naprawdę niewiele. Żeby móc coś powiedzieć, trzeba najpierw coś przeżyć, mieć doświadczenie, jakąś wiedzę. Śmieszą mnie wywiady z młodymi gwiazdkami, które wypowiadają się na życiowe tematy. Te osoby są siłą rzeczy wpychane w rolę autorytetów.

Ale ty - jako aktor, który gra również w serialach - dla typowej pani Jadzi jesteś postacią, do której będzie się odnosiła 1:1.

- Seriale dla wielu ludzi wpisują się w nurt Verbatim. W takim razie powinienem brać odpowiedzialność za to, co mówię jako postać w filmie.

A bierzesz?

- Nie chcę brać takiej odpowiedzialności.

A propos wizerunków - moje koleżanki z redakcji uważają, że jesteś uroczy, (śmiech)

- Dziękuję bardzo. Uroczy - co za straszne słowo!

Nie wiem, czy nie gorsze od "słodki"...

- Tak!

Ale skoro już jesteśmy przy słodkości... Jesteś aktorem, który wystąpił w kilku istotnych projektach, u Wojcieszka, Warlikowskiego, Klaty. Grałeś postaci z charakterem, wyraziste. Można by pomyśleć, że to odzwierciedlenie tego, jaki jesteś w realu, a mam wrażenie, że twój obraz to raczej - grzeczny chłopiec.

- Nigdy nie miałem takiej potrzeby, żeby budować swój image. Jest to obce mojej naturze i niewygodne, bo nie potrafię się zachowywać w życiu prywatnym w sposób sztuczny. Kreowanie siebie, to wszystko, co się wiąże z megablichtrem, to może i jest dobre na poziomie Hollywoodu...

Każdy ma takie Hollywood, na jakie go stać...

- W Polsce z tego powodu czuję zażenowanie. Można też nie mieć Hollywoodu! Nie mam poczucia, że powinienem w związku ze swoją osobą cokolwiek budować. I tak nic nie mogę zrobić z tym, jak jestem odbierany. A czy jestem uroczym i słodkim chłopakiem? Pewnie nie jestem typem zadymiarza czy zawadiaki - choć to strasznie archaiczne słowo.

Czy twoje uciekanie od kontekstów publicznych ma związek z próbą maksymalnego skupienia się na pracy aktorskiej?

- Uważam, że tak powinno być. Wiesz, w tym nie ma żadnego planu marketingowego. Są ludzie, którzy lubią się oglądać na okładkach i są tacy, którzy za tym nie przepadają. Ale ci pierwsi też są potrzebni.

W jednym ze swoich wywiadów powiedziałeś, że Warszawa jest dla ciebie szczytem, jeżeli chodzi o życie zawodowe. Nie masz aspiracji do grania na deskach Petersburga, Londynu czy Nowego Jorku?

- Sądzę, że byłoby to fantastyczne doświadczenie i bardzo bym chciał. Uważam też, że to, co robię, jest bardzo mocno związane z miejscem, w który się urodziłem i z miejscem, w którym żyję. Przy dużej uniwersalności rzeczy, w których biorę udział, to jednak zawsze się wiąże z jakimiś korzeniami, z czegoś wypływa. Przede wszystkim to powinno ruszać ludzi, którzy tu mieszkają, i mnie, który tu mieszkam. Zapytałeś akurat o teatr - gdybyś zapytał o film, to bym powiedział, że nie mam potrzeby grania gdziekolwiek indziej.

Nie?!

- Nie. Bo nie uważam, że mógłbym tam zrobić coś, co bardziej mnie obchodzi niż to, co mogę zrobić tu - abstrahując od sytuacji polskiego kina i jego poziomu. Teatr jest bardziej eksperymentujący i w tym sensie można by myśleć o zrobieniu czegoś fajnego poza granicami Polski.

A pojawiały się tego typu propozycje?

- Nie.

Mam wrażenie, że podtrzymujesz już trochę zużytą historię osoby, która z małego miasteczka trafia do metropolii.

- Przyjeżdżając do Warszawy z Opola nie miałem wcale takiego wrażenia, że się skądś wyrywam. To się stało niejako przypadkiem. Gdyby w Opolu była szkoła teatralna, to nie musiałbym wyjeżdżać. Ja się nigdy nie zachłystywałem Warszawą i tym, co robię w stolicy. Nie mam potrzeby wyjeżdżania na stałe do Berlina czy Londynu, poza tym nie stać mnie na to, ażeby na tyle zmienić swoje życie, by tam wyjechać, żyć i pracować. Nie wyobrażam sobie mieszkania poza Polską.

Masz się blisko z Vasiną, projektantką mody i stylistką. Ubiera cię?

- Vasina ma super gust, a ja nigdy nie przywiązywałem wagi do ubioru, więc jak ktoś mi mówi, że w czymś wyglądam dobrze czy kupuje mi jakąś bluzę na urodziny, to ma wpływ na mój ubiór. Natomiast ja dalej nie przywiązuję do tego szczególnej wagi.

Rozmawialiśmy o twojej skrytosci, ale wyświetlasz się na rozmaitego rodzaju śmietankowych meetingach. Nie jest to forma promocji?

- No co ty! Myśl o tym, że można się tam wypromować, to jakiś obciach. Pojawiam się, to prawda, ale niespecjalnie to lubię. Bywam z uwagi na to, że mamy na przykład cztery zaproszenia i możemy zabrać znajomych. Ale jeszcze nie byłem

zaproszony na fajną imprezę.

Na razie, choć wziąłeś udział w imponującej ilości przedsięwzięć, jesteś trochę na drugim planie. Na co czekasz, aż przyjdzie Lupa i da ci rolę Konrada Wallenroda?

- Nie wydaje mi się, żeby Lupa...

Wystawiał Mickiewicza (śmiech)?

- Nie wydaje mi się, żeby Lupa brał do współpracy ludzi, którzy są w "Gali" na ostatnich stronach. Zawsze wierzyłem, że mogę siebie wypromować tylko robiąc dobrze to, co mam do zrobienia. To moja praca ma mnie promować! Nie chciałbym nawet przypuszczać, że o coś innego mogłoby chodzić, choć wiem, jaka jest rzeczywistość. I wiem, że żyjemy w czasach, w których profesjonalizm i wartość zawodowa ma małe znaczenie. Nie wyobrażam sobie, żebym mógł wchodzić komuś w dupę!

Jesteś zadowolony ze swojego miejsca w TR?

- Nie wyobrażam sobie innego miejsca, w którym mógłbym grać. Nie wyobrażam sobie teatru w klasycznej formie.

Powiedziałeś kiedyś, że jesteś dumny, że możesz grać w "Ekipie" Agnieszki Holland taką postać jak Hubert Kowerski. Z całym szacunkiem dla scenarzystów i dla ciebie - Hubert nie jest figurą, z której można być szczególnie dumnym

i mam tu na myśli jego rys psychologiczny.

- Jestem dumny, że gram w tym serialu, jestem dumny, że Agnieszka mnie wybrała. Uważam, że ta postać jest ciekawa - funkcjonuje w wielu wymiarach i jest dla mnie pewnym wyzwaniem. To są oczywiście moje odczucia przy pracy nad tą rolą. W tej postaci tak naprawdę jest kilka postaci.

A nie brakuje ci w niej pewnej zadziorności charakteru - wódka, dziwki, te sprawy?

- Nie, nie uważam, żeby to było konieczne.

A jak jest z tobą i z wódką?

- No, chodzę. Ale wolę wino i whisky.

Jaka whisky: na bogato czy 0,7 za 30 złotych?

- Najczęściej kupuję whisky VAT 69 - 0,7 kosztuje w Albercie chyba 32 zfote.

Ja popijam polską Dark Whisky (śmiech).

- VAT to whisky, którą zamawiali amerykańscy żołnierze stacjonujący w Europie - to jako bajer, bo oglądałem Kampanię braci. Po prostu bardzo smaczna i tania whisky.

Nie rozczarowała cię "Ekipa"? Wiem, że tobie trudno o tym mówić, ale spróbujmy. Czy główne postaci nie są zbyt jednoliniowe, banalne?

- Dlaczego uważasz, że to jest banał? Bo jest bajkowe?

Gdyby Dostojewski pisał w tak nieskomplikowany sposób o dobru i złu i nie komplikował psychologii swoich bohaterów - to jego literatura niczym by nie odbiegała od Grocholi, a ten serial to trochę taka polityczna Grochola. Szczerze,

to spodziewałem się czegoś więcej po Holland.

- Może i trochę tak jest, że z tego serialu wyziera naiwność, na przykład pomysły nowego premiera.

Może Holland przesiąkła hollywoodzką manierą i robi z premiera Samuela L. Jacksona z "Negocjatora"?

- Być może. Ale dlaczego z kolei w nas jest takie poczucie, że jeżeli ktoś ma jakiś pomysł, wykorzystuje do jego realizacji inne osoby i spójnie radzą one sobie z problemem - to jest to bajka? Takie myślenie widoczne jest na poziomie podejścia do rzeczywistości. U nas się w ogóle nie wierzy, że niektórzy dają sobie radę.

Nie wątpię, że są tacy ludzie. Po prostu oczekiwałem po Agnieszce Holland większego namysłu i tego, że nie będzie mi sprzedawała prostej międzyludzkiej serialowej papki na ekranie.

- I masz do tego pełne prawo.

***

Rafał Maćkowiak - młody i zdolny, do tego aktor. Jego portfolio może imponować: gra dużo, ale starannie dobiera role. Związany z TR Warszawa, zagrał między innymi w: "Bziku tropikalnym" Witkacego w reżyserii Grzegorza Horsta, "Disco Pigs" Endy Walsha w reżyserii Krzysztofa Jaworskiego, "Helenie S." według Moniki Powalisz w reżyserii Aleksandry Koniecznej, "Weź, przestań" Jana Klaty w reżyserii autora i "Cokolwiek się zdarzy, kocham cię" Przemysława Wojcieszka. U Wojcieszka zagrał też ważne role filmowe, w "Głośniej od bomb" i "W dół kolorowym wzgórzem". Można go było również zobaczyć w "Billboardzie" Łukasza Zadrzyńskiego, "Kochaj i rób co chcesz" Roberta Glińskiego, "Amoku" Natalii Korynckiej-Gruz, "Infernie" Macieja Pieprzycy. Rafał pojawiał się także w serialach, na przykład w "Kasi i Tomku" czy "Na dobre i na złe", nie stał się jednak nigdy serialową twarzą. Teraz oglądamy go w nietypowym serialu political fiction, czyli w "Ekipie" Agnieszki Holland, Magdaleny Łazarkiewicz oraz Katarzyny Adamik.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji