Artykuły

Po cóż nam "Zemsta"?

Życie jest zbyt krótkie, by marnować je na nudne przedstawienia - o "Zemście" w reż. Zbigniewa Stryja w Teatrze Nowym w Zabrzu pisze Anna Wróblowska z Nowej Siły Krytycznej.

Cóż odkrywczego można dziś napisać o "Zemście" Aleksandra Fredry? Swój brak pomysłowości pragnę przykryć stwierdzeniem, że nic. Z takiego samego założenia wyszedł chyba również Zbigniew Stryj, który wyreżyserował komedię w Teatrze Nowym w Zabrzu.

Jego "Zemsta" to przedstawienie jak najbardziej klasyczne, od początku do końca zrobione "po bożemu". Reżyser wraz ze scenografem (Bartłomiej Latoszek) i kostiumologiem (Joanna Puk) zadbali o najdrobniejsze szczegóły świata stworzonego przez Fredrę. Są więc szlacheckie kontusze, są portrety sarmackich przodków, są szable i duża ilość butelek z napitkiem. Jest i panna Klara z płomiennym licem, co źle ulokowała swoje uczucia, jest wdówka łypiąca okiem na młodego Wacława, jest też tchórzliwy samochwał Papkin. Nie zabrakło w gorącej wodzie kąpanego Cześnika Raptusiewicza i pozornie spokojnego Rejenta Milczka. W końcu, jest również mur, o który cały spór się toczy. Można więc pomyśleć, że jest wszystko, co do wystawienia "Zemsty" potrzebne.

Dlaczego więc czterdziestopięciominutowy akt dłuży się niemiłosiernie? Dlaczego Klara (Dagmara Ziaja) rozmawia z ukochanym obdarzając go paskudnym grymasem na twarzy? Dlaczego ów ukochany Wacław (Andrzej Kroczyński) sprawia wrażenie, jakby wszystko było mu obojętne? Dlaczego Papkin (Marian Kierycz) próbuje być Romanem Polańskim z filmowej "Zemsty" Wajdy? Dlaczego tak trudno wysiedzieć na tym w zasadzie poprawnym, zaledwie półtoragodzinnym przedstawieniu? Odpowiedzi są co najmniej dwie. Po pierwsze - bo powtarzane nie śmieszy, a z "Zemstą" większość nas spotkała się w swoim życiu przynajmniej kilka razy. Najpierw wszyscy czytaliśmy komedię w podstawówce, później jakaś pani nauczycielka zaciągnęła nas do teatru na realizację tegoż tekstu. A jeszcze później wszyscy hurtem obejrzeli ekranizację Wajdy. Podniosą się głosy, że to klasyka przecież, że nasze dziedzictwo narodowe, itp., itd. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że nawet klasyka czasem się starzeje i bywa nużąca. To, że "Słowacki wielkim poetą był" nie sprawia przecież, że chętniej po niego sięgamy. Po drugie - przedstawienie jest tak szkolne, że już bardziej być nie może. Zapewne jest to nieoceniony walor dla uczniów, którym nie chciało się czytać pierwowzoru lub akcja okazała się dla nich zagmatwana. Ja jednak szkołę skończyłam jakiś czas temu, a i "Zemstę" czytałam kilka razy, więc wynudziłam się jak ten przysłowiowy mops.

A zatem, drogi Czytelniku! Jeśli właśnie przygotowujesz się do klasówki z "Zemsty", albo jesteś dojrzałym już koneserem klasyki, tudzież twórczości Fredry, wybierz się do Teatru Nowego, a na pewno nie pożałujesz. Jeśli jednak nie wpisujesz się w żadną z wymienionych grup, lepiej zostań w domu. W końcu życie jest zbyt krótkie, by marnować je na nudne przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji