Artykuły

Miejsce dzieła zajmuje wydarzenie

Artystyczna wypowiedź, dzieło sztuki - jeśli dotyka rzeczywistych problemów - prowokuje odpowiedź. Może nią być zachwyt albo sprzeciw. Jednak coraz częściej odpowiedzi nie ma, odpowiedzią jest obojętność. Reakcję ma więc wymusić skandal, ale nawet on mało kogo naprawdę porusza - Juliusz Braun zabiera głos w dyskusji o dylematach, jakie stoją przed kulturą wyższą.

"W dyskusji, której tematem mają być sprawy kultury wysokiej, pojawiam się - tak odczytuję zamysł organizatorów - jako przybysz ze świata mediów. Co tu ukrywać: barbarzyńca. Przyjmuję tę rolę, nie chciałbym jednak - przynajmniej w tym momencie - utożsamiać tego pojęcia z zagrożeniem, jakie świat mediów niesie dla klasycznych wzorów kultury. Choć Antoni Libera nie bez racji wiąże zagrożenia doby współczesnej, - doby barbaryzacji, degradacji kultury, bełkotu i wulgarności właśnie ze światem mediów, pójdę raczej w kierunku wskazanym przez Zygmunta Kubiaka. Określenie barbarzyńcy oznaczało dla Greków jedynie ludzi mówiących - bar-bar. Nie po grecku. Nieznajomość języka uniemożliwia korzystanie z bogactwa kultury, ale upoważnia jednocześnie do zadawania najprostszych pytań: - co to jest?, - co to znaczy?, - dlaczego? Gdy tłumaczenie nie jest satysfakcjonujące, to ostatnie pytanie chciałoby się często zadać z tym szczególnym akcentem, jaki stosują dzieci, gdy nie chcą uznać racji dorosłych: - ale dlaczego?

Liczy się tylko zmiana

Mówiąc świat mediów myślimy dziś przede wszystkim o mediach elektronicznych, a właściwie o telewizji, która zawładnęła niemal całym obszarem komunikacji między ludźmi. To media elektroniczne przekształciły świat w globalną wioskę Jak pisze Marshal McLuhan: - Techniczne przedłużenia naszego centralnego układu nerwowego, możliwe dzięki elektronice, pogrążają nas w ogólnoświatowym zbiorniku przepływającej informacji i umożliwiają człowiekowi wtopienie się w całą ludzkość. Cóż jednak z tego, że otwarte są nieograniczone możliwości? Mózg człowieka skonfrontowany z nieskończoną praktycznie liczbą informacji staje się bezradny. Nie jest w stanie racjonalnie ich przetworzyć i zanalizować.

Jak wybrać to, co ważne? W Massachusetts Institute of Technology przeprowadzono przed laty badania (notabene finansowane przez armię Stanów Zjednoczonych) dotyczące funkcjonowania wzroku żaby, czy mówiąc precyzyjniej - dotyczące tego, jakiego rodzaju informacje żaba uzyskuje za pomocą oka. Zbiornik informacji, w jakim zanurzona jest żaba, nie jest bynajmniej ogólnoświatowy, ale letni wieczór nad stawem, barwne kwiaty, zachód słońca dostarczają znacznie więcej bodźców wzrokowych, niż jest w stanie przeanalizować jej niezbyt skomplikowany mózg. A przecież liczy się tylko jedno: szybkie i precyzyjne zlokalizowanie przelatującej muchy stanowiącej pożywienie żaby. I faktycznie - wszystko, co nieistotne, do mózgu nie dociera. Żaba - jeśli tak można powiedzieć - nie widzi ani kwiatów, ani trawy, ani łagodnie falującej wody. Oko wysyła do mózgu impuls dopiero wtedy, gdy w polu widzenia pojawia się wyraźnie zarysowany, poruszający się mały ciemny obiekt. To jest jedyna istotna informacja.

Analizując mechanizmy, jakie rządzą światem mediów, powiedzieć można, że owe elektroniczne przedłużenia wzroku i słuchu funkcjonują podobnie jak oko żaby: wstępnie selekcjonują informacje. Ba, powiedzieć można, że i tu kryterium wstępne stanowi ruch, a mówiąc bardziej precyzyjnie: szybka zmiana. Informacja jest istotna wtedy, gdy odnotowuje zmianę, wydarzenie odbiegające od normy. Nie jest wiadomością, gdy pies ugryzie listonosza - wiadomość jest wtedy, gdy listonosz ugryzie psa. To znane powiedzenie oddaje głęboką prawdę nie tylko o zasadach podejmowania decyzji przez dziennikarzy i wydawców, ale o tym, jaki jest mechanizm kształtowania obrazu świata w globalnej wiosce McLuhana. Z ogólnoświatowego zbiornika informacji człowiek współczesny korzysta za pośrednictwem mediów. Żaba nie widzi kwiatów, wśród których poluje na muchy, bo jej oko ich nie spostrzega. Człowiek widzi tylko to, co spostrzega telewizja stanowiąca przedłużenie jego zmysłów. Co nie istnieje w telewizji - po prostu nie istnieje. W świecie żaby istnieją tylko szybko poruszające się owady. W świecie człowieka żyjącego w telewizyjnej globalnej wiosce samoloty tylko spadają, mężowie mordują żony, politycy wyłącznie kradną.

Skandal, droga na skróty

Ta prawidłowość - jeśli słowo prawidłowość jest tu na miejscu - dotyczy także sfery kultury. Dzieło sztuki ma szansę naprawdę zaistnieć w świecie audiowizualnym, gdy można je opisać w kategoriach ruchu, zmiany, wydarzenia odbiegającego od normy.

Walt Disney wykorzystał VI symfonię Beethovena jako muzykę do swego filmu Fantazja. Zadowolony z efektu stwierdził: - To z Beethovena zrobi gwiazdę. I w gruncie rzeczy miał rację. Gdy VI symfonia odegrana zostaje w filharmonii - to nie jest informacja. Utwór audiowizualny spółki autorskiej Disney - Beethoven to zupełnie co innego. Media, a w konsekwencji szeroka publiczność, poświęcają dziełom sztuki szczególną uwagę, jeśli znajdą się one w miejscu wyjątkowym, a przynajmniej innym niż zwykle. Fakt, że Dama z łasiczką wisi na ścianie w muzeum w Krakowie, nie wzbudza większego zainteresowania. Sam zabieg pakowania obrazu przygotowywanego do ekspozycji na innym kontynencie sprawia, że staje się on nagle przedmiotem zainteresowania milionów ludzi, którzy nigdy nie wybrali się do muzeum, by go obejrzeć.

W sztuce współczesnej coraz częściej miejsce dzieła zajmuje wydarzenie. Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci pozostaje wielkim dziełem niezależnie od tego, gdzie jest przechowywana i czy ktokolwiek ją ogląda. Za sprawą Kodu Leonarda da Vinci stała się wydarzeniem. Tysiące czytelników tej sensacyjnej powieści pragną zobaczyć obraz dlatego, że stał się tematem - no właśnie - skandalu. Nie próbuję tu analizować wieloznaczności tego pojęcia w sferze filozofii, teologii. Jednak nawet potoczne jego znaczenie zmienia się na naszych oczach. Słownikowe wyjaśnienie, że skandal jest to - postępek przynoszący wstyd, staje się coraz bardziej anachroniczne. W sytuacji, gdy miarą sukcesu jest skala zainteresowania, jakie budzi określone działanie, skandal staje się najprostszą drogą do sukcesu. Cóż, że drogą na skróty, skoro w praktyce niezmiernie skuteczną. Skandal spełnia wspomniane wyżej kryteria, które pozwalają zaistnieć w mediach. Nie przynosi wstydu, ale satysfakcję.

Prezentowane po raz pierwszy obrazy impresjonistów budziły oburzenie, w oczach części publiczności stanowiły skandal. Ich ekspozycja była wydarzeniem, ale same obrazy niewątpliwie były też dziełem. Dziś, jak się wydaje, dzięki szczególnej roli mediów, skandal w sferze sztuki może istnieć zupełnie autonomicznie. Nie tylko czysta forma, ale czysty, wyizolowany skandal.

Miejsce dla palmy

Wrócę tu do sygnalizowanych na początku pytań barbarzyńcy. Przed kilkoma miesiącami w łazience jednego z domów akademickich znaleziono zainstalowaną ukrytą kamerę. Prawdopodobnie koledzy kąpiących się studentek zamierzali sceny zarejestrowane pod prysznicem umieścić w Internecie. Wybuchł skandal, sprawą zajęła się policja. Nieco wcześniej ukryta kamera została wniesiona do kobiecej łaźni w Budapeszcie. Zarejestrowane sceny prezentowane w galeriach sztuki uznane zostały za niezwykłe wydarzenie artystyczne. Za sprawą tej właśnie pracy oraz wcześniejszej Piramidy zwierząt Katarzyna Kozyra zyskała ogromną popularność i uznawana jest za czołową skandalistkę polskiej sceny sztuki współczesnej. W tym kontekście słowo skandal interpretować należy jako postępek przynoszący chlubę. Gdy czytam w Magazynie Sztuki: - Artystka prowokuje dyskusje wykraczające poza zamknięte kręgi znawców czy krytyków sztuki. Dlaczego jednak inicjatywa studentów z domu akademickiego, którzy obrazy z łaźni zamierzali prezentować w Internecie, nie została uznana za artystyczną prowokację zmuszającą do refleksji na temat przekraczania granic prywatności, a sprowokowała tylko interwencję policji?

Wielokrotnie, jadąc przez Radom, obserwuję plac, gdzie sprzedawane są różnego rodzaju ozdoby do ogrodów: kolorowe krasnale, gipsowe lwy, a także plastikowe palmy. Taka palma koło domu to swego rodzaju skandal - nie tylko kicz, ale sama esencja kiczu. A co w takim razie z palmą na warszawskim rondzie de Gaulle'a? Bo przecież to nie jakość wykonania sztucznej palmy decyduje, że ta druga - jeśli w zamierzeniu autorów przedsięwzięcia jest skandalem - to w znaczeniu prowokacji artystycznej?

W globalnej wiosce bardzo trudno wymyślić coś nowego, coś, na co nikt w świecie jeszcze nie wpadł. Coraz trudniej o prawdziwy skandal, bowiem publiczność na prowokację reaguje znudzonym wzruszeniem ramion: - przecież to już było. Coraz trudniej o taką reakcję, jak pojawienie się w Zachęcie Daniela Olbrychskiego, który szablą Kmicica rozbił fotosy na wystawie Hitlerowcy. Muszę przyznać, że zdziwiło mnie oburzenie, jakie postępek Olbrychskiego wywołał u wielu twórców i krytyków sztuki. Ich zdaniem aktor zniszczył dzieło sztuki, nie zrozumiał artystycznego przesłania autora. A może cały incydent należy odczytać zupełnie inaczej? Może to Olbrychski jako jedyny emocjonalnie zareagował na artystyczną prowokację i dzięki temu to on właśnie stał się prawdziwym twórcą, autorem artystycznego wydarzenia? Wystawa, zauważona wcześniej tylko w wąskim środowisku, zaistniała w szerokim obiegu medialnym, trafiła do telewizji, a więc od tego momentu zaistniała naprawdę.

Pytania barbarzyńcy

Na koniec zachowałem jeszcze jedno z pytań barbarzyńcy. Może dziś, w epoce mediów elektronicznych, pomiędzy monologiem a skandalem nie istnieje żadna przestrzeń? Przeciwieństwem monologu jest dialog. Artystyczna wypowiedź, dzieło sztuki - jeśli dotyka rzeczywistych problemów - prowokuje odpowiedź. Odpowiedzią może być zachwyt albo sprzeciw. Coraz częściej, jak się wydaje, odpowiedzi jednak nie ma, odpowiedzią jest obojętność.

- Jak to zachwyca, kiedy nie zachwyca? - słynne zdanie z Ferdydurke można chyba strawestować: - Jak to porusza, kiedy nie porusza? Ani zachwytu, ani sprzeciwu. Mimo wysiłków twórcy widz pozostaje obojętny. Kiedy na monolog artysty brak odpowiedzi, monolog staje się coraz głośniejszy. Skandal ma wymusić reakcję: - Jak to nie porusza, kiedy ma poruszać? Ale gęstość wydarzeń w globalnej wiosce sprawia, że coraz trudniej nawet o prawdziwy skandal. Wszystko już było. Skandal nikogo naprawdę nie porusza, jest tylko stylistycznym zabiegiem, końcowym wykrzyknikiem w monologu.

Powyższy tekst został wygłoszony na zorganizowanym przez arcybiskupa Józefa Życińskiego II Kongresie Kultury Chrześcijańskiej, który odbył się tydzień temu na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji