Artykuły

"Dziady" w Dzienniku Polskim

W piątek, 30 listopada, dołączymy do części nakładu "Dziennika Polskiego" płytę DVD z telewizyjną rejestracją spektaklu "Dziadów" w inscenizacji Konrada Swinarskiego. Widowisko codziennie wspominają na naszych łamach wybitni krakowscy artyści.

ANNA POLONY

- Nasze "Dziady" rodziły się w czasie niezwykłym. Swinarski był chory, psychicznie rozbity po wiedeńskiej artystycznej porażce. Leżał w szpitalu. Ówczesny dyrektor "Starego", Jan Paweł Gawlik, zaniósł mu tam egzemplarz "Dziadów". Gdy Konrad wyszedł ze szpitala, pojechaliśmy razem w Tatry. Chodziliśmy na długie spacery do Morskiego Oka, nad Czarny Staw, a on wciąż, w gorączce, opowiadał o swojej wizji spektaklu. A potem zaczęły się te szalone próby. Jurek Trela był wtedy początkującym aktorem, no więc pomagałam mu, wtrącałam się w próby, jako asystentka Kondzia. A kiedy nadszedł czas generalnych, to na ostatnią przyjechała z Warszawy partyjno-rządowa świta, tłum ludzi - mieli decydować, czy puszczą spektakl, czy nie. Konrad tak strasznie się tym zdenerwował, że zamiast siedzieć na widowni - cały wieczór przeleżał u mnie w domu, rozdygotany, chory. Opiekowała się nim moja mama. Po próbie zadzwoniliśmy, że wszystko w porządku, że spektakl puszczony. Natychmiast "ożył", zjadł kolację i przyjechał do teatru.

On włożył w ten spektakl całą swoją duszę i całe serce. Swoją miłość do Polski, którą wybrał na ojczyznę, choć mógł przecież wybrać Niemcy. Kochał nas z naszymi zaletami, wadami, z tymi naszymi narodowymi podziałami. O tym robił "Dziady". O dwoistości naszego narodu, który , jest jak lawa...". Do dziś.

JERZY TRELA

- Rola Gustawa-Konrada w "Dziadach" reżyserowanych przez Konrada Swinarskiego to były moje początki w Starym Teatrze. Jeszcze się wszystkiego uczyłem, mając w pamięci kreację Gustawa Holoubka - wzór dla mnie niedościgniony. Praca ze Swinarskim była fascynująca. Był człowiekiem otwartym do tego stopnia, że często zwierzał się nam ze swoich rozterek, wątpliwości. Gdy czegoś nie wiedział, mówił o tym wprost. Pracował okrągłą dobę - gdy spał, śnił mu się teatr, A potem przychodził na próbę i opowiadał, co we śnie wymyślił.

Czasami przesiadywaliśmy do późnych godzin nocnych dyskutując, spierając się. Pamiętam, że miałem wątpliwości - zresztą nie tylko ja - co do sceny tłuczenia jajek przez kogoś z tzw. tłumu w trakcie Wielkiej Improwizacji. Wydawało mi się to nieco obrazoburcze wobec tekstu, a poza tym widziałem w tym jakąś niezręczność: ktoś rozbija jajko, obiera ze skorupki i zaczyna jeść podczas tak ważnych słów Konrada. Poszedłem do Swinarskiego i mówię: "Te jajka rozwalają mi skupienie, wybijają z emocji". Odpowiedział z charakterystycznym uśmiechem: "Po kilku przedstawieniach zobaczysz, że mam rację". I rzeczywiście. Na siódmym spektaklu siedziała na widowni kobieta, która ukradkiem podjadała wyjętą z torebki kiełbasę.

ZYGMUNT KONIECZNY

Pracę nad "Dziadami" wspominam jako zdarzenie niezwykłe. A to za sprawą Konrada Swinarskiego, człowieka o wielkim uroku i charyzmie, reżysera pracującego całym sobą, każdym swym nerwem. Dla mnie czas prób był przedziwny, ponieważ uczestniczyłem w nich nie tylko jako kompozytor, ale też jako kierownik muzyczny. Musiałem angażować wykonawców i odbywać próby aż z trzema orkiestrami. Ćwiczyliśmy w różnych salach teatralnych - także przejścia orkiestr, które w trakcie spektaklu miały być rozmieszczone w trzech miejscach: przy wyjściu z garderób, na balkonie i w foyer. Musiałem to wszystko koordynować - ja, ostatni człowiek nadający się do organizowania czegokolwiek. A jeszcze do tego Konrad wymagał, żebym uczestniczył w jego próbach. - Gdzie jest Konieczny? - wrzeszczał co kilka chwil. - Próbuje w sali obok - odpowiadano. Konrad tego już nie słyszał zajęty nowym tematem. Wciąż mnie poszukiwał, a gdy zdyszany usiłowałem mu wytłumaczyć, gdzie można mnie znaleźć - to już do niego nie docierało. - Gdzie jest Konieczny? - rozlegał się po chwili jego głos. - Obok, próbuje... Wpadałem na widownię: - Jestem, ćwiczę z muzykami... Ale Konrad był już w innej części sceny. Wybiegałem na swoją próbę, słysząc z oddali: - Gdzie jest Konieczny?!

***

Dlaczego robię teatr? W tym zawodzie czuję się wolny. Wolny w wypowiedziach osobistych. Najbardziej interesuje mnie nie gotowe przedstawienie, ale sam proces jego powstawania. Zmierzenie pewnej myśli zawartej w utworze dramatycznym z żywą materią ludzką. Odgadywanie - z pomocą aktorów - człowieka, który tak i tak myślał w swojej epoce. Konfrontacja tych myśli z jego osobowością zdeterminowaną czasem i społecznością, w której żył, dokonana dla naszego czasu. (...) To są zewnętrzne realia, ale ich poznanie pomaga w dotarciu, a przynajmniej w zbliżeniu się do tajemnicy, może tajemnicy życia - nie wiem - która kryje się w każdej wielkiej sztuce. Choć w pełni nie zostanie nigdy ujawniona, w pewnej fazie prób, trzeba jednak skonkretyzować, co jest tą tajemnicą, nazwać teatrem i umieścić w pewnej hierarchii praw przyjętych przez społeczeństwo. Ujawnienie tajemnicy tego, co niewyjaśnione - to mnie pociąga w teatrze.

Konrad Swinarski, 1975

Ja po prostu popadam w depresję, jeżeli robię coś niezgodnego z własnym sumieniem.

Konrad Swinarski, 1973

***

KONRAD SWINARSKI

- urodził się 4 VII 1929 w Warszawie, zginął w katastrofie lotniczej 20 VIII 1975 pod Damaszkiem.

Reżyser i scenograf. Jeden z najwybitniejszych polskich i europejskich twórców teatralnych XX w. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Katowicach i w Sopocie, także w Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Łodzi pod kierunkiem Władysława Strzemińskiego oraz na Wydziale Reżyserii Dramatu Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie u artystów tej miary, co Leon Schiller, Bohdan Korzeniewski, Erwin Axer... Jako scenograf debiutował w 1953 projektując dekoracje i kostiumy do "Trzydziestu srebrników" H. Fasta w Teatrze im. S. Jaracza w Olsztynie. Jego pierwszą samodzielną pracą reżyserską był "Żeglarz" Szaniawskiego w Teatrze im. W. Bogusławskiego w Kaliszu (1955). W latach 1955-1957 przebywał na stypendium w Berliner Ensamble, gdzie był jednym z asystentów Bertolta Brechta i po jego śmierci, wraz z innymi uczniami, reżyserował "Strach i nędzę Trzeciej Rzeszy" (1957). Po powrocie do Warszawy realizował także inne dramaty Brechta. W latach 1957-1963 był etatowym reżyserem warszawskiego Teatru Dramatycznego, równocześnie pracował w innych teatrach, m.in. w Berlinie Zachodnim, w teatrze Wybrzeże w Gdańsku, w teatrze Ateneum w Warszawie. Często współpracował z telewizją. W 1960 otrzymał Nagrodę im. L. Schillera przyznawaną młodym reżyserom. W latach 1962-1965 głównie przebywał za granicą: w Stanach Zjednoczonych, ZSRR, Niemczech Zachodnich. Prapremiera światowa dramatu "Męczeństwo i śmierć Marata przedstawione przez zespół aktorski w przytułku w Charenton pod kierownictwem pana de Sade" Petera Weissa została uznana za najlepsze przedstawienie roku, a Swinarski otrzymał za nią doroczną nagrodę zachodnioniemieckiej krytyki teatralnej.

Od 1965 aż do śmierci był reżyserem Starego Teatru, w którym zrealizował jedenaście spektakli z legendarnymi "Dziadami" A. Mickiewicza (1973) i "Wyzwoleniem" S. Wyspiańskiego (1974) na czele. Wciąż mam nadzieję, że pamięć' o tamtych spektaklach jest żywa, że czas, kiedy przedstawienia teatralne były nie tylko wydarzeniami kulturalnymi, ale i kulturowymi nie zatarł się jeszcze całkowicie. Przypomnijmy premiery krakowskie: anonimowa "Żałosna i prawdziwa tragedia pana Ardena z Fenersham" - 1965; "Nie-Boska komedia" Krasińskiego - 1965; "Woyzeck" Buchnera -1966; "Pokojówki" Geneta - 1966; "Fantazy" Słowackiego - 1967; "Sędziowie i Klątwa" Wyspiańskiego -1968; "Sen nocy letniej" Szekspira - 1970; "Żegnaj, Judaszu" Iredyńskiego 1971; "Wszystko dobre, co się dobrze kończy" Szekspira - 1971. Niezapomniane przeżycia! Dziś, każde z nich urasta do zdarzeń wyjątkowych.

Jednocześnie Swinarski współpracował min. z teatrami w Warszawie, Berlinie Zachodnim, Tel Awiwie, Dusseldorfie, Helsinkach, Zurychu, Wiedniu. Wiele jego przedstawień przeszło do historii teatru światowego.

Zrealizował też wiele spektakli muzycznych: "Opera za trzy grosze" B. Brecht, K. Weill - (Teatr Współczesny W-wa, 1958, Teatr Polski Bydgoszcz 1962); "Persefona", A. Gide, I. Strawiński i "Król Edyp" J. Cocteau, I. Strawiński - (Opera Warszawska, 1962); "Bachantki" wg Eurypidesa H.W. Henze - (La Scala Mediolan 1968); "Diabły z Loudun", K. Penderecki - (Hamburgische Staatsoper, Hamburg 20 VI 1969, Santa Fe Opera (USA) 14 VIII 1969). W teatrach operowych poszukiwał tych samych tematów, co w teatrach dramatycznych: Brecht, antyk, namiętności ludzkie (zwłaszcza w "Diabłach z Loudun" czy w "Wozzecku" A. Berga, którego premiera w 1965 została zdjęta w Warszawie). W konwencji operowej starał się o rozwiązania typowe dla swego teatru (np. o pełne ekspresji zachowania chórów, którym dawał skomplikowane zadania aktorskie). Stworzył dzieła wybitne, które torowały drogę współczesnemu teatrowi muzycznemu.

Po śmierci Konrada Swinarskiego redakcja dwutygodnika "Teatr" ustanowiła nagrodę jego imienia, przyznawaną co roku za najwybitniejsze osiągnięcia artystyczne.

Tak brzmi "notatka encyklopedyczna" o wielkim reżyserze. Ale kim NAPRAWDĘ był? Jak dotrzeć dzisiaj do prawdy artystycznej i ludzkiej, kiedy jego postać, zwłaszcza na tle tego, co się obecnie w polskim teatrze dzieje, urasta do wymiarów legendarnych? W recenzji z mojej książki o nieukończonym "Hamlecie" w Starym Teatrze, i Konstanty Puzyna pisał: "Takiej legendy aktorskiej nie dorobił się dotąd w Polsce nikt z reżyserów, prócz Osterwy i - może - Grotowskiego".

To prawda. Wystarczy porozmawiać z którymkolwiek z aktorów, I którzy ze Swinarskim pracowali... W ich oczach pojawia się radość, zachwyt, ale też i nostalgia za człowiekiem i teatrem, których już nie i ma. Pamiętam paraliżującą wiadomość o jego śmierci. Byłem na Festiwalu Chopinowskim w Dusznikach, kiedy rano przyszedł Piotr Paleczny i powiedział: - zginął Swinarski. Milczeliśmy długo... Już wtedy wiedziałem, że skończyła się ; cała teatralna epoka. Odszedł jeden z najbardziej fascynujących ludzi, z jakimi los mnie zetknął.

Józef Opalski

***

Książki o Konradzie Swinarskim:

Z. Osiński, "Teatr Dionizosa", Kraków 1972, "Teatr Konrada Swinarskiego. Rekonesans", Katowice 1978, "Konrad Swinarski w Starym Teatrze", Kraków 1985, K. Swinarski "Wierność wobec zmienności", Warszawa 1988, J. Opalski, "Rozmowy o Konradzie Swinarskim i Hamlecie", Kraków 1988, (wyd. II zmienione Kraków 2000), J. Walaszek, "Konrad Swinarski", Warszawa 1991, "Konrad Swinarski - inscenizacje: Niemcy-Szwajcaria", Kraków 1994

Na zdjęciu; Konrad Swinarski w telewizyjnym studio.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji