Artykuły

"Słońce i cień" w TVP

Gustaw Holoubek i Tadeusz Konwicki idą przez nagi las. To mogła być zeszła jesień, kiedy Jan Holoubek, syn aktora, realizował ten film. A może wczesna wiosna tego roku? Dwaj panowie, zaprzyjaźnieni od co najmniej czterdziestu lat, idą leśną ścieżką, rozmawiają, podpalają papierosy - o filmie "Słońce i cień" pisze Tadeusz Sobolewski w Gazecie Wyborczej.

Konwicki głównie słucha, potakuje, uśmiecha się, czasem troskliwie podtrzymuje przygarbionego przyjaciela. Holoubek monologuje. Kiedy mówi, nabiera siły. "Widzisz, jak to jest? Dawniej rozmawialiśmy o piłce nożnej, o panienkach, a teraz o sprawach ostatecznych". "To dziwny okres w naszym życiu" - potakuje Konwicki.

Starość, przeżywana po męsku, świadomie, bez roztkliwiania się. Można było w takim filmie obawiać się epatowania "pornografią starości", banałem przemijania, okrutnym wydobywaniem kontrastu między świetnością dawnych kreacji Holoubka a obecnym życiem. Ale ten dokument nie jest podglądaniem starego aktora, tylko rozmową trzech mężczyzn. Tym trzecim, niewidocznym, jest syn operator trzymający kamerę.

Chodzi o sztukę aktorską, która - według Holoubka - nie ma nic wspólnego ani z realizmem, ani z ekshibicjonizmem. Nie jest wywlekaniem prywatnych emocji, przedstawianiem życia takiego, jakie jest, "pustego, nieznośnego, płaskiego", jak krajobraz, przez który idą. W sztuce chodzi o coś więcej niż o życie: to jego przezwyciężenie. Teatr według Holoubka jest niczym innym, jak "praktyczną drogą do ideału", "zanegowaniem Zła".

Taki pogląd ustawia wielkiego aktora - jednego z największych - w opozycji do współczesnego teatru zaangażowanego, który ukazuje człowieka jako więźnia społecznych form, ich ofiarę. Holoubek w swojej drodze artystycznej też jest opozycjonistą, ale działa inaczej. On akcentuje dystans. Dla niego w teatrze ważne jest to, co wykracza poza rzeczywistość: forma, ideał, pasja. "To pasja bezsilności - mówił w książce Teatr jest światem - ma charakter intelektualny, bierze się z męki samego formułowania myśli". Aktor ma być pośrednikiem między autorem a widzem, nauczycielem zarażającym swoją pasją innych. "Człowiek przemija - mówił Holoubek - a wraz z nim gasną jego myśli i wyobrażenia. Zostaje tylko to, co utrwalił w formie, w słowie, w obrazie, w dźwięku. Zostaje i nie tylko świadczy o człowieku, który minął, ale rozwija się i egzystuje we własnym czasie".

Mówi się o przemijalności aktorstwa, a ono trwa. Przez całe życie towarzyszą nam zasłyszane ze sceny czy z ekranu słowa, gesty, formy. Głos Holoubka. Lament pijanego Kuby z "Pętli" Wojciecha Hasa, mówiącego o tym, że "śnił mu się kraj, biedny, trudny kraj, gdzie tyle trzeba pracować". Monolog Mickiewiczowskiego Konrada w "Lawie" Konwickiego, walczącego z Bogiem o świat. Skarga Edypa z przedstawienia telewizyjnego Jerzego Gruzy we współczesnym prozatorskim przekładzie Dygata. Te trzy monologi brzmią mi nieustannie w pamięci.

Film kończy się jednak fragmentem zupełnie innym, niepasującym do spaceru przez smutny las i rozmowy, której wysłuchaliśmy. Tajemniczo brzmi piosenka, właściwie melodeklamacja pochodząca z dawnego, czarno-białego telewizyjnego programu rozrywkowego. Holoubek śpiewa: "O nieznajoma i piękna pani..." Kim ona jest?

"Słońce i cień", reż. Jan Holoubek, Niedziela 2 grudnia, 23.30, 2 TVP

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji