Artykuły

Piękne sceny, niepokojąco nastrojowe

"Niedokończony utwór na aktora wg "Mewy" Czechowa/Yasmina Reza "Sztuka hiszpańska" w adapt., reż. i scenogr. Krystiana Lupy w Teatrze Dramatycznym w Warszawie na Festiwalu Festiwali "Spotkania". Pisze Janusz R. Kowalczyk w Rzeczpospolitej.

"W inscenizacji Krystiana Lupy Mewa Czechowa przypomina symfonię, a sztuka Rezy to tylko cykl wariacji.

Krystian Lupa jest inscenizatorem, którego każdej kolejnej premiery wyczekuje się z niecierpliwością. Na otwarcie warszawskich Spotkań wystawił własną adaptację Mewy Antoniego Czechowa i Sztuki hiszpańskiej Yasminy Rezy, eksponując wątki dotyczące sztuki, twórców, artystów, aktorów, pisarzy. Jego inscenizacja to niewątpliwe wydarzenie, choć uważam, że francuskiej autorce zestawienie jej tekstu z arcydziełem Czechowa nie wyszło na dobre.

W opisie sennej rosyjskiej prowincji przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku autor Mewy nie ma sobie równych. Bohaterami czyni najczęściej inteligentów: ziemian, lekarzy, nauczycieli, zarządców, ale i artystów, często gęsto powiązanych z teatrem. Portretuje ludzi, znakomicie uchwyconych w całym bogactwie zalet i wad. Pisząc o ich dokonaniach, duchowych wzlotach, nie ukrywa śmiesznostek. Smutne losy, pełne pogmatwanych, niespełnionych miłości, nadal przejmują i - przepraszam za słowo - wzruszają.

Yasmina Reza w Sztuce hiszpańskiej przedstawia kondycję ludzi teatru dnia dzisiejszego. Matka, przeżywająca miłość w jesieni swego życia, nie umie naprawić nieudanych relacji ze swoimi trzema córkami, z których każda wybrała los aktorki.

W opozycji do klasycznego Czechowa, Reza eksperymentuje z formą. Aktorzy, jak na próbie, zwracają się z proscenium w stroną widowni, a to do autora, a to do kostiumologa - zazwyczaj obcesowo i z tonem pretensji w głosie - przy okazji charakteryzując postacie, które mają grać. Struktura dramatu jest skomplikowana, a niekiedy do przesady wielopiętrowa. Polscy aktorzy zwracają się do widza, mówiąc np., że we francuskiej sztuce przypadły im role hiszpańskich aktorów, którzy grają w bułgarskiej dramie.

Czechow Lupy przypomina symfonię, w której stroją wszystkie instrumenty. Jego Reza to dla odmiany cykl wariacji. Między obydwiema sztukami występuje związek nie tylko tematyczny - ludzi teatru w życiu codziennym - ale i obsadowy. Poszczególni aktorzy odgrywają swoje niemal lustrzane odbicia sprzed ponad wieku i współcześnie. Z tej konfrontacji wynika na pewno to, o czym mówi Czechowowska Nina do Konstantego: wszystko jedno, czy gramy na scenie, czy piszemy - najważniejsze to nie sława, nie blask, nie to, o czym marzyłam, tylko po prostu wytrzymałość w cierpieniu.

Zestawienie obu utworów w jedno przedstawienie pokazuje, jak daleko odeszliśmy przez stulecie od możliwości jakiegokolwiek porozumienia się z innymi, nawet najbliższymi. Dziś już nie spędza się wspólnych wieczorów, jak u Czechowa, przy loteryjce. Ba! Najbliższa rodzina nie jest w stanie zgromadzić się za stołem nawet w najważniejsze święta w roku.

Piękne, niepokojąco nastrojowe sceny z Mewy w zestawieniu z neurastenicznymi emocjami w Sztuce hiszpańskiej wypełnili swą magiczną osobowością rewelacyjnie grający aktorzy. Przede wszystkim Maja Komorowska jako pani w tzw. pretensjach, nieumiejąca znaleźć wspólnego języka z potomstwem (synem u Czechowa/córkami u Rezy). Czy skupiona wyłącznie na sobie Irena Arkadina oraz niezrównana Pilar, w popisowym i z pasją odtańczonym flamenco. Jako jej życiowy partner pokazał się Władysław Kowalski, znakomity w roli spolegliwego zarządcy domu Fernana w Sztuce, a także Piotr Skiba - obnoszący zmęczoną twarz Borysa Trigorina w Mewie.

Świetna, delikatnie prowadzona rola urokliwej Marty Król (Nina Zarieczna), cudowne, skonfliktowane siostry: Agnieszka Wosińska jako filmowa gwiazda Nuria i Jadwiga Jankowska-Cieślak, czyli utalentowana, ale niedoceniana aktorka teatralna Aurelia, sprawiają, że scena zaczyna pulsować życiową prawdą.

Niepokojąco natomiast zabrzmiała interpretacja roli Konstantego. Wielowymiarową postać Andrzej Szeremeta uczynił kimś w rodzaju małego dyktatora, otwarcie wykrzykującego swą pogardę dla wszelkich wytworów ducha ludzkiego, które wyszły spod ręki jego poprzedników bądź konkurentów. W takim ustawieniu postaci wyczuwam rodzaj reżyserskiej autoironii.

Przedstawienie Krystiana Lupy z niezwykle - jak zawsze u tego inscenizatora - zakomponowaną przestrzenią ukazuje zamknięty, mało dostępny świat ludzi teatru. Jeśli czymkolwiek różni się od rzeczywistego, to ładunkiem emocji, które w nim dochodzą do głosu. Warto - choćby z nieufnością, ale bez uprzedzeń - przyjrzeć się Niedokończonemu utworowi".

Na zdjęciu scena ze "Sztuki hiszpańskiej".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji