Artykuły

Kogo nienawidzimy

"Ulrike Maria Stuart" w reż. Nicolasa Stemanna i próba czytana dramatu "O zwierzętach" na Aneksie Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy. Pisze Wiesław Kowalski w Art Papierze.

Za kształt artystyczny tegorocznej edycji Festiwalu Prapremier, zainicjowanego sześć lat temu przez Adama Orzechowskiego, aktualnie dyrektora Teatru Wybrzeże w Gdańsku, odpowiadał po raz pierwszy obecny dyrektor Teatru Polskiego w Bydgoszczy, Paweł Łysak. Jego ambicją było rozszerzenie festiwalowej formuły o spektakle, które swoje prapremiery miały w Europie, w myśl założenia, że teatr może jednoczyć rożne narodowości. Stąd obok polskiej części konkursowej imprezy, ocenianej przez jury, w programie festiwalowym pojawił się Aneks, w całości poświęcony twórczości Elfriede Jelinek i terroryzmowi. Represja natury politycznej i wszelki ucisk to najczęściej podejmowany temat w twórczości noblistki, zawsze żywo reagującej na to, co społecznie dotkliwe, brudne, brutalne i niesprawiedliwe. Podczas sesji naukowej zatytułowanej "Teatralne maski Elfriede Jelinek" poddano głębokiej i wnikliwej analizie nie tylko specyfikę estetyki teatralnej autorki "Sportstück", ale też problematykę jej dramatów i sposób odbierania i interpretowania jej całej twórczości na świecie.

Obok cyklu wykładów najważniejszym punktem Aneksu był przyjazd Thalia Theater z Hamburga, z przedstawieniem "Ulrike Maria Stuart" [na zdjęciu], w reżyserii Nicolasa Stemanna. Teatralna wariacja autora słynnego "Das Werk" z 2003 roku, próbująca dokonać rozrachunku z legendą narosłą wokół terrorystycznej grupy RAF, okazała się dziełem teatralnie doskonałym i poruszającym, zarówno w warstwie inscenizacyjnej, jak i wizualnej czy semantycznej.

Nicolas Stemann należy bez wątpienia do jednych z najbardziej popularnych i kontrowersyjnych niemieckich reżyserów i artystów. Zajmuje się polityką w teatrze w sposób niezwykle świadomy, przy tym nie rezygnuje z elementów niosących niepokój nie tylko w krytyce, ale i w zabawie, komizmie, grotesce i w swoiście pojętej czułości. Stemann obficie czerpie z języka popkultury i z analizy zagadnień dotyczących tożsamości kulturowej płci. Te wszystkie moduły estradowo-filmowo-teatralne można bez trudu odnaleźć w hamburskim spektaklu, który podczas bydgoskiego festiwalu odniósł prawdziwy i wielki triumf. Stemann, nie bojąc się pociąć na kawałki i dekonstruować dramatu autorki "O zwierzętach", uczynił z niego prawdziwą rewię, tyleż kolorową, co prześmiewczą i obrazoburczą. Pokazał inscenizację pełną szaleństwa i artystycznej fantazji, wizję w odniesieniu do tekstu spójną i konsekwentną, choć starającą się wymknąć jakiejkolwiek ideologii, stawiającą pod znakiem zapytania i ośmieszającą wszystko i wszystkich. W ten sposób Stemann, swobodnie podążając za myślą Jelinek, stara się kwestionować to, co może uchodzić za jedynie słuszne i prawdziwe. W imię niemożności dotarcia do jedynej prawdy dokonuje ciągłych zwrotów akcji tam, gdzie dotknięcie sensu czy znaczenia jest na wyciągnięcie dłoni. Widać to już od początku samego spektaklu, kiedy podniesienie jednej kurtyny ukazuje następną. Dlatego zanim zobaczymy obrotową scenę, wykorzystującą efekt lustrzanego odbicia, a także wejdziemy do swoistego przytułku dla starców, gdzie nobliwe, podpierające się laskami staruszki (Meinhof i Ennslin) stoczą bój z widmami przeszłości, upłynie sporo czasu.

Podobnie jest z wykorzystaniem zdjęć zapowiadających film "Upadek 2". To nawiązanie i polemika z "Upadkiem" Olivera Hirschbiegela. Stemann potrafi przełamywać wymowę i retorykę poszczególnych scen choćby najbardziej prymitywnym czy wręcz niesmacznym żartem. Często też posługuje się grą, parodią i błazenadą. Jest tak chociażby wtedy, gdy każe publiczności, wypełnionymi wodą balonami, rzucać w tekturowe tarcze z podobiznami Władimira Putina (wcześniej nadzy aktorzy, ze świńskimi ryjkami na przyrodzeniach, domalowują mu charakterystyczną dla Hitlera grzywkę i wąsik), braci Kaczyńskich (bliźniakom domalowane zostają różnych rozmiarów genitalia), czy Angeli Merkel. Terror może nas dopaść w każdej sytuacji, może pojawić się w każdym z nas, dlatego niekiedy sami też, jak politycy, stajemy się terrorystami. Wystarczy, że dostaniemy broń, by pojawiła się siła, trwoga i wściekłość. Odważna to i mocna scena. Ale Stemann nie boi się parodiować nawet samej Jelinek i jej żarliwości feministycznej.

"Ulrike Maria Stuart" miała swoją prapremierę w Hamburgu 28 października 2006 roku. Jelinek wymieszała i nałożyła na siebie wiele faktów z życia Ulrike Meinhof, związanej od 1970 roku z terrorystyczną Frakcją Czerwonej Armii, i Marii Stuart, królowej szesnastowiecznej Szkocji, szukając w ten sposób tego, co dla tych kobiet nie tylko wspólne ale i rozbieżne. Antagonistkami bohaterek są Elżbieta I, królowa Anglii, i Gudrun Ennslin, związana od początku z RAFem i Andreasem Baaderem. Oczywiście wiele u Jelinek odniesień do tragedii Fryderyka Schillera, ukazujących mechanizmy władzy w kontekście rywalizujących o pierwszeństwo kobiet. W tym pełnym aluzji królewskim dramacie oglądamy Marię w całym blasku jej kobiecości przeciwstawionym wiecznemu dziewictwu Elżbiety. Podobnie jak historyczne monarchinie również Meinhof i Ennslin próbowały być nie tylko przedmiotami historii, pragnęły przekształcić rzeczywistość i zmienić system ustrojowy Republiki Federalnej Niemiec. Nawiązanie do odległej historii XVI-wiecznej i tragedii Schillera pozwoliło Jelinek na rozszerzenie perspektywy, ucieczkę od moralizatorskiego tonu, próbującego weryfikować działania radykalistów skupionych wokół RAFu. Zresztą sama historia bojowników RAFu jest dla Jelinek zaledwie pretekstem do próby określenia w nowej rzeczywistości tego, co powszechnie uchodzi za akt sprzeciwu. Wydaje się, że autorce bardziej zależało na wyidealizowanym podważeniu racji jakichkolwiek czynów. W tym aspekcie "Ulrike Maria Stuart" może uchodzić za pesymistyczne postscriptum do przebiegu zdarzeń w rozwoju świata i ludzkości. Sam Baader to w spektaklu postać szalenie komiczna, będąca nośnikiem męskości zdewaluowanej i zdegradowanej.

Stemann bardzo dobrze wykorzystał całe bogactwo asocjacji i skojarzeń zawartych w tekście Jelinek, również tych nawiązujących do idei feministycznych. Znamienna jest sekwencja rozmowy dwóch olbrzymich futrzastych wagin, inspirowanych malarstwem Otto Dixa, należącego w późniejszym etapie twórczości do werystycznego kręgu Neue Sachlichkeit. W usta wagin włożone zostały rozważania Jelinek i Marlene Streeruwitz na temat feminizmu i klęski tych koncepcji w Europie Zachodniej. Niezwykle wymowna i sugestywna jest też scena, kiedy dwie młode dziewczyny, ubrane w XVI-wieczne suknie, prowadzą wojnę na flety. Aktorki podążając od adagio do furioso wypełniają przestrzeń coraz większym napięciem emocjonalno-uczuciowym tkwiącym w melodyce i dźwięku instrumentu. To naprawdę piękna i ujmująca prostotą scena. Bardzo istotny dla całego przebiegu spektaklu jest prolog, kiedy oglądamy trzech mężczyzn przebranych w damskie fatałaszki, którzy zmagają się z tekstem dramatu. Gruby egzemplarz złożony z białych kartek papieru rozsypuje się, a tekst wypowiadany falsetem trudno poskładać w jedną spójną całość. To kabaretowe posunięcie, nie pozbawione podejścia ironiczno-satyrycznego, jest charakterystyczne dla niemieckiego przedstawienia, zmagającego się od początku aż do finału ze sposobem przełożenia na scenę niełatwej materii treści sztuki Jelinek. Konsekwencją ciągłego potykania się o tekst noblistki jest to, że zamiast prawdziwych bohaterów oglądamy na scenie aktorów - niczym figury - próbujących wciąż od nowa zinterpretować zawartą w tekście mitologię. Każdy z widzów może dzięki temu otworzyć własną przestrzeń wyobraźni i wrażliwości, znaleźć w niej swoją strukturę spektaklu.

Doprawdy trudno jest zwerbalizować całe bogactwo inscenizacyjne niemieckiego spektaklu, operującego czystą w intencjach ironią i karykaturą, wykorzystującego wielokrotnie, czasami nawet jakby w momentach najmniej stosownych, konwencję kabaretowego skeczu. Dla jednych może to być przedstawienie o chorobie trawiącej europejską duszę, o bezideowości i bezsilności współczesnej cywilizacji zdeterminowanej konsumpcyjnym stylem życia, ekonomią i stechnicyzowaniem, o upadku symboli. Z drugiej strony spektakl może być postrzegany jako polityczne widowisko rozprawiające się z bogatym mieszczaństwem, kapitalizmem, z mitem rewolucjonisty i sensem terroryzmu. Okazuje się, że skrajność terrorystycznych akcji może być tak samo bezwartościowa i pusta jak materialne bogactwo naszego świata.

Finałem niemieckiego spektaklu jest rockowy koncert terrorystów. Stemann nie stara się zajmować w sprawie rewolucji jakiegokolwiek stanowiska, nie chce ferować moralnych wyroków. Nie tworzy dytyrambu na cześć tych, którzy chcieli znieść niesprawiedliwość i ucisk. Tak jak Jelinek nie interesowała sztuka dokumentująca życiorysy, nolens volens, nieprzeciętnych ludzi.

Na szczególne wyróżnienie zasługują w tym spektaklu aktorzy, którzy rewelacyjnie przechodzą z jednej konwencji w drugą. Andreas Döhler, Felix Knopp, Thomas Kürstner, Peter Maertens, Katharina Matz, Judith Rosmair, Sebastian Rudolph, Elizabeth Schwarz, Sebastian Vogel i Susanne Wolff dali pokaz umiejętności warsztatowych najwyższej próby.

Mocnym punktem bydgoskiego Aneksu, dopełniającym hamburski spektakl, była zainscenizowana przez Łukasza Chotkowskiego próba czytana dramatu "Űber Tiere" ("O zwierzętach"). Tekst powstał po ujawnieniu w austriackiej prasie rozmów telefonicznych klientów domów publicznych z sutenerami handlującymi żywym towarem, sprzedającymi kobiety i dziewczyny ze Wschodniej Europy. Chotkowski bardzo dobrze poradził sobie ze sztuką, której bliżej do eseju niż rozpisanego na role dramatu. Potrafił uporządkować dygresyjność poszczególnych wyznań i wynikające stąd skomplikowanie i powikłanie tekstu. Zrytmizowanie materiału językowego, konsekwentne stosowanie powtórzeń, pozwoliło stworzyć rozpisaną na głosy partyturę, będącą niepokojącym lamentem pozostającym na długo w pamięci widzów. Marta Ścisłowicz, Beata Bandurska, Anita Sokołowska i Dominika Biernat odczytują w pozach eksponujących ich kobiecość i odkrywających rąbki bielizny, fragmenty rozmów telefonicznych, podczas których ustalane są warunki seksualnego spotkania i koszt żądanej usługi. Raz są prostytutkami zatrudnianymi w burdelu, raz alfonsami. Aktorki skupiają się przede wszystkim na klarowności przekazu. Mówią o brutalnych losach młodych chłopców i nieletnich dziewczyn, o kobietach bitych i maltretowanych. Dla Chotkowskiego szczególnie istotny był sam akt kupowania miłości, przynoszący nie tylko zaspokojenie popędu płciowego, ale dający kupującemu władzę. Reżyser inscenizując próbę nie zapomina, że zezwierzęcenie relacji w stosunkach damsko-męskich dotyka również sfery własnego ciała i psychiki. Istotny był dla niego również nastrój, nie tyle komentujący, co koncentrujący to wszystko, co widzimy i słyszymy na scenie. Nastrój porażający i bezduszny.

Elfriede Jelinek: "Ulrike Maria Stuart". Reż.: Nicolas Stemann. Scenografia: Katrin Nottrodt. Kostiumy: Marysol del Castillo. Muzyka: Thomas Kürstner, Sebastian Vogel. Światło: Paulus Vogt. Dramaturgia: Sonja Anders, Benjamin von Blomberg. Thalia Theater w Hamburgu. Festiwal Prapremier Aneks. Teatr Polski w Bydgoszczy. 21 października 2007.

Elfriede Jelinek: "O zwierzętach". Przeł.: Karolina Bikont. Prezentacja inscenizowanej próby czytanej. Opieka artystyczna: Łukasz Chotkowski. Mała Scena Teatru Polskiego w Bydgoszczy. 20 października 2007.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji