Artykuły

Strasznie ładny musical

"Jekyll & Hyde" w reż. Michała Znanieckiego w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. Pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Chorzowski Teatr Rozrywki ma słabość do mrocznych opowieści. Ale najnowszy musical "Jekyll &Hyde" to nie przerażający dramat naukowca, ale przerażająco rozrywkowy i barwny spektakl

O tym, że widowisko w teatrze "ma niewątpliwą moc budzenia afektów", pisał już sam Arystoteles. Myśl swoją spuentował stwierdzeniem, że to najmniej artystyczny element. Gdyby dane mu jednak było obejrzeć "Jekylla & Hyde'a" w Teatrze Rozrywki, z pewnością zmieniłby zdanie.

Chorzowska scena ma słabość do mrocznych i dziwnych historii - prowadzi się tam niekonwencjonalne terapie muzyczne z Jonaszem, na prywatnej kozetce przyglądać się można Marilyn Monroe, ze sceny wydobywa się "Krzyk", teatr nawiedza "Duch z Canterville", a do niedawna regularnie wieczorową porą miał miejsce "Rocky Horror Show". Nic więc dziwnego, że do rozrywkowej galerii trafiło dzieło "Jekyll & Hyde" z muzyką Franka Wildhorna i piosenkami Leslie Bricusse'a - musical, który latami święcił triumfy na Broadwayu, teraz po raz pierwszy zagościł na polskiej scenie.

Historia rozdwojenia natury odważnego doktora Jekylla, która skutkuje narodzinami ludzkiego potwora Hyde'a, potraktowana jest tu z dużą sceniczną umownością i szczyptą dowcipu. To nie przerażający dramat naukowca, a spektakl przerażająco rozrywkowy i barwny. Inscenizacja Michała Znanieckiego, reżysera znanego przede wszystkim z operowych realizacji, ma w sobie wiele scenicznego przepychu, który połączony z dynamiczną choreografią i scenograficznym rozmachem dał efektowne widowisko.

Paweł Dobrzycki (scenografia) wykorzystał każdy kawałek przestrzeni: obrotową scenę, balkony, widownię i ruchomą rampę. Wiele równoległych miejsc akcji pozwoliło Katarzynie Aleksander-Kmieć (choreografia) wypełnić tancerzami każdy kąt, przygotowując dla nich zarówno solowe partie, jak i fenomenalne etiudy tłumu: pacjentów szpitala dla obłąkanych, londyńskich mieszkańców czy artystów z nocnego klubu. Szczególnie efektowna jest scena, gdy w rolę ponętnych tancerek wcielają się mężczyźni.

Trzeba przyznać, że "Jekyll & Hyde" to także osobny spektakl Barbary Ptak i kostiumów jej autorstwa. W pracowniach krawieckich powstały szeleszczące suknie z tafty, z błyszczącej satyny, zwiewne stroje z piór, mieniące się cekinami i kamieniami, eleganckie, aksamitne fraki i purpurowe szaty biskupie. Można nawet odnieść wrażenie, że wśród tych wszystkich wizualnych efektów zagubił się sam musical. W pamięci zostaje bowiem bardziej to, co się widziało, niż to, co się słyszało.

Nie zmienia to faktu, że podczas premiery dopisali soliści. Janusz Kruciński (Jekyll i Hyde), mimo celowej umowności swojej transformacji, wzruszył publiczność. Scenicznej pełni dodała mu występująca gościnnie Wioletta Białk (Lucy), która równie wyśmienicie pokazała swoje dwa wokalne oblicza: kokietującej prostytutki i wrażliwej, zakochanej dziewczyny. Dla tego przeobrażającego się duetu warto zasiąść w Teatrze Rozrywki i pozwolić sobie na trzygodzinne widowisko. Ale uwaga! To oglądanie, które uzależnia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji