Artykuły

Niegłupia Panna Młoda

- Jak gram, to nie myślę o nagrodach, tylko o tym, by zagrać najlepiej jak potrafię - mówi MARTA SZYMKIEWICZ, aktorka Teatru Współczesnego w Szczecinie, nagrodzona za rolę Panny Młodej w "Weselu".

Dwa lata temu ukończyłaś krakowską Państwową Wyższą Szkołę Teatralną i już masz na koncie bardzo prestiżowe nagrody. Byłaś najlepszą debiutantką na ubiegłorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, a kilkanaście dni temu otrzymałaś nagrodę za najlepszą rolę żeńską na Festiwalu Wyspiańskiego.

- Jak gram, to nie myślę o nagrodach, tylko o tym, by zagrać najlepiej jak potrafię. Obie nagrody przyszły do mnie zupełnie niespodziewanie. Ale nie ukrywam, że są dla mnie ważne. Potwierdzają, że to, co robię, ma sens.

Ci, którzy widzieli "Wesele" w reżyserii Anny Augustynowicz z twoją Panną Młodą, mówią, że jest ona niegłupia i że nigdy na scenie takiej nie widzieli.

- Powiem coś, co może niektórym się nie spodobać, ale ja uważam, że chłopi są mądrzejsi od wykształciuchów. Chłopskie myślenie, szczere i zdrowe, bez zakłamania jest mi bliskie. Może dlatego grana przeze mnie Panna Młoda nie jest odbierana przez widzów jak głuptasek.

Anna Augustynowicz koniecznie chciała właśnie ciebie obsadzić w tej roli. Czekała długo, bo byłaś w ciąży...

- Jestem jej za to wdzięczna, bo to ważna rola dla mnie. Ale nie tylko dla mnie. Dla całego zespołu, który na festiwalu zgarnął siedem z dziewięciu przyznawanych nagród. Nagrodę za najlepszą rolę męską dostał Arek Buszko, dostaliśmy Grand Prix i inne wyróżnienia. To duży sukces naszego teatru. Cieszę się, że mam szczęście być jego częścią.

Festiwal odbywał się w bliskim ci Krakowie, a ty grałaś na scenie, na której zawsze chciałaś zagrać.

- O występie na scenie kameralnej Starego Teatru marzyłam od lat. I teraz się spełniło. Tam panowała fantastyczna atmosfera. Czuło się ducha teatru. I naprawdę dobrze mi się tam grało. Emocji nie brakowało, tym bardziej że na widowni siedzieli moi kochani rodzice. Bardzo byłam ich obecnością przejęta.

W "Weselu" jesteś mocną Panną Młodą, a w życiu osobistym?

- Wszystko, co robię staram się robić, z pełnym zaangażowaniem, na sto procent. Inaczej nie potrafię. Tak gram, taką jestem żoną i matką. Mój mąż, Jacek, który jest lidererm grupy Pogodno, jest dla mnie przede wszystkim partnerem. I taki partnerski związek tworzymy.

Teatr wymaga czasu i - jak mówisz - zaangażowania. Jak sobie z tym radzisz, mając półroczną córeczkę i męża, który gra mnóstwo koncertów w różnych zakątkach kraju?

- Jestem bardzo dobrze zorganizowana. Mam to we krwi, bo już od szesnastego roku życia mieszkałam w internacie i w różnych sytuacjach musiałam sobie radzić sama. Ponadto mam nianię, która potrafi się świetnie zaopiekować Jagódką. Powiem więcej - dziwi mnie, że wielu pracodawców z góry przekreśla młode matki, bo uznaje, że nie dadzą sobie rady. Jeżeli chcą pracować, to znaczy że są zdeterminowane i wiedzą czego chcą.

Szczecińscy artyści narzekają na odległości... Do Warszawy i Krakowa stąd daleko. Dla ciebie też?

- Jasne. Podróże są długie i uciążliwe. Z tego powodu trudniej starać się o role w filmach, wybrać się na casting czy nawet obejrzeć jakieś ciekawe przedstawienie. Mój mąż, który koncertuje prawie bez przerwy, traci mnóstwo czasu na powroty do domu. Gdybyśmy mieszkali gdzieś w centrum, mielibyśmy więcej czasu dla siebie.

Nie myślisz w związku z tym o przeprowadzce, choćby do Krakowa?

- Na razie mieszkam i pracuję w Szczecinie. I dobrze mi tu. Gram w świetnym teatrze, w którym dobrze się czuję. Mam przyjemność pracować ze znakomitą Anną Augustynowicz i z wieloma dobrymi aktorami, ale wiem, że granie w innych teatrach, praca w różnych zespołach, z różnymi reżyserami, po prostu rozwija. I pewnie przyjdzie moment, gdy zapadnie decyzja o przeprowadzce.

Jesteś prawie góralką, bo pochodzisz z Podkarpacia, a tu w Szczecinie niziny. Nie tęsknisz za górami?

- Czasami tak. Najbardziej jednak za moją rodziną, do której jeżdżę, gdy tylko mogę, choć to tak daleko.

Masz jakieś swoje artystyczne marzenia?

- Chciałabym jeszcze zagrać wiele postaci i wiele dobrych ról, ale teraz chciałabym zrobić... spektakl muzyczno-teatralny z moją przyjaciółką Marysią i mężem Jackiem. I jak siebie znam, doprowadzę do jego realizacji. Niedawno zaczęłam uczyć się grać na gitarze i nie ukrywam, że bardzo mi się to podoba. A jeszcze bardziej podoba mi się jednoczesne granie i śpiewanie.

Wróćmy jeszcze do obsypanego nagrodami "Wesela". Oglądał je Andrzej Wajda i podobno bardzo mu się podobało. Także twoja rola...

- Słyszałam o tym i jeżeli tak rzeczywiście było, to bardzo się cieszę. Andrzej Wajda jest przecież wielkim autorytetem.

Wychodziłaś za mąż ostatnio dwa razy. Prywatnie za Jacka Szymkiewicza i w teatrze za Pana Młodego. Czy coś łączy te wydarzenia?

- Jest kilka podobieństw. Mój prywatny ślub był huczny i wesoły. Bawiło się na nim, podobnie jak na tym teatralnym, sporo ludzi. Obydwa są ważnymi wydarzeniami w moim życiu i pewnie na zawsze je zapamiętam. Ale, tak naprawdę, dobrze bawiłam się na własnym ślubie, bo przecież teatr to moja praca. Kochana i wymarzona, ale jednak praca.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji