Święta w teatrze
- Sylwester to jest wydarzenie! Gramy przedstawienie, które przerywamy, ogłaszając różne konkursy dla widzów. Sylwestrowa publiczność jest fantastyczna, bo świetnie zorientowana w historii teatru, w jego dokonaniach, ważnych dla niego wydarzeniach - opowiada ARKADIUSZ BUSZKO, aktor Teatru Współczesnego w Szczecinie.
Pogawędka ze świątecznym Cyganem Arkadiuszem Buszką, aktorem Teatru Współczesnego w Szczecinie, który uważa, że to co dajemy, wraca do nas.
Lubisz grudzień w teatrze?
- Lubię, bo on wyraźnie różni się od innych miesięcy. Nawet w repertuarze czuje się święta. Nie wystawia się w tym czasie spektakli z mocną psychologią, buńczucznych, podejmujących poważnie bardzo poważne tematy. Repertuar jest wyraźnie lżejszy.
To co w tym czasie gracie?
- Choćby "Królową Śniegu" czy "Napis". To raczej nie jest dobry czas na granie wielkiego spektaklu, jakim jest "Wesele". W Teatrze Współczesnym zawsze był kultywowany zwyczaj spotkań całego zespołu przed Wigilią. Przy choince jest okazja do porozmawiania z ludźmi, których się od dawna nie widziało. W teatrze często mijamy się całymi tygodniami. A w trakcie takich spotkań można pogadać ze stolarzem czy krawcem z naszych pracowni. Jest także okazja do pożartowania i złożenia sobie życzeń. Bardzo lubię ten czas.
To dobry czas na afirmację innych?
- Bardzo dobry. I staram się go wykorzystywać. W tych zaganianych czasach jesteśmy często dla siebie źli. Wolę myśleć dobrze o ludziach, wyciągać ich dobre strony, podkreślać atuty i zdolności. Zdecydowanie wolę miłość i przyjazne nastawienie do innych od wrogości i agresji. Uważam, że dobro, które z siebie dajemy, prędzej czy później do nas wraca. Wolę widzieć świat w jaśniejszych kolorach, bo w nich żyje się po prostu łatwiej i przyjemniej. Unikam mroków.
Grywacie w Wigilię?
- Nie. Tradycja teatralna na to nie pozwala. Wigilia jest przecież świętym dniem, rodzinnym. I jest to dla nas okazja, by być w gronie najbliższych. My, aktorzy, jesteśmy trochę jak Cyganie...
Cyganie?
- Tak. Bo przecież jesteśmy z różnych stron. W zespole mojego teatru jest zaledwie kilku rodowitych szczecinian. Zdecydowana większość rozjeżdża się na święta do miejsc, z których pochodzą i do rodzin, które tam mają.
A ty gdzie pojedziesz?
- Do leżącej w Górach Sowich małej wsi Rzeczka Górna, gdzie mam rodzinny dom i kochaną mamę.
Sylwestry spędzasz jednak w teatrze.
- Bo sylwester to jest wydarzenie! Gramy przedstawienie, które przerywamy, ogłaszając różne konkursy dla widzów. Rozdajemy kupony do wypełnienia, bawimy się i wręczamy nagrody od sponsorów. Sylwestrowa publiczność jest fantastyczna, bo świetnie zorientowana w historii teatru, w jego dokonaniach, ważnych dla niego wydarzeniach. Niektórzy widzowie potrafią wyrecytować obsadę spektaklu granego wiele lat temu, powiedzieć, kto był autorem muzyki albo scenografii. Zabawa jest przednia.
A co się dzieje potem?
- Potem jest już późno, dlatego wypijamy lampkę szampana z dyrekcją i całym zespołem, i bawimy się w teatralnym bufecie do białego rana.
Wiem, że byłeś organizatorem teatralnych sylwestrów.
- I to kilka razy z rzędu. Ktoś przynosił uszka, ktoś przygotował barszczyk, ktoś bigosik, a ktoś muzykę do zabawy. Wiadomo, że w teatrze musi zostać w taki dzień strażak, portier, więc trzeba im ten czas jakoś wynagrodzić. Ale zawsze wszystkie elementy udawało się dobrze zgrać. Tylko następnego dnia, a właściwie tego samego, trzeba było pójść do teatru i zrobić porządek. I to dopiero jest przeżycie!
Dlaczego?
- Któregoś razu miałem wrażenie jakby wszyscy dosłownie przed chwilą razem wyszli. Widok był niesamowity. Wygasły papieros w popielniczce, obok portfel, który ktoś zostawił, szalik, widelec wepchnięty w sałatkę, a na dodatek cichutko grająca muzyka. Iście teatralna, magiczna scena.
Lubisz świąteczne tradycje?
- Oczywiście! Ale jeszcze bardziej lubię świąteczne, rodzinne ciepełko, które tą tradycją jest podgrzewane.
Na zdjęciu: Arkadiusz Buszko jako Kaj w "Królowej Śniegu".