Artykuły

Zabierzcie mi stąd tego dziada!

"Henryk VI na łowach" w reż. Krzysztofa Kolbergera w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Lidia Łada w portalu Tutej.pl.

Z takim rozkazem zwraca się scenicznym szeptem do ochroniarzy król Henryk VI, po lesie krąży ABW, a wszystko nagrywa Royal TV... "Henryk VI na łowach" to rzeczywiście niezwykła premiera!

Materiał wyjściowy zdecydowanie nie przygotowywał na taki spektakl. "Henryk VI na łowach" Karola Kurpińskiego to historia o tym, jak to król Henryk wybrał się na łowy i podczas burzy zabłądził w lesie, gubiąc przy okazji swoją świtę.Na szczęście znalazł schronienie w chacie leśniczego, a że ukrył przed nim, kim jest, to mimochodem dowiedział się nie tylko tego, jak żyją jego ubożsi poddani, ale też jak traktują ich szlachetnie urodzeni, kiedy król nie widzi...

Król też nie jest doskonały - w jednej z początkowych scen tytułowym zwrotem domaga się usunięcia mu sprzed oczu ubogiego szlachcica, który przyszedł błagać o sprawiedliwość. Niestety, błagał na próżno: po pierwsze krzywdę wyrządził mu synowiec potężnego ministra, a po drugie - ważniejsze było głosowanie królewskich parlamentarzystów - to znaczy dworzan - nad tym, czy król powinien pojechać na łowy, czy nie...

Ostatecznie król wybiera się na polowanie, gdzie skonfrontowany z naturalnymi żywiołami, czyli burzą, nocą i zimnem, dochodzi do jakże odkrywczego wniosku, że bez odświętnych strojów wszyscy wyglądają tak samo i są tyle samo warci...

Historia nie zwalająca z nóg, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, za dużo w niej naiwnej dydaktyki - ale jak ona została pokazana! Pierwsze, co zachwyciło i wspaniale podkreślało komiczny aspekt wydarzeń - to scenografia. I nie chodziło o olśniewającego wspaniałością króla Henryka, wjeżdżającego w świetle czerwonych jarzeniówek na scenę! Przede wszystkim scenografia do złudzenia przypominała całkiem współczesną salę posiedzeń z mikrofonami i ławami, na których zazwyczaj siadują politycy - skojarzenia są oczywiste i niezwykle zabawne, zwłaszcza że nasilił je jeszcze sposób debatowania, wyniki wyświetlane na tablicy i oczywiście niezwykle ważny temat głosowania, jakim są królewskie łowy. Naturalnie wszystko nagrywa bez opamiętania Royal TV...

Równie wspaniałe są kostiumy - niezwykle umiejętnie łączą historię z współczesnością i dodatkowo podkreślają komizm postaci. W dotychczasowych realizacjach "Henryka VI..." kostiumy zazwyczaj nawiązywały do mody XVIII wieku i jak się okazuje - to wcale nie było takie dobre. W poznańskim spektaklu kostiumy nie odnoszą się do konkretnej epoki historycznej, ale bez najmniejszych wątpliwości od razu widać, kto jest królem, nawet jeśli nie ma korony, a nosi myśliwski surdut, a kto leśniczym - nawet jeśli nosi skórzaną kurtkę o całkiem współczesnym kroju. Strażnicy leśni, którzy przymknęli zabłąkanych w lesie dworzan, swoimi strojami do złudzenia przypominają czekistów z lat 20- tych ubiegłego wieku, a połączenie tego faktu z napisem na masce ich samochodu "ABW Lasu" nasuwa interesujące, różnorodne i nieodparcie śmieszne skojarzenia - ale to, zgodnie z założeniem reżysera, każdy powinien odkryć sobie sam...

"Henryk VI na łowach"jest także utworem, który wyjątkowo wiele wymaga od aktorów i to wcale nie pod względem wokalnym. Nasycenie komizmem tej archaicznej historii wymagało od nich aktorstwa zupełnie innego rodzaju i poradzili sobie z tym... śpiewająco. Fantastyczny w roli króla Henryka jest Jerzy Mechliński, niebywałym talentem komicznym i wdziękiem zachwyca Jolanta Podlewska w roli Małgorzaty, a Monika Mych jako Betsy oszałamia głosem.

Nic dziwnego, że publiczność dziękowała wykonawcom dobry kwadrans owacjami na stojąco i nie chciała ich wypuścić ze sceny...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji