Artykuły

Żelazna lady tylko na ekranie

"Z wyznania jestem aktorem teatralnym"- takie zdanie usłyszałam kiedyś i podpisuję się pod nim obiema rękami - mówi DOROTA LANDOWSKA

Na stacji benzynowej podchodzą do mnie dwie kobiety. Jedna chowa się za drugą drugą. - Czy pani Mariola Radomska? - pytają. - Jesteśmy fankami "M jak miłość". Składając autograf próbuję rozładować atmosferę rozmową. Mimo starań nie udaje się. Może dlatego, że wyczuwam wyraźny niepokój, a może nawet strach.

Jolanta Majewska-Machaj: Jaka jest Radomska?

Dorota Landowska: Ta rola jest dla mnie największym zaskoczeniem. Nie przypuszczałam, że ludzie będą ją pamiętać, bo w moim odczuciu to epizod. Słyszałam nawet, że dzieci w szkołach straszą się Radomską i wymyślają ciąg dalszy jej poczynań. Radomska to postać niedokładnie sprecyzowana. Nie wiadomo, czy jest chora, czy raczej wrażliwa, czuła, doświadczona przez los. Jest zagadką i dla widzów i dla mnie. Wiem, że jej wątek na pewien czas zostanie zawieszony.

Czy ma to związek z Pani rolą w serialu "Kryminalni"?

Tego nie wiem. "Kryminalni" bardzo mnie pochłaniają. Mam wielką tremę i ciekawa jestem odbioru tego serialu.

W "Kryminalnych" gra Pani prokurator Martynę Wiśniewską, piękną i nieprzystępną "żelazną lady.

Mam nadzieję, że okaże się postacią niejedno wymiarową, że pokaże wiele twarzy. Że oprócz tego "faceta w spódnicy" odsłoni też delikatniejszą stronę swego diablę tę rolę.

Czy seriale to Pani przeznaczenie?

Serial jest znakiem czasu. Stanie przed kamerą jest istotne w życiu aktora, tak jak trening mięśni dla sportowca. Wydaje mi się, że to swego rodzaju konieczność. Wśród ról serialowych zdarzają się naprawdę interesujące wyzwania i bardzo ciekawe postaci do zagrania.

Jednak określa się Pani przede wszystkim jako człowiek teatru.

"Z wyznania jestem aktorem teatralnym"- takie zdanie usłyszałam kiedyś i podpisuję się pod nim obiema rękami. Aktorstwo jest sposobem na życie i musi być pasją - bo inaczej nie ma sensu. Gdy zdawałam do warszawskiej PWST mama modliła się, żeby mi się nie powiodło. Nie została wysłuczana i jestem szczęśliwa , że tak się stało. Nie zamieniłabym tego na nic innego. Teraz jestem związana z Teatrem Narodowym. Jeszcze przed zakończeniem sezonu mieliśmy premierę u Jerzego Jarockiego. Zrobiliśmy "Błądzenie" na podstawie dzienników i dramatów Gombrowicza.

Czy Pani pracę można pogodzić z rolą marki i żony?

Tego nie da się pogodzić. Można się jedynie starać. Ja właśnie staram się jakoś łączyć pracę zawodową z obowiązkami rodzinnymi. Wraz z mężem, Mariuszem Bonaszewskim, również aktorem Teatru Narodowego, i naszą prawie 3-letnią córeczką Marysią, stanowimy trio, w którym podział ról jest jasny. Sprzątam, piorę, a przede wszystkim

Gotowanie jest dla mnie rodzajem medytacji, relaksem, uwielbiam to robić. Czy mam czas, czy nie - zawsze gotuję. Miałam w rodzinie wielu kucharzy. Mój dziadek był kucharzem wojskowym w Wilnie. Dzięki prababci liczna rodzina przeżyła wojnę, bo była najlepszą kucharką we wsi. Świetnie gotuje również tata, Istotnie, to chyba moja pasja.

A dalej to tak, jak w słynnym powiedzenia o żołądku i sercu...

Może. Staramy się żyć normalnie, bez udziwnień. Jedni, żeby istnieć, muszą robić skandale. Taką mają rolę w życiu i to też jest fajne i bywa urocze. A drudzy - tacy jak ja - wiodą sobie spokój ne życie i cieszą się tym, co mają. Nauczyłam się nie wymyślą sytuacji, które nigdy się nie wydarzą i przyjmować to, co jest. Bo prawdziwa S sztuka to nie tylko ta na scenie, czy na planie. Sztuką jest żyć ładnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji