Artykuły

Nieprzenikniony Chyra

ANDRZEJ CHYRA zazwyczaj rezygnuje w teatrze z radykalnej transformacji. Sporadycznie zmieniał fryzurę czy zarost. Preferuje aktorstwo organiczne, oparte na budowaniu postaci z pokładów własnej osobowości.

Andrzej Chyra objawił się w 1999 roku już jako dojrzały, bo trzydziestopięcioletni aktor w roli bezwzględnego egzekutora Gerarda Nowaka w filmie "Dług" Krzysztofa Krauzego. Stworzył postać właściwie bez precedensu w dziejach polskiego kina, będącą ucieleśnieniem zbiorowych lęków z okresu uczenia się reguł kapitalizmu i został uhonorowany wszystkimi możliwymi nagrodami.

Potwierdzeniem jego najwyższej klasy aktorskiej była, również obsypana nagrodami, rola sądowego windykatora Lucjana Bohmego w "Komorniku" Feliksa Falka z 2005 roku. Inne role w filmach fabularnych Andrzeja Wajdy (żandarm Kranc w "Wyroku na Franciszka Kłosa" i porucznik Jerzy w "Katyniu"), Krzysztofa Zanussiego (Waldemar w "Persona non grata") czy Volkera Schlöndorffa (Wałęsa w opowieści o gdańskim strajku z 1980 roku), ale także w serialach policyjnych szczególnie w "Oficerze" Macieja Dejczera), sprawiły, że jest zgodnie uznawany za jednego z najwybitniejszych aktorów filmowych swojej generacji. W cieniu ról filmowych pozostawał jednak do niedawna równie imponujący dorobek teatralny Chyry. A bodaj żaden z rówieśników Chyry - w przeciwieństwie do niego cały czas uprawiających zawód po ukończeniu szkoły - nie może się poszczycić tak znakomitymi dokonaniami na obu polach.

Chyra studia aktorskie w warszawskiej PWST ukończył w 1987 roku. Ale w szkole nie zdobył zbyt mocnej pozycji, o czym świadczą właściwie epizodyczne role, jakie mu powierzono w przedstawieniach dyplomowych. Zagrał bowiem pijanego księdza Nataniela w "Straconych zachodach miłości" Shakespeare'a pod okiem Tadeusza Łomnickiego oraz Miecia w kostiumie kąpielowym w paski w "Lecie" Rittnera wyreżyserowanym przez Aleksandrę Śląską. Był nazbyt inteligentny, sceptyczny, ironiczny i niezależny. Już w szkole pociągały go poszukiwania psychologiczne i formalne. Zagrał w dwóch spektaklach Szczepana Szczykny powstałych w budynku PWST, w 1985 roku Walpurga w "Wariacie i zakonnicy" Witkacego, mając za partnerkę belgijską aktorkę Brigitte Louveaux, dwa lata później zaś Błazna w "Escurialu" Michela de Ghelderode'a. Potem Szczykno w 1991 roku powierzył mu rolę neurastenicznego Mówcy w "Krzesłach" Ionesco, granych na kameralnej scenie Teatru Dramatycznego. A w roku 1994 obsadził w roli plebejusza Józka żeniącego się z córką spauperyzowanych inteligentów w telewizyjnej realizacji "Dziejów salonu" Wroczyńskiego.

Po ukończeniu szkoły Chyra pragnął się zaangażować w warszawskim Teatrze Studio, mając w pamięci "Parawany" Geneta ujrzane na początku studiów aktorskich czy powstałe nieco później "Powolne ciemnienie malowideł". Jednak Jerzy Grzegorzewski, właśnie prowadzący próby "Tak zwanej ludzkości w obłędzie", stwierdził, iż Chyra jest za mało podobny do Witkacego, aby zagrać jedno z jego pięciu lustrzanych odbić w rosyjskim mundurze z petersburskiej fotografii. Kolejną próbę związania się z Grzegorzewskim podjął Chyra dziesięć lat później, w roku 1997, przed inauguracją działalności Teatru Narodowego. Ale w monumentalnej inscenizacji "Nocy listopadowej" Wyspiańskiego zdołał zagrać tylko podporucznika Józefa Zaliwskiego, prowadzącego swój oddział ulicami Warszawy do Arsenału, a potem wraz z innymi poległymi oczekującego na łódź Charona na weneckim nabrzeżu i zarazem w Teatrze na Wyspie w Łazienkach. Casus Chyry stanowi zresztą przyczynek do konfliktu między Grzegorzewskim a pokoleniem Rozmaitości, który zrodził się z jednej strony z otaczania się przez tego reżysera wyłącznie wielbicielkami, z drugiej zaś z rozczarowania i zawodu jego admiratorów. Przecież podobnie zostali odtrąceni Krzysztof Warlikowski i Jacek Poniedziałek, którzy przyjeżdżali z Krakowa na premiery do Studia, a potem wiązali swe plany z Narodowym. Ale ostatecznie Poniedziałek zagrał w nim tylko dwie epizodyczne postacie.

W 1987 roku Chyrę w końcu zaangażował do Rampy Andrzej Strzelecki. Młody aktor był jego asystentem w trakcie reżyserowania w PWST muzycznego spektaklu dyplomowego. Jednak z powodu remontu Rampy nic w niej nie zagrał. Zmobilizowany do armii - w ramach represji za postawę środowiska teatralnego w stanie wojennym trafił do wojsk pancernych. Po wyjściu z wojska wrócił do warszawskiej PWST, podejmując studia na Wydziale Reżyserii. Po ich ukończeniu i przygotowaniu trzech przedstawień na marginalnych scenach utrzymywał się z realizowania telewizyjnych programów rozrywkowych. Aktorstwo uprawiał sporadycznie. W Łodzi w Teatrze Studyjnym w 1989 roku zagrał tytułową rolę w "Woyzecku" Büchnera w reżyserii Jacka Zembrzuskiego. W Warszawie mógł się pojawić tylko na impresaryjnej Scenie Prezentacje, gdzie wystąpił w czterech spektaklach Romualda Szeda, w tym jako Bertram w "Omdlałym koniu" Sagan oraz jako Artur w "Billym kłamcy" Halla i Waterhouse'a. Przede wszystkim w 1992 roku brawurowo zagrał Emory'ego, rozbawionego i zniewieściałego geja witającego swych przyjaciół ze szkoły piosenką Marilyn Monroe, w "Dyskretnym uroku faunów" Crowleya. Zademonstrował wówczas niebywały talent komediowy, spożytkowany dotąd w niewielkim stopniu, w kinie właściwie tylko przez Krauzego w telewizyjnym cyklu "Wielkie rzeczy", w opowieści o wykolejonym Jerzym nagle wygrywającym samochód.

Pierwszą poważną propozycję teatralną na stołecznej scenie otrzymał Chyra w 2000 roku, a więc już po premierze "Długu", od Agnieszki Glińskiej. Był to Igor Czerkun, energiczny i bezkompromisowy inżynier z rudymi włosami, podziwiany przez kobiety, w "Barbarzyńcach" Gorkiego w Teatrze Współczesnym (gdzie daremnie zabiegał o etat w roku 1987). Anachroniczna stylistyka inscenizacji i ustawienie spektaklu pod kątem postaci kobiecych, ofiar Czerkuna, sprawiły, iż rola ta pozostawiała niedosyt. Przyciągała uwagę jednak szorstkość, czy też nonszalancja, z jaką Czerkun traktował niedojrzałą żonę Annę, niezależną Lidię, a wreszcie pretensjonalną i zapatrzoną w niego Monachową. Sugestywna była zwłaszcza scena nieoczekiwanego zbliżenia Czerkuna z Monachową, pożądliwego pocałunku, a po chwili brutalnego odtrącenia kobiety na oczach świadków.

Chyra zaistniał w pełni jako aktor teatralny dopiero w lutym 2001 roku w Rozmaitościach w "Bachantkach" Eurypidesa w inscenizacji Warlikowskiego. Znalazł bowiem wspólny język z przybyszami z Krakowa, czego mu nie mogło darować warszawskie środowisko, uparcie deprecjonujące dokonania Rozmaitości. Dość, że jego role były ignorowane przez jurorów środowiskowych nagród. Prolog "Bachantek", w którym zesłany na ziemię Dionizos uczy się mówić, z trudem wymawiając pojedyncze słowa z monologu, można uznać za symboliczne powtórne narodziny tego aktora Dionizos Chyry wyglądał jak podstarzały efeb, odziany w białe trykotowe spodnie i koszulę, ze sznurem koralików na szyi. Nawijał na palce swe jasne loki. Grał na archaicznym flecie. Miał spowolnione reakcje, jak człowiek odurzony narkotykami. Mógł być epigonem kontrkultury, przywódcą orgiastycznej sekty, lecz okazywał się połączeniem mściwego boga i okrutnej bestii. Począwszy od przesłuchania, prowokował nieustępliwego i twardego Penteusza. Pokonywał go w zapasach nabierających charakteru homoseksualnego zbliżenia. Zmuszał uwiedzionego Penteusza do przeobrażenia się w delikatną kobietę i przywdziania sukni. Sam nakładał czerwoną kurtkę władcy i stawał się bezwzględny. Ciągnął pokonanego Penteusza po ziemi niczym zwierzę ofiarne na rzeź, doprowadzając do jego rozszarpania przez matkę.

Jeszcze w tym samym sezonie Chyra wcielił się w Christiana w "Uroczystości" Vinterberga i Rukova. W spektaklu Grzegorza Jarzyny Christian był bardziej mroczny i niepokojący niż w duńskim filmie, gdyż został przez reżysera obdarzony rysami Filipa z "Iwony" Gombrowicza, niedojrzałego i niezdolnego do miłości. Ten zdesperowany neurotyk, w imię prawdy o samobójstwie siostry i z potrzeby uwolnienia się od traumatycznych doświadczeń, decydował się na walkę z całą rodziną, a zwłaszcza z ojcem, w dzieciństwie wykorzystującym go seksualnie. Rozbijał konwenanse obowiązujące podczas rodzinnego przyjęcia, rozrzucając zastawę stołową czy na czworakach naśladując szczekającego psa. Porozumienie znajdował wyłącznie ze służącą Pią, natrętną i niezbyt piękną dziewczyną, przypominającą mu zmarłą siostrę. Po rozpętaniu w domu pandemonium, Christian i Pia wspólnie oddawali się dziecięcej zabawie, a w epilogu, rozgrywającym się w trakcie śniadania, nagle znikali, rezygnując z udziału w walce o dominację w rodzinie.

W sumie w Rozmaitościach w ciągu siedmiu sezonów Chyra stworzył siedem perfekcyjnie skonstruowanych i sugestywnie zagranych ról oraz przygotował dwa zastępstwa. W "Hamlecie" Warlikowskiego przejął rolę Horacego, a w "Księciu Myszkinie" Jarzyny - Iwołgina. W 2002 roku na kameralnej scenie zagrał reprezentanta nowojorskiego show-biznesu podejmującego ryzykowną grę Andrew w "Obróbce" Crimpa w reżyserii Artura Urbańskiego. A nieco wcześniej, w Dramatycznym, wcielił się w tytułową postać zmodernizowanej przez Pawła Mickiewicza, i niestety nieudanej, inscenizacji "Płatonowa" Czechowa.

Ponowoczesnym wcieleniem Don Juana stał się w minionym sezonie jako protagonista "Giovanniego" Jarzyny. Bohater dramatu Molire'a i opery Mozarta przeobraził się we współczesnego przedstawiciela finansowego establishmentu i mieszkańca luksusowego apartamentu, nienasyconego sybarytę i estetę, miłośnika muzyki klasycznej. Chyra obdarzył Giovanniego poczuciem schyłku zachodniej cywilizacji, która pogrążyła się w wyzwolonym seksie i konsumpcji, właściwym bohaterom powieści Michela Houellebecqa choćby Daniel z "Możliwości wyspy"). Czterdziestoletni Giovanni, podobnie jak bohaterowie Houllebecqua, ma świadomość powolnej utraty swoich walorów seksualnych i nieuchronnego zbliżania się do śmierci. Dlatego próbuje przeniknąć jej tajemnicę i dotrzeć do nicości lub transcendencji (choć odrzuca religię, tak samo jak ojcowski autorytet). Zgodnie z autodestrukcyjnym instynktem prowokuje katastrofę. Giovanni bawi się ludźmi, dochodząc do granicy sadyzmu. Odpycha subtelną Elvirę. Prymitywną Zerlinę uwodzi zaraz po ślubie, zmieniając jej wesele w orgię. Annę zmusza do kopulacji nad trupem ojca. Poniża nawet wiernego Leporella. Karkołomna próba pogodzenia teatru dramatycznego z operą nie pozwoliła wprawdzie Chyrze

na zbudowanie pełnowymiarowej postaci. Ale wspaniale zagrał toczącą się w zwolnionym rytmie końcową scenę kolacji z Komandorem. Giovanni, jedząc i pijąc, szydzi z trupa, a potem, w chwili nagłego zgonu, osuwa się na jego kolana.

Lecz najciekawsze role Chyry powstały w spektaklach Warlikowskiego. W "Burzy" Shakespeare'a zagrał politycznego gangstera Antonia. W zakończeniu jako ostatni odchodził bez słowa od stołu Prospera. Zmuszony do ugody ze swą niedoszłą ofiarą, w trakcie dopijania kieliszka szampana wyraźnie układał już plan odwetu i odzyskania władzy. Całkowicie odmienny był Chanan-Adam w "Dybuku" Anskiego i Krall. W prologu siadał na proscenium w rozpiętej kurtce i czarnych okularach, z jarmułką na głowie. Jeśli ten spektakl zasługiwał na miano polsko-żydowskich "Dziadów", to początkowy monolog Chanana, wykład kabalistycznej teorii o wędrówce dusz i ostatecznym połączeniu Adama ze Stwórcą, był Małą Improwizacją wygłaszaną w duchowym uniesieniu czy transie. Chanan Chyry niewiele miał wspólnego z tradycją tej roli, nie przypominał uduchowionego chasyda z długimi pejsami, odzianego w czarny chałat. Wręcz przeciwnie. W scenie kłótni i bójki z Hejnechem w mykwie, a zwłaszcza w trakcie erotycznego złączenia z Leą w raju, demonstrował swe atletyczne ciało, a tym samym seksualność. Równie poruszający był w drugiej części Adam S., współczesny Żyd amerykański, który w trakcie seansu psychoanalitycznego dobywał z siebie dziecięcy szloch chłopca zamordowanego w warszawskim getcie. Gdy ów dybuk z czasów Zagłady się oddalał, Adam łamiącym się głosem, lecz dobitnie, mówił: "Nie opuszczaj mnie. Jesteś przecież moim bratem".

Szczytowym osiągnięciem Chyry okazał się Roy M. Cohn w "Aniołach w Ameryce" Kushnera. Chyra bronił się przed tą rolą sześćdziesięcioletniego adwokata umierającego na AIDS, do której był za młody. Ostatecznie pokonał barierę wieku, stylizując swą grę na późne role Łomnickiego, starców niepogodzonych z przemijaniem i śmiercią. Ponadto Kushner, dając upust niechęci do republikanów, stworzył postać karykaturalną. Była ona zupełnie niewiarygodna i nieznośna we wcześniejszych realizacjach, choćby w polskiej prapremierze "Aniołów" w Gdańsku. Chyra, demonstrujący niechęć do politycznych rozgrywek, nie podzielał ideologicznych uprzedzeń Kushnera. Wydobył przede wszystkim deprawację i cynizm Cohna. Roy to kolejny złoczyńca grany przez Chyrę, ale stopniowo słabnący, staczający się ze szczytów władzy na społeczne dno, w końcówce sztuki nieomal bezbronny, więc wściekły. Nie przyjmuje do wiadomości diagnozy Lekarki, którą ordynarnie beszta. W szpitalu jest zdany na pomoc pielęgniarza-homoseksualisty, którą początkowo odrzuca. W miarę postępów choroby musi zmienić garnitur na piżamę i szlafrok. Z obawy przed infekcjami nosi czapkę i szalik. Leży unieruchomiony na szpitalnym łóżku. Mnóstwo czasu spędza na muszli klozetowej. Broni też dostępu do lodówki z drogim lekarstwem.

Przede wszystkim jednak Roy musi znosić wizyty swojej ofiary, sowieckiej agentki Ethel Rosenberg, w czasach maccartyzmu skazanej za szpiegostwo na śmierć. Przekomarza się z nią, nie okazując żadnego poczucia winy, a szczególnie skruchy. Tuż przed śmiercią jednak błaga Ethel o litość. Przy trumnie Roy tuli się do niej jak do żydowskiej matki. Ona łamiącym się głosem śpiewa w jidysz kołysankę "Tumbalalaika". Ale zaraz zostaje przez Roya wyszydzona. Roy prowokuje ją nawet jako kobietę, wsuwając rękę pod jej sukienkę. Zamiast dyskredytować zakłamanego prawicowego polityka, Chyra wydobył jego przewrotną walkę z ludźmi i Bogiem-Ojcem, wynikającą z niezgody na urządzenie świata i otrzymaną tożsamość: Żyda i homoseksualisty. Dopiero w epilogu Roy godzi się ze Stwórcą i podejmuje się jako adwokat dowieść jego praw ojcowskich. To zresztą Chyra podsunął Warlikowskiemu odczytywane w epilogu "Radykalne przebaczenie" Osho, dzieło twórcy hinduskiej sekty z kręgu New Age, w swojej duchowej praktyce łączącego techniki medytacyjne Dalekiego Wschodu z filozofią i psychoterapią Zachodu.

Chyra zazwyczaj rezygnuje w teatrze z radykalnej transformacji. Sporadycznie zmieniał fryzurę czy zarost. Preferuje aktorstwo organiczne, oparte na budowaniu postaci z pokładów własnej osobowości. W wielu rolach Chyry i sposobie ich grania można więc dostrzec wspólne cechy. Najczęściej wciela się w dojrzałych mężczyzn, którzy wykorzystują swą urodę, seksowność oraz resztki chłopięcego wdzięku do panowania nad ludźmi (zarówno nad kobietami, jak i mężczyznami). Jego bohaterowie czerpią satysfakcję z manipulowania innymi, ale pomimo witalności i siły cechuje ich skłonność do melancholii. Są znużeni czy nawet zmęczeni, pozbawieni złudzeń i rozgoryczeni. Spore partie ról Chyry polegają na milczącej, ale intensywnej obecności, na śledzeniu wyrazistymi oczami zachowań antagonistów. Chyra zazwyczaj cedzi wolno kwestie nieco nosowym głosem. Nadaje frazom zaskakującą intonację bądź melodię. Uśmiecha się ironicznie, wykrzywiając wąskie usta albo wydaje głuchy rechot w momentach triumfu. Jest opanowany, ale zdarzają mu się wybuchy wściekłej agresji. Bliska Chyrze jest zapewne technika niedopowiedzeń z dramatów Harolda Pintera. Nieprzypadkowo wyreżyserował w 1998 roku "Kochanka", a niedawno w telewizyjnej "Kolekcji" zagrał z powodzeniem biseksualnego projektanta mody - Billa. Wiele też zawdzięcza studiowaniu podobnych eksperymentów z niedookreślaniem charakteru protagonisty, podejmowanych w kinie europejskim w latach sześćdziesiątych minionego wieku, w rodzaju Guida Anzelmiego z "Osiem i pół" Federica Felliniego.

Dzięki skupieniu Chyra nie pozwala sobie w przedstawieniu na przypadkowe albo zbędne gesty i miny. Wysyła do partnerów scenicznych, a tym samym widzów, ograniczoną ilość sygnałów. Mimo że poddaje swoje postacie moralnemu osądowi, sam pozostaje na zawsze nieprzenikniony.

Andrzej Chyra jest laureatem nagrody im. Aleksandra Zelwerowicza za najlepszą rolę męską w sezonie 2006/2007 - rolę Roya M. Cohna w "Aniołach w Ameryce" Tony'ego Kushnera w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego w TR Warszawa.

Rafał Węgrzyniak - historyk teatru, krytyk, absolwent Wydziału Wiedzy o Teatrze warszawskiej PWST; autor "Encyklopedii Wesela Stanisława Wyspiańskiego".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji