Artykuły

Co to znaczy skandal?

Byłam z młodzieżą na spektaklu pt. "Sędziowie" w teatrze opolskim 18 grudnia tego roku i mam wrażenie, że ja i pani Dorota Wodecka-Lasota (autorka artykułu na ten temat) byłyśmy w dwóch różnych miejscach. Szkoda, że zamiast recenzji przedstawienia, które wywarło na mnie duże wrażenie, muszę pisać odpowiedź na paszkwil, ponieważ czuję się znieważona, spoliczkowana, zarówno przez autorkę niefortunnego artykułu, jak i przez dyrektora teatru, Pana Koninę - pisze do Gazety Wyborczej - Opole Dorota Krężlewicz - Skrobot, nauczycielka w Zespole Szkól Alternatywnych.

Jestem nauczycielem dyplomowanym, od zawsze zajmuję się teatrem dzieci i młodzieży (w połowie lat 90. ukończyłam studia podyplomowe w tym kierunku na krakowskiej PWST-filia Wrocław), od 20 lat pracuję w szkole jako polonistka i instruktor teatralny.

"Sędziowie" to spektakl trudny, poruszający fundamentalne sprawy dotyczące kondycji człowieka.

Szkoda, że zamiast recenzji przedstawienia, które wywarło na mnie duże wrażenie, muszę pisać odpowiedź na paszkwil, ponieważ czuję się znieważona, spoliczkowana, zarówno przez autorkę niefortunnego artykułu, jak i przez dyrektora teatru, Pana Koninę, który w kategorycznym komunikacie zelżył młodzież ze szkoły, w której pracuję, a wybielił inną, z którą on współpracuje od lat (dzieciaki miały identyfikatory?!), jak i Pana Zaczykiewicza, który zakazał "tej mojej złej młodzieży" sprzedawać bilety na następne spektakle.

Ale do rzeczy, czyli co jest, moim zdaniem, prawdziwym skandalem.

Po pierwsze - każdy reżyser i każdy aktor musi się liczyć z różnym odbiorem publiczności, i tylko o ich mistrzostwie świadczy, że partytura reżysersko-aktorska zaiskrzy tak, jak sobie reżyser z aktorami zamarzyli (nieraz z młodzieżą byłam tego świadkiem - np. na "Turlajgroszku" Słobodzianka czy "Klątwie" Wyspiańskiego w wykonaniu teatru Wierszalin - reżyseria Piotr Tomaszuk, który po spektaklu razem z aktorami rozmawiał z publicznością, stąd wiem, że było tak, jak sobie zamarzył). A tak żal, że w teatrze opolskim nie ma tego zwyczaju, może wszyscy nauczylibyśmy się czegoś, zamiast nawzajem na siebie narzekać i obrażać się?

Po drugie - siedziałam w pierwszym rzędzie, zaraz po ławeczce, i nie słyszałam niczego, co zakłóciłoby mi odbiór, z wyjątkiem szeleszczenia biletami i wibracji komórki (w wykonaniu "grzecznego liceum" - zdaniem dyrektora Koniny), a jestem widzem wymagającym i nauczycielem, który nie pozwoli sobie na okazywanie braku szacunku komukolwiek.

Po trzecie, normalnym jest, że charakterystyczny, zaaranżowany ruch teatralny (np. "pociąg" w wykonaniu trzech panien wiejskich - głupich gąsek - czy ich kłanianie się polegające na wypinaniu pupy do publiczności lub wchodzenie i cofanie się trzykrotne aktora po pochylni albo wychodzenie z kąpieli i ukazanie skrawka nagości męskiej) będzie zawsze wzbudzał zdrowy, normalny śmiech, i to nie tylko dla tego wieku. Teatr jest świątynią sztuki, ale nie padajmy przed nią na kolana - jeśli budzi prawdziwe, żywe emocje, to już sukces - znaczy, że oddziałuje, a po to jest. Współczesne katharsis możemy przeżywać, chichocząc się - wspomnijmy tylko Adasia Miauczyńskiego z filmów Koterskiego, na których wychowana jest współczesna młodzież.

Wreszcie na koniec szkoda, że nikt nie zagadnął nas wtedy, gdy wychodziliśmy ze spektaklu, nie upomniał "złej młodzieży", nie skarcił nauczycieli "na rozwoju zawodowym", po prostu szkoda, że nikt nie powiadomił nas wcześniej o tym, że zachowaliśmy się skandalicznie. Może mielibyśmy szansę powiedzieć, że szkołą alternatywną nie jesteśmy z nazwy, ale praktyki. Mamy uczniów niewidzących, z niedosłuchem, krótko mówiąc, z różnego rodzaju dysfunkcjami fizycznymi i nie tylko. Powiem więcej, mamy odwagę i siłę zabierać ich na spektakle teatralne razem ze wszystkimi, ponieważ naszą dewizą jest minimalizowanie różnic, a nie ich powiększanie. Poza tym alternatywny jest także sposób wychowania - nie tolerujemy krzyku, wyzwisk ani naruszania nietykalności osobistej - hołdujemy zasadzie, aby traktować uczniów tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani. Pani odpowiadająca za porządek na widowni kilkakrotnie naruszyła te dobre zwyczaje - pewnie nie wie, że tylko agresja rodzi agresję.

A co uczniowie wynieśli z przedstawienia? Wcześniej, rozmawiając z nimi w autobusie i na lekcji, myślałam, że coś ważnego, coś osobistego, coś dobrego, a teraz myślę sobie, że dorośli to zbrukali, i znowu będę musiała odbudować w nich szacunek do dorosłych i ludzi teatru, ale nie wiem, czy uda mi się to w odniesieniu do teatru opolskiego.

Dorota Krężlewicz - Skrobot

(nauczycielka w Zespole Szkól Alternatywnych)

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji