Artykuły

Wyruszyli w daleki rejs pełen niespodzianek

- Graliśmy wspólnie m.in. w "Zwale", "Księciu niezłomnym", "Roberto Zucco", ale w zasadzie nie mieliśmy jeszcze okazji "skrzyżować szpad" na scenie. Mam jednak nadzieję, że wszystko przed nami, a patrząc na talent i rozwój mojej partnerki oczekuję dużej satysfakcji z tego spotkania - rozmowa z EWĄ SZUMSKĄ i PIOTREM KAŹMIERCZAKIEM, aktorami Teatru Polskiego w Poznaniu.

Ewa Szumska [na zdjęciu w "Zwale"] i Piotr Kaźmierczak: razem w teatrze, razem w życiu

Ewa Szumska: Piotr - aktor, młodszy ratownik, początkujący karateka i szczudlarz, świetny kierowca - zawsze chętny nauczyć się czegoś nowego. Od dwóch lat supertata - nie ma takiego drugiego! Świetny organizator. Ma zdolności reżyserskie, ale trochę się z nimi ukrywa. Wspaniały, mądry, konsekwentny facet - i mój!

Piotr Kaźmierczak: Ewa jest świetną aktorką, wokalistką, cudowną mamą naszego 2-letniego syna Jerzyka. Krucha, wrażliwa kobietka z wulkanicznym temperamentem. Jest wielką pasjonatką swojego zawodu, choć wielokrotnie się zarzekała, że z niego zrezygnuje. Marzycielka dużej mocy - 1001 marzeń do spełnienia na dziś!

Spotykamy się w bardzo przełomowym momencie ich życia. Zastanawiają się nad różnymi rzeczami: od marzeń, planów, przez pracę, po mieszkanie, jego wystrój. Ewa Szumska i Piotr Kaźmierczak stawiaj ą sobie pytanie: co dalej?

Poznaliście się w 1994 roku, podczas prób do spektaklu "Kuglarze i wisielcy" w Teatrze Nowym w Poznaniu, ale wtedy nie przepadaliście za sobą.

E.Sz.: Nie darzyliśmy się sympatią. Bardzo zazdrościłam Piotrowi, że jest absolwentem Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej w Warszawie (ten buc się dostał, a ja nie?!). Dla niego byłam jedynie bezczelną smarkulą.

Co się wydarzyło, że w końcu się polubiliście?

E.Sz.: Po "Kuglarzach i wisielcach" nasze drogi się rozeszły. Ja zdałam do Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu, a Piotr dostał etat w teatrze w Łodzi. Ponownie spotkaliśmy się dopiero w 2000 roku, kiedy oboje zostaliśmy zaangażowani do Teatru Polskiego w Poznaniu. Zostaliśmy kolegami, na trzy lata. I nagle stało się. Marquez powiedziałby, że trafił nas piorun.

P.K.: - Poza pracą łączy nas (i dzieli) wiele pasji. Wspólnie uwielbiamy filmy, podróżowanie, literaturę, fotografię. Wielką frajdę sprawia nam zawieranie nowych znajomości, chociaż to Ewa jest zazwyczaj "tropicielem" i prowodyrem takich spotkań. Nie przepada za sportem, ale zazdrośnie obserwuje moje wysiłki w tej dziedzinie i też czasami zaczyna "drygać nóżką". Ja za to jestem "ciemna masa" w wynajdywaniu ciekawej muzyki, więc z przyjemnością (czasami złośliwą) słucham tego, co pasjami serwuje w domu Ewa.

E.Sz.: - Ja kocham morze, Piotr góry i dzięki niemu, mając 31 lat, po raz pierwszy tam pojechałam.

P.K.: W Karkonosze. Byłem pewny, że "spuchnie" pierwszego dnia. Po 20 chyba kilometrach zrozumiałem, że poddawać się to Szumska nie lubi.

E.Sz.: Dawno nie mieliśmy wspólnych wakacji i bardzo za nimi tęsknimy. Planujemy wspólną podróż, ale ostatni rok należał do Piotra: jego wyjazdy z Teatrem Biuro Podróży do Edynburga, Brazylii, Korei, Słowacji, niedługo do Iranu... Cóż - to niesprawiedliwe. Najchętniej pojechałabym do Serbii, gdzie już byłam i ciągle jestem pod wrażeniem tego kraju - do tego stopnia, że nawet zaczęłam uczyć się języka serbskiego.

P.K.: Marzeniem Ewy jest zasmakować Nowego Jorku. Ja połączyłbym to z odwiedzeniem Ameryki Południowej. To chyba najtrudniejsze plany, ale jeśli się powiodą...

Od ośmiu lat występujecie w tym samym teatrze. Czy też w tych samych spektaklach?

P.K.: Raczej się wymieniamy. Graliśmy wspólnie w "Zwale", "Księciu niezłomnym", "Roberto Zucco", "Kręgu personalnym 3:1", "Płatonowie", ale w zasadzie nie mieliśmy jeszcze okazji "skrzyżować szpad" na scenie. Mam jednak nadzieję, że wszystko przed nami, a patrząc na talent i rozwój mojej partnerki oczekuję dużej satysfakcji z tego spotkania.

Czy więcej wymienić można zalet niż wad z powodu wspólnej pracy?

P.K.: Dzięki temu, że oboje jesteśmy aktorami możemy sobie pomagać, wspierać się, rozmawiać o tym, nad czym aktualnie pracujemy, analizować role. Minus jest tylko jeden. Kiedy Ewa pracuje nad swoją premierą, to stres jest dla mnie tym większy, bo mam mniejszy wpływ na to, co się dzieje i denerwuję się podwójnie.

E.Sz.: Budowanie roli wiąże się dla mnie prawie zawsze z dużym napięciem, nerwami, walką o niebanalną, poruszającą postać. Nienawidzę grać roli, która choćby tylko moim zdaniem jest słaba, "niedorobiona". Takie emocje zawsze jakoś przenoszą się na prywatne relacje. Z drugiej strony partner - aktor łatwiej zrozumie moją sytuację i szybciej wybaczy.

Czy parze aktorów trudno ze sobą wytrzymać na co dzień?

P.K.: Nasz związek przypomina czasem front atmosferyczny. Zazwyczaj niesie słoneczną, choć wietrzną pogodę, ale łatwo przekształca się we front burzowy. Dzięki temu nigdy nie jest nudno.

E.Sz.: - Piotr uważa, że najtrudniejsze zdarzenia przynoszą w końcu naukę i korzyść. I umie czekać. Ja jestem niecierpliwa, od życia oczekuję natychmiast "wszystko albo nic". Kiedy mam już dosyć tego zawodu to mówię, że wrócę do Świecia - mojego rodzinnego miasta i zostanę bibliotekarką.

Co pan by zrobił w takiej sytuacji?

P.K.: Dałbym jej dwa tygodnie. A potem pojechałbym za nią... wybić jej głupoty z głowy. Ewa lubi czasem, na złość wszystkim, odmrażać sobie uszy.

Czy trudno pogodzić pracę w teatrze z zajęciami rodzinnymi?

E.Sz.: Od dnia, w którym się dowiedziałam, że jestem w ciąży wszystko się zmieniło w moim życiu. Dziecko sprawiło, że nie ma się już czasu na sprawy nieistotne, nieważne. Ale nagle się też okazuje, że wszystko jest możliwe. Kiedy Jerzy miał osiem miesięcy, otrzymałam propozycję zagrania w Teatrze Wytwórnia w Warszawie, co oznaczało wyjazd z Poznania na trzy miesiące i sporadyczne kontakty z rodziną. Dużo kosztowała mnie decyzja rozstania z Jerzykiem, ale Piotr przekonał mnie: "Jeżeli zrezygnujesz, to będziesz tego później żałować". Pojechałam, a potem dostałam kolejną propozycję w Warszawie, tym razem w Teatrze Montownia. W tym czasie Piotr zajmował się dzieckiem, pomimo że też przygotowywał się do swojej premiery. Nie znam drugiego ojca, który by coś takiego zrobił dla swojej partnerki i dziecka.

P.K.: To był wspaniały okres w moim życiu. Ewa zrobiła coś dla siebie, a ja zyskałem bardzo bliski kontakt z synem. Pewnie, że było nam wszystkim trudno. Pamiętam taką sytuację, że jedną z ostatnich prób przed premierą "Krawca" grałem z Jerzym przywiązanym prześcieradłem do brzucha.

E.Sz.: Piotr jest super tatą.

P.K.: A Ewa jest trochę mamą Jerzyka, a trochę jego starszą siostrą. Kiedy się nim opiekuje jest bardzo troskliwa i odpowiedzialna, a kiedy się bawią to trudno odróżnić, które z nich ma z tego większą frajdę.

Jeżeli syn będzie chciał pójść w ślady rodziców i wybierze zawód aktora to...

E.Sz.: ... zostanie aktorem. Ja dla mojej mamy zdałam na filologię bułgarską, studiowałam rok (świetny kierunek), ale nauki nie udało się pogodzić z pasją. Grałam w Teatrze Obok i w czasie, kiedy na uczelni miałam zajęcia z greki i łaciny, w teatrze odbywały się próby i w końcu ucierpiały na tym studia. Chciałabym umożliwić mojemu synowi swobodny wybór i dopomóc w realizacji jego marzeń, zamiast wymagać, by spełniał moje oczekiwania.

P.K.: Mam nadzieję, że Ewa i ja należymy już do tego pokolenia, które z mniejszym lękiem niż nasi rodzice podchodzą do wyborów swoich dzieci. Kiedy zdawałem do szkoły teatralnej, moja babcia modliła się, abym... się nie dostał. Poza tym, jest tyle zawodów na "A". Kto powiedział, że Jerzego zafascynuje właśnie ten?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji