Artykuły

Stanisław Wyspiański prywatny

"Odpoczywanie" w reż. Pawła Passiniego w Teatrze Łaźnia Nowa w Krakowie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Teatr mój widzę ogromny" - pisał. W jego jubileuszowym roku największą rolę odegrały jednak projekty drobne, prywatne, koncentrujące się na szczegółach z jego życia i strategii twórczej.

To był pracowity rok dla Stanisława Wyspiańskiego. Angażował się politycznie w tworzenie polskich oddziałów bojowych pod dowództwem Piłsudskiego (biograficzny spektakl Macieja Wojtyszki "Chryje z Polską"), pomagał egzorcyzmować duchy IV RP ("Albośmy to jacy tacy..." Piotra Cieplaka, Teatr Powszechny w Warszawie), dwukrotnie w "Noc listopadową" podrywał do boju młodych powstańców (instalacje Macieja Rayzachera w Łazienkach i Michała Zadary w Belwederze). Kilku reżyserów poderwało go do chocholego tańca w "Weselu" (Anna Augustynowicz w Szczecinie), otoczyło go tłumem narodowych mar w "Wyzwoleniu" (Maciej Prus, Teatr TV). Niektórzy przekonywali go, że nie warto wracać ("Powrót Odysa" Pawła Wodzińskiego). Dlaczego? Bo jedyne, co we współczesnej Polsce czeka na bohaterów, to niezrozumienie lub fałszywy kult i patriotyczna szmira spod znaku discopolowego zespołu Bayer Full (projekt "Wiele ojczyzn, ojczyzna wielu/Wyspiański" w Teatrze Polskim w Bydgoszczy).

Z małej litery

Czy teatralny powrót Wyspiańskiego, którego stulecie śmierci obchodziliśmy w zeszłym roku, był sukcesem? Ci, którzy oczekiwali powtórzenia sukcesu kultowych inscenizacji Wajdy czy Grzegorzewskiego, zawiedli się, podobnie jak wielbiciele monumentalnego "teatru ogromnego". Najbardziej udanymi realizacjami Roku Wyspiańskiego były teatralne drobiazgi, projekty, spektakle "z inspiracji", a nie "z wielkiej litery". Triumfował Wyspiański wyciszony, prywatny, ukazany w szczególe, w nastroju.

Od wielkich metafor dzisiejszej Polski ciekawsze okazało się odkrywanie samego wieszcza, jego dziwactw, słabostek, fascynacji. Barbara Wysocka, rekonstruując "Klątwę" (Stary Teatr w Krakowie) w stylu wizji lokalnej z miejsca zbrodni, zdołała pokazać Wyspiańskiego - uważnego obserwatora życia codziennego. Poeta nie jest u niej zawieszonym w fantastycznych wizjach prorokiem, ale reportażystą, który jak nikt potrafi wejść głęboko w przyczyny i naturę zdarzenia.

Pogrzeb wieszcza

Poza głównymi ośrodkami obchodów rocznicowych w ramach festiwalu "Wyspiański wyzwala" w Nowej Hucie (Łaźnia Nowa) Paweł Passini zrealizował multimedialne "Odpoczywanie". Spektakl o losach czwórki dzieci Wyspiańskiego: Helenki (Anna Bogdanowicz), Stasia (Dominika Jarosz), Teodora (Barbara Songin), Miecia (Katarzyna Tadeusz) nie jest prostym streszczeniem kilku pogmatwanych biografii. Nie chodzi tylko o epatowanie faktem, że po śmierci mistrza dzieci zostały odebrane matce (według władz miasta kobiety zbyt prostej, by chować potomków geniusza), że swoje krótkie życie kończyły na wojnie lub w zakładach psychiatrycznych. Passiniemu udało się ciekawie połączyć to, co największe w polskim teatrze: klimat "Dziadów" z teatrem śmierci Tadeusza Kantora, dodając do nich lekkość teatrów ruchu i nowoczesne technologie.

Reżyser umieszcza swoich aktorów w przestrzeni między światami. Drzwi do nieba, pomalowane dziecięcą ręką w chmurki, oddziela od mokrej cmentarnej ziemi ściana tiulu. Na jej tle stoi wycelowany w widownię fotel dentystyczny - katafalk z bezgłową kukłą denata. Passini powoli, troskliwie wprowadza dzieci na powalaną grudami ziemi scenę. Zdezorientowane, z zawiązanymi oczyma, próbują się odnaleźć, padają, grzęzną, plączą się w rękawy przydługich koszul. Wokół nich miota się Wyspiański (Maciej Wyczański), już nie pomnik, nie skarb i duma narodu, ale żywy trup, zżerany przez syfilis.

Dzieci, których twarzyczki przez lata powielania na obrazkach obróciły się w użytkowy kicz, także nie przypominają swoich naiwnych, pastelowych wizerunków. Ich zabawy są okrutne, dominuje w nich przeczucie i życzenie śmierci. W jakiś sposób wiedzą, że nie żyją, ale wciąż mają potrzebę kontaktu ze światem ziemskim. Ich rozmowy z obecnym na sali reżyserem przypominają dialogi Guślarza z duszkami Józia i Rózi ("Czego chcesz Stasiu? Co nam pokażesz? - Układ taki... Mogę jeszcze raz? - Możesz Stasiu. Coś jeszcze? - Nie. To wszystko".). Więcej tu jednak troski, czułości, delikatności.

Mniej delikatnie traktuje autor Wyspiańskiego, który okazuje się współwinny tragicznych losów swoich dzieci. Przegrany ojciec wybucha czasem żywiołowymi opowieściami, częściej jednak kuli się po kątach lub przywiera do korpusu własnej kukły. Litości nie mają dla niego rozproszeni po sali forumowicze, z których Passini uczynił współczesny chór. Ich wyświetlane na wielkich płachtach komentarze są ostre, szydercze, prześmiewcze. Atmosfera zabawy graniczącej z torturą przenika cały spektakl. Dzieciaki najpierw grzebią w ziemi w poszukiwaniu robaków, potem zaś zagrzebują w niej własnego ojca. W ciszy, z bezwzględnością niewinnych.

Passiniemu udało się oczyścić legendę o dziele Wyspiańskiego i jego życiu prywatnym z fałszywego monumentalizmu. Wkładając w usta Wyczańskiego świetny monolog o sytuacji aktora grającego wieszcza, obnażył iluzoryczność wszelkich nowych interpretacji, odczytań i wcieleń. Co najważniejsze, nie próbował Wyspiańskiego do niczego użyć ani przykroić (w przeciwieństwie np. do Cieplaka). "Odpoczywanie" to najlepszy finał dla Roku Wyspiańskiego. Grzebie mit wieszcza, ożywia go jako człowieka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji