Artykuły

Zdobyć mistrzostwo świata

- Bycie dyrektorem Teatru Narodowego to tak jak bycie trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Wszyscy wiedzą, że trzeba zdobyć mistrzostwo świata. Tylko jak? Kim? Winny jest zawsze trener - mówi JAN ENGLERT.

Ryszarda Wojciechowska: - Chciałabym żartobliwie zacząć: Rifi tiki tak, mówi to panu coś?

Janem Englertem [na zdjęciu]: - Mam nadzieję, że jeszcze mi coś mówi. Również prywatnie... (śmieje się).

- Teraz wystarczy zagrać jedną rólkę, żeby poczuć się gwiazdą. Co pan na to?

- To jest chwilowe. Krótkie. Taki sprinterski dystans. Żeby się jednak utrzymać w tym zawodzie i to na pewnym poziomie przez dłuższy czas, trzeba coś naprawdę umieć. Te młode dziewczyny które szybko startują bo są śliczne, muszą mieć świadomość, że po kilku latach pojawią się następne młode i śliczne. I bez umiejętności skończy się ich droga do sukcesu.

- Ale czy gra nie jest warta świeczki?

- Można sobie zadać pytanie - czy te dwa, trzy lata topu nie wystarczą na całe życie? Otóż z własnego doświadczenia wiem, że nie boli to, iż się nie ma sukcesu. Najbardziej boli to, że się sukces miało. I przestało się go mieć. Byłem świadkiem poważnych tąpnieć w życiorysach wielu młodych aktorów

- Pan miał taki moment w swoim życia?

- Miałem. Chociaż ze mną było jeszcze inaczej. Ja startowałem prawidłowo. Kilka lat czekałem na swoją wielką rolę. Dyplom zrobiłem w 1964 roku, a w "Kolumbach", z którymi mnie wszyscy kojarzą, zagrałem dopiero w 1970 roku. Sześć lat trzymałem halabardę. Ale ja jestem mężczyzną.

- I po męsku pan to znosi?

- Nie. Na mnie, po prostu, pracował czas. Dziewczyny mają mniej czasu.

Ale ostatnio znowu nie grywam w filmach. Ostatni raz zagrałem jakieś osiem lat temu. Nie narzekam jednak. Bo rozumiem, że ze mną to trudna sprawa. Już powinienem grać dziadków. A jeszcze nie mogę. Bo warunki fizyczne mi na to nie pozwalają. Z ojców już wyrosłem. Trwam w zawieszeniu jeżeli chodzi o film. Ale przecież mam teatr.

- Tam może się pan ucharakteryzować i zagrać sobie dziadka. O tyle teatr jest lepszy od filmu.

- Nie, teatr ma inną przewagę nad filmem. On nie jest wirtualny jak film. W kinie kiepski aktor może nabrać widzów, wmawiając im, że jest dobry. Ale w teatrze to niemożliwe. Ja mogę tak sobie mówić, bo nie jestem zawiedziony ani przez film, ani przez teatr. Mnie się powiodło wszędzie. Jestem zadowolnym człowiekiem. Co zresztą nie przysparza mi wielu zwolenników. Bo być szczęśliwym u nas to niedobrze.

- Ale zagrałby pan jakąś rolę w filmie?

- Kino jest domeną młodych, tak myślę. Kino jest ekspansywne. Wymaga agresywności. Nie wolno w kinie obcinać kuponów. Z pewnym zadowoleniem obserwuję młodych, którzy gryzą w tej chwili. Którzy próbują coś wyszarpać dla siebie. Albo opowiedzieć coś ważnego od Siebie. Z mniejszym entuzjazmem oglądam tych, którzy - jak by tu powiedzieć - liżą tylko lody. Mówię tak mimo, że mnie młodzi drażnią. Bo kopią w tyłek moje pokolenie. Ale ja ich rozumiem.

- Przez całe lata był pan uznawany przez kobiety za jednego z przystojniejszych aktorów.

- Tego nie wiem. Nigdy nie pytałem o to kobiet.

- Ale nam, kobietom, obiło się to o uszy..

- Mnie się nie obiło. I to nie jest kokietowanie. To zabawne. Ale wtedy kiedy miałem dwadzieścia parę, trzydzieści lat, grywałem ideowców, a nie amantów W taki wyrazisty sposób zagrałem amanta w serialu "Matki, żony i kochanki". Podstarzałego już.

- A w serialu "Dom"?

- To było jakieś dwadzieścia parę lat temu.

- Czy aktorstwo to męski zawód?

- To zależy jak się go traktuje.

- A pan jak go traktuje?

- Dla mnie to bardzo męski zawód, bo wymagający niezwykłej odporności psychicznej i siły. Powiem tak, jeżeli się ciągnie obrus w swoją stronę, to nie jest to męskie. Jeżeli człowiek wstaje rano z pytaniem - czy mnie jeszcze kochają i czy jestem popularny, to niemęskie. Ale jeśli myślę, że uprawiając ten zawód mam coś komuś do powiedzenia, że mogę mieć jakiś niewielki nawet wpływ na czyjeś życie, daję coś z siebie, a nie tylko biorę, to jest to męskie, jak najbardziej.

- Aktor patrzy w lustro?

- Patrzy owszem. A adwokat nie?

- Czy rządzenie teatrem to przyjemna rola?

- Nie. Zwłaszcza bycie dyrektorem Teatru Narodowego. To jest tak jak bycie trenerem reprezentacji Polski w piłce nożnej. Wszyscy wiedzą, że trzeba zdobyć mistrzostwo świata. Tylko jak? Kim? Winny jest zawsze trener.

- Dlaczego się panu udało?

- Nie ma takiego człowieka, który by powiedział - mnie się udało. Jeśli mi się rzeczywiście udało, to dlatego że bardzo na to pracowałem. I chyba nigdy nie umiałem żyć letnio.

- Jest taka jedna rola, którą pan nosi w sercu?

- Siłą rzeczy muszę w sercu nosić "Kolumba". Bo z anonimowego aktora ta rola wyniosła mnie na piedestał. A w teatrze to chyba Ryszard III. Te dwie pamiętam jako ważne.

- Jest jeszcze jakaś rola, która pana czeka?

- Może jest. Ale ja się nad tym nie zastanawiam. To znaczy, że gdzie indziej umiejscowiłem swoje cele. Bo ja nigdy nie miałem marzeń. Tylko cele. I realizowałem je. W tej chwili nie myślę o rolach.

- Więc o czym pan myśli?

- O różnych rzeczach - o zrobieniu dobrego Teatru Narodowego, o wychowaniu mojej córki. Myślę o tym, żeby dożyć jej dojrzałości.

- Czego uczy późne ojcostwo?

- Ono nie uczy. Ono daje mi młodość. To jest nieprawdopodobna frajda przedłużania siebie samego.

- Jest coś, czego panu w życiu brakuje? Bo wygląda pan na urodzonego pod szczęśliwą gwiazdą.

- Szczęśliwa gwiazda to ocena subiektywna. Jak pani napisze o takim facecie jak ja, że ma raka, to wszyscy będą z tego zadowoleni. Bo to wygląda na zadowolonego, a jednak ma raka. Tym żyją te wszystkie kolorowe pisemka. A ja jestem z pokolenia, które uważa, że nie należy swoimi słabościami zawracać ludziom głowy. Prawdziwy samiec, np. odyniec, jak jest ranny, to się chowa w krzakach. Tylko gdy się wyleczy wychodzi na rykowisko. Otóż jeżeli nawet mnie coś boli, to tego nigdy się nie dowiecie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji