Artykuły

Z motyką na słońce

To wszystko już było, nie ma w tych obrazach scenicznych krzty oryginalności, osobistego odniesienia, czegokolwiek, co świadczyłoby, że twórcy rzeczywiście inspirowali się jakąkolwiek literaturą, a nie tylko zaczerpnęli ze skarbca cytatów kulturowych - o "Czy to jest jeszcze człowiek?" w reż. Bartłomieja Piotrowskiego Teatru Psychodelii Absolutnej ON OFF pisze Hubert Michalak z Nowej Siły Krytycznej.

Teatr Psychodelii Absolutnej ON OFF wziął na warsztat temat trudny i - choć związany ściśle z historią XX wieku - wciąż budzący emocje w Polsce i na całym świecie. Spektakl "Czy to jest jeszcze człowiek?" dotyka tematu zbrodni nazistowskiej i wydarzeń Holocaustu. I choć temat jest ważki, a potencjalne oczekiwania społeczne zapewne niemałe, niespełna półgodzinny pokaz traktuje go przedmiotowo, nie stając artystycznie na wysokości zadania.

Punktem odniesienia dla spektaklu miała być książka Primo Leviego, Żyda, który przeżył obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, a w drodze do rodzinnego Turynu przewędrował Polskę. W przedstawieniu nie oglądamy jednak niczego, co nie byłoby kliszą znaną chociażby z traktujących o tym temacie filmów. Obraz kochanków, którzy rozkazem niemieckiego żołnierza muszą rozstać się przed bramą obozu, śmierć pod wpływem trującego gazu, pozostawione walizki... To wszystko już było, nie ma w tych obrazach scenicznych krzty oryginalności, osobistego odniesienia, czegokolwiek, co świadczyłoby, że twórcy rzeczywiście inspirowali się jakąkolwiek literaturą, a nie tylko zaczerpnęli ze skarbca cytatów kulturowych. Pewnym usprawiedliwieniem tej "inspiracji" mogą być otwierające i zamykające przedstawienie fragmenty powieści Leviego. Jednak i one, oprócz tego, że stanowią klamrę kompozycyjną, nie wyjaśniają w żaden sposób, dlaczego właśnie ten utwór (jak zapewniają twórcy, "jeden z najważniejszych dokumentów literackich na temat Holokaustu") został wybrany jako inspiracja czy punkt wyjścia dla inscenizacji.

Mało tego - wspomniane obrazy podane są widzowi na tacy, nie ma w nich odniesienia do czegoś ponad nimi. Nikt tu nie próbuje udawać, że ma do powiedzenia coś od siebie. Aktorzy grają tak, jakby tragedia Holocaustu wcale ich nie obchodziła.

Technika, która miała być, jak należy rozumieć, atutem spektaklu (w podtytule przedstawienia pojawia się egzotyczna fraza "spektakl teatralno-multimedialny", cokolwiek by to nie znaczyło), niczego mu nie dodaje, nie tworzy nowej przestrzeni, po prostu jest. A gdy pod koniec na wielkim ekranie, tam, gdzie jeszcze przed chwilą wyświetlany był film - zbiór obrazów z Auschwitz-muzeum, pojawia się obraz wygaszacza ekranu rodem z domowego odtwarzacza DVD, technika zaczyna stawać okoniem wobec spektaklu.

Osobnym zagadnieniem może być strona formalna przedstawienia. Współczesny teatr zbratał się już z multimediami, jednak projekcja wykorzystana w "Czy to jest jeszcze człowiek?" wygląda na niedopracowaną i dość przypadkową. Stanowi rodzaj scenografii, próbuje przybliżyć atmosferę miejsca, jakim jest obóz zagłady, jednak wszystko to jest tylko na wpół gotowe. Przedstawienie jest niezborne, nie rozwija się, nie ma jasno określonych bohaterów, trójka aktorów (Kinga Banach, Karolina Florek i Krzysztof Dąbrowski) snuje się po scenie, często nie rozumiejąc celu swojej obecności. Scena śmierci pod prysznicem, spowodowanej działaniem cyklonu B (bo tak chyba należy rozumieć wielką puszkę trzymaną nad głowami dwóch wijących się w nieprzekonująco sztucznych spazmach aktorek), zamiast przerażać budzi wesołość i rodzaj niesmaku. Nieumiejętne aktorstwo, nie pasująca do całości aluminiowa drabina, przeciąganie sceny umierania - wszystko to drażni i męczy, jest dosłowne, nie ma w tym metafory, nie ma nawet próby jej zastosowania. To zbyt poważne tematy, by traktować je z taką dezynwolturą formalną. Dezynwolturą, która wygląda na całkowicie przypadkową i żałośnie nie przystaje do projekcji wyświetlanej w tle.

Teatr Psychodelii Absolutnej ON OFF najwyraźniej nie dorósł do podejmowanego przez siebie tematu. Holocaust i związana z nim trauma Żyda, który przeżył Oświęcim, nie są dla reżysera, Bartłomieja Piotrowskiego, tematem palącym, trudnym, nieobojętnym. Gdyby bowiem były, nie powstałoby z nich widowisko tak nieprecyzyjne, banalne, pełne stereotypów i pozbawione odniesień osobistych. A przecież jest tyle innych tematów na "H"...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji