Artykuły

Mam duży kłopot z pisaniem życiorysu

- Zostałam zaproszona, by przygotować spektakl oparty na technice tańca neoklasycznego. A muzyka Mozarta zobowiązuje, by wznieść się nad poziomy. Na dodatek tańczymy do muzyki w wykonaniu Karajana, co dodatkowo uskrzydla - mówi choreograf ZOFIA RUDNICKA przed premierą "Rozkosznej lekkości bytu" w Kieleckim Teatrze Tańca.

Zofia Rudnicka [na zdjęciu], autorka wielu słynnych choreografii, specjalnie dla Kieleckiego Teatru Tańca stworzyła spektakl do muzyki Mozarta. Premiera już 17 lutego w Kieleckim Centrum Kultury.

Lidia Cichocka: Tancerze Kieleckiego Teatru Tańca są znani z tańca nowoczesnego, czy pani pojawienie się w Kielcach oznacza, że zaczną tańczyć klasycznie?

Zofia Rudnicka: Zostałam zaproszona, by przygotować spektakl oparty na technice tańca neoklasycznego. Zaproszenie przyjęłam z radością, jest tu para solistów z wykształceniem baletowym pani Ewelina i pan Grzegorz, są też świetni tancerze Małgosia i Michał o zacięciu dramatycznym i komediowym. Opowieść "Rozkoszna lekkość bytu" jest zabawna, z przymrużeniem oka. A muzyka Mozarta zobowiązuje, by wznieść się nad poziomy. Na dodatek tańczymy do muzyki w wykonaniu Karajana, co dodatkowo uskrzydla. A taniec klasyczny to podstawa każdego tańca, utanecznią, wzmacnia ruch.

Pani choreografią zajmuje się od dawna?

- Zaangażowałam się do Teatru Wielkiego, aby tańczyć balet klasyczny, jednak interesowały mnie także inne kierunki tańca. Wszystko zaczęło się od występu z dwiema koleżankami na koncercie Niemena. Do tej samej muzyki za każdym razem wykonywałyśmy inny układ. Zaczęłam współpracę z telewizją, potem z teatrami dramatycznymi, robiłam choreografię na dużej scenie Teatru Wielkiego. Ten rozrzut jest tak duży, że zawsze mam kłopot z pisaniem życiorysu, bo trudno mi to pogrupować, robiłam tyle różnych rzeczy...

Przypomnijmy niektóre z nich...

- Z Andrzejem Rosiewiczem tańczyliśmy razem i uczyliśmy się razem stepowania. On był solistą grupy Hagaw. W dawnych czasach w telewizji było bardzo dużo programów, w których taniec był obecny.

A pani układała w nich choreografię?

- Nie tylko, utaneczniałam na przykład zespół VOX. Przez cały rok miałam z nimi zajęcia, a "Bananowy song" to moja choreografia.

A kabarecik Olgi Lipińskiej?

- Choreografię przygotowywała też Dorota Furman, ale ja robiłam więcej, wcześniej i później, i ostatnio. Najpierw występowałam z Markiem Kondratem, robiliśmy piosenkę, byłam kierowniczką baletu, a potem zaczęłam układać choreografię i przez ostatnie 10 lat to robiłam.

Praca przy kabareciku wymaga chyba dużego poczucia humoru?

- Bez tego nie ma czego w kabarecie szukać. Pani Olga jest bardzo wymagająca, ale współpraca z nią dużo mi dała i mam nadzieję, że to dostrzegą także kieleccy widzowie.

A czy jest szansa, że teraz kabarecik wróci?

- Zapowiada się, że tak. Nie wiem czy z tym samymi artystami, ale chyba tak. Ja też czekam na kabarecik, bo wszechobecna komercja jest przygnębiająca.

Ale w telewizji jest też taniec, na przykład program "You can dance".

- No właśnie. Jeśli ocenia tancerzy Weronika Pazura, miła i inteligentna osoba, ale na tańcu się w ogóle nie zna i jeszcze sobie robi zdjęcia, nakładając pointę na nóżkę na okładce kobiecego miesięcznika, to jest obraźliwe dla sztuki baletowej. Z jednej strony dobrze, że jest taki run na taniec, tylko dlaczego tak to wygląda? W tym programie występowała dziewczynka, 16 lat, w złotym staniku, wijąc się po mężczyźnie, a juror twierdzi: za mało seksu w tym było! A my robimy Mozarta, lekko erotycznego, z przymrużeniem oka, ale nie tak!

Pani robiła choreografię do różnych rodzajów muzyki, także jazzu...

- Do utworów Tomasza Stańki, to był balet magiczny, naprawdę niezwykły, była też muzyka Krzesimira Dębskiego.

Opowieść o Rudolfie Valentino?

- Tak, to w ogóle był temat mojej pracy doktorskiej. Wystawiałam go raz na Śląsku, gdzie był bardzo dobrze przyjęty, potem w Łodzi nie dostałam dobrych recenzji, chociaż publiczności się podobał. A jednemu z chłopaków tańczących w arabskich spodniach pękła gumka i on tańczył, przytrzymując je raz jedną, raz drugą ręką. Gdyby ktoś chciał napisać złą recenzję mógł zatytułować: balet aż majtki spadają, ale w ogóle tego nie zauważono. Recenzja była napaścią na mnie, może się obawiano, że będę chciała zostać w Łodzi na dłużej? Przykre to, ale nie odbiera radości z pracy gdy, tak jak w Kielcach, pracuję z młodym zespołem, z pełnymi zapału ludźmi i razem tworzymy sztukę.

Dziękuję za rozmowę.

Zofia Rudnicka

Tancerka, solistka Teatru Wielkiego, choreograf. Autorka choreografii do wielu baletów, oper, a także "Akademii Pana Kleksa" czy kabaretu Olgi Lipińskiej. Autorka spektaklu "Rudolf Valentino". Wykłada kompozycję tańca na pedagogice baletu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji