Artykuły

W sercach, a nie w historycznych księgach

Jeśli w spektaklu oprócz muzyki, która doskonale ilustruje opowieść i efektownej scenografii zostają jeszcze poruszone istotne zagadnienia, a całość zostaje zwieńczona wzruszającą puentą, może powstać wartościowe przedstawienie, które ma szansę odnieść spory sukces - o spektaklu "Dzieje sławnego Rodryga" w reż. Mariána Pecki w Opolskim Teatrze Lalki i Aktora pisze Aleksandra Konopko z Nowej Siły Krytycznej.

Jest coś porywającego i ujmującego w najnowszym przedstawieniu Mariána Pecki "Dzieje sławnego Rodryga", mimo że z pozoru spektakl może wydawać się właściwie zwyczajny. Użyte środki sceniczne i zastosowany teatralny język nie są przecież w żaden sposób nowatorskim, czy rewolucyjnym reżyserskim tropem. Nie zawsze jednak musi być nadzwyczajnie, by przedstawienie było udane. Czasami wystarczy, że w oparciu o to, co sprawdzone i znane zostanie skonstruowane atrakcyjne widowisko. A jeśli w spektaklu oprócz muzyki, która doskonale ilustruje opowieść i efektownej scenografii zostają jeszcze poruszone istotne i uniwersalne zagadnienia (tu: upływ czasu, przemijanie, pamięć, historia, sława), a całość zostaje ostatecznie zwieńczona wzruszającą puentą, może powstać wartościowe przedstawienie, które ma szansę odnieść spory sukces. W przypadku najnowszej premiery opolskiego teatru lalek prawdopodobieństwo tego ostatniego jest spore.

Znany słowacki reżyser Marián Pecko zainteresował się tym razem współczesną sztuką autorstwa Moniki Milewskiej. Połączenie tradycyjnej baśniowej stylistyki ze "świeżym" poczuciem humoru rodem z dzisiejszego świata oraz z tajemniczą aurą pozwoliło reżyserowi na stworzenie ciekawej opowieści, w której współczesne myślenie i odwieczne dylematy łączą się z historycznymi odniesieniami. Rzecz dzieje się bowiem w średniowieczu i to właśnie odniesienia do tej epoki zostały wydobyte w spektaklu na pierwszy plan stając się jednocześnie głównym atutem. Muzyka autorstwa Roberta Mankovecký'iego choć prezentująca nowoczesne aranżacje, jest przede wszystkim stworzona na nutę średniowieczną. Do wieków średnich nawiązują również kostiumy i scenografia (Eva Farkašová). Projektantka spośród motywów charakterystycznych dla ubiorów tamtych czasów wybrała te najbardziej reprezentatywne i komponując je zgodnie z trendami współczesnej mody stworzyła kostiumy oryginalne, atrakcyjne i przyciągające uwagę. Reżyser postanowił skupić się przede wszystkim na dużych dramatycznych rolach, a lalki uczynić tylko "asystentami" aktorów. Scenografia została pomyślana tak, by z jednej strony budować "osobistą" przestrzeń dla każdej z kolejnych scen, a z drugiej by pozostawić wokół dużo wolnego miejsca, które pozwoli na wprowadzenie imponujących i widowiskowych scen pojedynków oraz żywiołowego tańca. Na niemal pustej scenie pojawia się więc tak naprawdę tylko jeden zdecydowany element scenograficzny. Jest to duży drewniany wóz, który w zależności od potrzeby zamienia się raz w izbę, w której Matka (Anna Jarota) w bólach rodzi małego Rodryga (Łukasz Schmidt), a to znowu w różany królewski ogród, by innym razem stać się trójgłowym Smokiem (Anna Jarota, Aleksandra Mikołajaczyk, Tomasz Szczygielski), aż w końcu grobem głównego bohatera.

Historia Rodryga jest opowiadana przez narratora - Opowiadacza (Andrzej Miłosza), który w stroju pątnika przybywa, by przywołać pamięć dawnych czasów i opowiedzieć o dziejach sławnego rycerza uświadamiając tym samym, czym jest prawdziwa sława. Początkowe sceny, w których narrator charakteryzuje zamierzchłą epokę, wyglądają jak ze snu i są bardzo plastyczne. Aktorzy poruszają się w zwolnionym tempie, bo czas tutaj nie upływa - jakby nie istniał. Nikt się nie śpieszy, ale też nic się nie wydarza. Dzieci nie mogą się urodzić, a starcy nie mogą umrzeć. Świat pogrążony jest w jednostajności, bo aby coś się wydarzało, a życie mogło trwać, bezwzględnie potrzebny jest czas. Należało więc wymyślić klepsydrę, a później zegar (scena, w której aktorzy ustawiają się w takiej konfiguracji by w połączeniu stworzyć z własnych postaci wielki "żywy" tykający zegar jest jednym z najciekawszych scenicznych obrazów w tej inscenizacji), bo dopiero wtedy Rodryg mógł się narodzić i rozpoczęły się jego dzieje.

Sztuka Milewskiej opowiada o osieroconym Rodrygu, który został przygarnięty przez Króla i pod jego okiem wyrasta na rycerza. Dorosły już Rodryg szybko znajduje damę swego serca. Jednak, aby poczuć się pełnowartościowym rycerzem próbuje dokonać czegoś, co zapewni mu wielką sławę i miejsce na kartach historii. Dążenie do sukcesu przysłania mu kolejne lata życia i skłania do rozmaitych - nie zawsze dobrych wyborów.

W przedstawieniu Pecki jest kilka ujmujących i naprawdę godnych uznania scen. Poza wspomnianymi już efektownymi układami pojedynków warto wyróżnić też jeden z najbardziej humorystycznych momentów - błyskotliwie odegrane przez aktorów spotkanie Rodryga z ostatnim żyjącym na świecie trójgłowym Smokiem. Emocji dostarcza natomiast porywający taniec Rodryga i Róży (Aleksandra Mikołajczyk) oparty na niezwykle szybkich, rytmicznych podskokach i sprawnym pokonywaniu zawieszonych nieco nad ziemią belek. Należy przyznać, że scena ta dostarcza widzom sporo radości i adrenaliny, a od aktorów wymaga wyjątkowej sprawności i skupienia. Rytm całego przedstawienia jest zresztą podporządkowany muzyce. I tu pojawia się problem. To, co jest z jednej strony atutem, z drugiej chwilami osłabia cały spektakl. Dzieje się tak dlatego, że reżyser sceny dynamiczne i pełne życia postanowił dla równowagi przeplatać zupełnie statycznymi i wyciszonymi. Te drugie to najczęściej sceny dialogowe, w których aktorzy i ich lalki stoją odwróceni do siebie twarzami i wypowiadają kolejne kwestie. Wygląda to tak, jakby reżyserowi zabrakło na te fragmenty przedstawienia pomysłu lub czasu, by je dopracować. Szkoda, że tak się dzieje, bo są to jedyne momenty, w których powstają tzw. "dłużyzny" i które mogą powodować u widzów znużenie.

Sztuka dzięki swoim historycznym odniesieniom może stać się swoistą "skarbnicą wiedzy" dla młodego widza, w którym rozbudzi ciekawość i chęć odnalezienia odpowiedzi choćby na pytania dotyczące epoki średniowiecza. Twórcy adresują jednak swój spektakl nie do najmłodszych, a do nieco starszych już dzieci (od 10 lat wzwyż) i w dużej mierze również dla dorosłych, dlatego najważniejsze pytania, jakie stawiają, dotyczą spraw uniwersalnych. Zastanawiają się, czym jest w dzisiejszym świecie pamięć i historia, a nade wszystko, jaka jest wartość i cena sławy? Spektakl porusza też aktualny problem moralności i etyki związanej z chęcią zdobycia rozgłosu.

Pecko decyduje się na dodanie do sztuki własnej puenty. Robi to po pierwsze poprzez przywołanie spisu największych historycznych zbrodni, tragedii i wojen począwszy od bratobójstwa Kaina i Abla, aż po atak terrorystyczny na wieże WTC w Nowym Jorku. Dzięki temu przypomina, że to, co zostaje zapisane w historycznych księgach - wieczna pamięć, której ludzie często pragną, tak naprawdę jest zbiorem największych nieszczęść. Dodaje również, że najistotniejsze jest to, by pamiętali o nas ludzie nam bliscy, bo to w ich sercach, a nie w historycznych księgach pozostajemy na zawsze. To właśnie jest najważniejsza i największa "sława", jaką człowiek może w życiu zdobyć. I choć można zarzucić reżyserowi, że finał spektaklu jest wyjątkowo sentymentalny, to faktem jest, że większość premierowej publiczności wyszła z teatru wzruszona.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji