Artykuły

Teatralne lornetki odeszły do lamusa?

Dzięki lornetce formowały się mody na suknie i kapelusze, zawiązywały romanse i powstawały plotki o złym prowadzeniu się niektórych artystów. Czy teatralna lornetka to dzisiaj przedmiot całkiem zapomniany? - zastanawia się Iwona Sobczyk w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Jeśli ktoś śni o lornetce teatralnej, to podobno spełnią się jego najskrytsze marzenia. Podobno, bo o teatralnych lornetkach niewiele wiadomo. Dziś mało kto ich używa, teatrologów temat jakoś nigdy specjalnie nie interesował, w teatrach właściwie się już lornetek nie wypożycza. Ani w Wyspiańskim, ani w Operze Śląskiej nikt nie pamięta, żeby kiedykolwiek można było to robić. - Może na większych scenach? W Narodowym? - zastanawia się pracownica działu organizacji widowni Teatru Śląskiego. W Narodowym lornetek nie ma. Tylko w Operze Narodowej znajduję to, czego szukam. - Panie z szatni mają swoje własne, pożyczają, ale mają tylko kilka, więc proszę przyjść wcześniej - słyszę w kasie.

A gdyby coś się lornetce stało!?

Jerzy Wrocławski, kolekcjoner z Poznania, zastanawia się, czy nie jest przypadkiem jedynym w kraju miłośnikiem tych pięknych przedmiotów. Zaczął je zbierać prawie 20 lat temu. Pierwsza była unikatowa, zdobiona porcelaną i malowana. Potem udało mu się zdobyć jeszcze m.in. aluminiową od Tiffany'ego - lornetki teatralne produkowane były nie tylko przez optyków, ale i przez jubilerów.

- Aluminium było kiedyś cenniejsze od złota, wszyscy zachwycali się jego niezwykłą lekkością - mówi pan Jerzy. Lornetki nie tylko zdobiły. - Były tak skonstruowane, że dodawały płaskiej teatralnej dekoracji przestrzenności - wyjaśnia kolekcjoner.

Najdroższa, jaką widział, pozłacana i wysadzana granatami, kosztowała 4,5 tys. zł. Nowe, stylizowane lub ultranowoczesne, są niedrogie. Pośród zabytkowych najtańsze są lornetki pokryte masą perłową. Pan Jerzy za lornetkę zapłacił najmniej 10 zł. - Jest wyjątkowa, z napisem: "Made in Occupied Japan", a handlarz myślał, że jest nic niewarta, bo niewiele przez nią widać - uśmiecha się Wrocławski.

Sam swoich zbiorów do teatru nie przynosi. - Broń Boże! A gdyby coś się którejś stało?! Do teatru mam lornetkę całkiem współczesną, zwyczajną - mówi kolekcjoner.

Świat piękna nie potrzebuje

Elżbieta Adamczak-Kania, prowadząca w Katowicach sklep z antykami Lamus, ma w tej chwili do sprzedania trzy lornetki teatralne - zdobione masą perłową, wykonane na przełomie XIX i XX wieku we Francji na potrzeby odbiorców rosyjskich, każda po 300 złotych. Sama ma podobną.

- Lubię gadżety, może to wynika z próżności. Lornetkę trzymam w futerale z cielęcej skórki z tłoczonym złotem dukatowym nazwiskiem producenta - mówi pani Elżbieta. Do lornetki pasuje zabytkowa torebka ze srebrnej siateczki z dekoracyjnym zamknięciem i od razu wizyta w teatrze staje się jakaś bardziej stylowa.

Barbara Ptak, wybitna scenografka i kostiumolożka, choć piękne przedmioty też kocha, to swojej lornetki teatralnej na spektakle nie zabiera. - Nie potrzebuję lornetki, bo nigdy nie muszę daleko siedzieć, a z aktorami i ze sceną mam kontakt na co dzień - wyjaśnia. Lornetki w dłoniach publiczności widuje rzadko.

- Jeśli dziś ludzie mają odwagę przyjść do opery w dżinsach, to o czym my mówimy? Wszyscy się spieszą, a te rekwizyty, które kiedyś przynosiła publiczność, małe arcydzieła - laseczki, torebeczki, wachlarze i lornetki - zostały zapomniane. Bardzo bym się cieszyła, gdybym w operze czy teatrze zobaczyła taką piękną jak kiedyś publiczność, ale dzisiejszy świat widać tego piękna nie potrzebuje. W odróżnieniu ode mnie - mówi artystka.

Lornetka, czyli lornetowanie

Polska publiczność zaczęła używać lornetek prawdopodobnie w drugiej połowie XIX wieku i aż do końca wieku, kiedy to po raz pierwszy widownia pogrążyła się w końcu w ciemności, były elementem, bez którego pokazać się dostojnemu towarzystwu nie wypadało.

- Kiedy wygaszono widownię, uwaga widza przeniosła się na scenę, i to się nie zmieniło do dnia dzisiejszego - mówi dr Violetta Sajkiewicz, teatrolożka z Uniwersytetu Śląskiego.

To, że wcześniej równie często co obserwowaniu sceny, służyły podglądaniu, co ciekawego dzieje się w lożach, najlepiej pokazuje definicja lornetki teatralnej podana w Encyklopedii powszechnej z 1864 roku. - Znajdziemy tu informację, że od słowa "lornetka" pochodzi słowo "lornetowanie", oznaczające "niedyskretne zwracanie oczu na przedmioty czy osoby" - mówi dr Barbara Maresz z Działu Zbiorów Specjalnych Biblioteki Śląskiej.

Zabawne szczegóły dotyczące używania lornetek można też znaleźć na starych afiszach teatralnych. - Na afiszu z końca XIX wieku, zapowiadającym występ Gabrieli Zapolskiej we Lwowie, można znaleźć informację, że "kupony na lornetki po 20 centów sprzedaje kasa teatralna, wszystkie lornetki oczyszcza się po każdym przedstawieniu antyseptycznie pod nadzorem lekarskim" - mówi Maresz.

Lornetki przydawały się i panom, i paniom. Te ostatnie używały ich czasem, by coś wyrazić. - Jeśli dama skierowała lornetkę w inną stronę niż na scenę, to już coś oznaczało - śmieje się Krzysztof Frey z Muzeum Teatralnego w Warszawie. Dodaje, że koniec XIX wieku był epoką gwiazd.

- To one były obiektami plotek i to one dyktowały style, a spojrzenie przez lornetkę było zazwyczaj jedynym sposobem, żeby się im dokładniej przyjrzeć - mówi.

Towarzystwo obserwowało więc gwiazdę z widowni, żeby potem móc opowiedzieć, że wyglądała pięknie, albo szepnąć, że tego wieczoru akurat fatalnie i ciekawe dlaczego. Panie zapamiętywały szczegóły kroju sukien aktorek i dekoracje kapeluszy, a potem zdawały relację swoim krawcom i żądały takich samych kreacji. - Poza tym w XIX wieku krótkowzrocznej elegantce nie wypadało założyć okularów. Kobieta miała być wiecznie młoda i nieodmiennie doskonała - dodaje Ewa Moroń, dyrektorka katowickiego Centrum Scenografii Polskiej.

Panom, a szczególnie XIX-wiecznym rosyjskim oficerom stacjonującym w Warszawie, lornetki też służyły w bardzo praktycznych celach. Szczególnie chętnie przychodzili na przedstawienia baletowe. Raz, że nie musieli się tam zmagać z próbą zrozumienia polskich wierszy, dwa, że baletnice były wówczas bardzo słabo opłacane. - No i bywało, że zostawały utrzymankami. A panowie wybierali sobie podopieczne, siedząc na widowni, i wtedy lornetka była nieocenioną pomocą - tłumaczy Frey.

Dziś lornetki służą celom bardziej niewinnym.

- Są używane przede wszystkim przez osoby starsze, które tę tradycję wyniosły pewnie jeszcze z domu. Zdarza się jednak, że i młodzież ich używa. Szczególnie często widuję dziewczęta obserwujące baletowych tancerzy - śmieje się Frey. Jego zdaniem młodszej części widowni lornetki też są potrzebne ze względów praktycznych, bo młodzi kupują zwykle tańsze, dalekie miejsca, z których niewiele widać. Może więc tak wiele się jednak nie zmieniło.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji