Artykuły

Apokalipsa w domu

"Balkon" w reż. Agaty Dudy-Gracz w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Pisze Jacek Wakar w Dzienniku - dodatku Kultura.

Łódzki "Balkon" Geneta sprawdza się i jako wierna autorowi adaptacja znakomitego tekstu, i jako manifest wiary reżyser Agaty Dudy-Gracz w teatr na przecięciu intymności i plastyki.

Polski teatr powraca do Geneta. Nie tylko "Pokojówek", które w ostatnich latach doczekały się dwóch świetnych realizacji - Eweliny Pietrowiak w warszawskim Ateneum i Józefa Opalskiego w Teatrze Słowackiego w Krakowie. Bardziej znaczące wydaje się zainteresowanie "Balkonem" albo "Parawanami", bo to Genet w formie najczystszej. Naznaczone osobistym doświadczeniem podróże na dno upodlenia, przejmujące studia ludzkiego upadku, może najmocniejsze, jakie wydała światowa literatura. Dość powiedzieć, że przy francuskim pisarzu modni i ponoć obrazoburczy dzisiejsi brutaliści to dzieciaki z mlekiem pod nosem. Agata Duda-Gracz nie marnuje czasu na niepotrzebne rzeczy. A Jean Genet nie od dziś należy do najbliższych jej autorów. W kaliskim Teatrze Bogusławskiego przygotowała "Wybranych" - własną wersję "Parawanów" do końca zgodną z duchem oryginału. Ze studentami wydziału aktorskiego krakowskiej PWST pracowała nad "Balkonem", gotowe przedstawienie dyplomowe tytułując "Nierządy". W łódzkim Teatrze Jaracza młoda reżyser powraca więc do tekstu, który ciągle na nowo buduje jej artystyczny światopogląd. Bo w dramaturgii twórcy "Ścisłego nadzoru" jak w soczewce skupiają się najważniejsze cechy jej teatru. Wierność im z kolei decyduje, że Duda-Gracz z każdym kolejnym przedstawieniem cyzeluje swój sceniczny język. Mówi własnym głosem, chociaż słowami najwybitniejszych pisarzy.

Nie sili się na podejrzanie brzmiący teatr autorski, bo wią że bez Geneta, Ghelderode'a albo Camusa zwyczajnie nie byłoby jej przedstawień. Jakoś nie wyobrażam sobie Agaty Dudy-Gracz, która reżyseruje nową sztukę takiego, dajmy na to, Pawła Sali.

W "Balkonie" są więc i sacrum, i profanum, choć w dziwnie pokręconej, wynaturzonej formie. Są obok siebie i ze sobą, nawzajem się definiują i przenikają, dyktując wewnętrzny chory rytm inscenizacji. Jak zwykle u tej reżyser teatr zaczyna się już wtedy, kiedy wkroczymy na widownię. Naczelnik policji (Robert Latusek) wykrzykuje w powietrze znajomo brzmiące hasła - fragmenty hymnu narodowego łączą się w kakofoniczny bełkot z frazami z Mickiewicza, Słowackiego, Baczyńskiego, Jana Pawła II i... "Misia Uszatka". W magmie słów, jeszcze przed właściwym prologiem widowiska, stajemy się częścią tego świata. A rządzą nim na poły apokalipsa i rewolucja. Choć znaczone spektakularnymi wybuchami, są w swoim, spsiałym, podrzędnym wymiarze. Bośmy na nic lepszego nie zasłużyli. W łódzkim spektaklu, być może po raz pierwszy w sposób niebudzący najmniejszych wątpliwości, Agacie Dudzie-Gracz udało się postawić na siłę słów i zapanować nad bogactwem scenicznych obrazów. To jedna z artystek widzących teatr jako sumę sztuk. Zdarzało się wcześniej, że plastyka jej przedstawień przytłaczała resztę, liczyło się szaleństwo wizji. "Balkon" wydaje się skromniejszy, bardziej skondensowany. A jednocześnie równie mocny, bowiem apokalipsa zamknięta w niewielkich pomieszczeniach domu uciech nie traci nic ze swej siły.

Ów burdel jest w łódzkim spektaklu, jak u Geneta, metaforą świata. Handluje się w nim nie tyle ciałami zniszczonych życiem kurew, ile ludzkimi obsesjami i wstydem. Tu - choćby na dwie godziny i z pozoru całkiem bezkarnie - można stać się kimś całkiem innym. Nigdy nie lepszym, może rzekomo trochę bardziej wolnym.

Konsumpcja kolejnych transakcji przypomina u Dudy-Gracz perwersyjny rytuał podszyty seksem i przeczuciem śmierci. Wielkość łódzkiej inscenizacji polega jednak na tym, że autorka nie mnoży scenicznych efektów, ale kontrapunktuje je groteską i mocno wisielczym humorem. A kiedy trzeba, choć to zaskakujące, odkrywa czysto ludzki, wręcz intymny wymiar bohaterów "Balkonu". Dlatego śmieszy i wzrusza jedna z dziwek (znakomita Matylda Paszczenko), gdy tuż po seansie, kiedy odgrywała klacz, skamle do bajzelmamy Irmy (równie dobra Milena Lisiecka) o widzenie z córką. Zespołowe aktorstwo jest zresztą kluczem do sukcesu całej inscenizacji. "Balkon" to teatr wysokiego ryzyka. Obawiam się, że nie wszyscy do niego dorośli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji