Artykuły

Zadara przyjechał za późno

10. Interpretacje przejdą do historii nie jako festiwal z jubileuszowym rozmachem, lecz, jako najsłabszy od kilku lat. Upłynął pod znakiem licznych nieporozumień. Po pierwsze: budzący wątpliwości program, do którego zraziła już na konferencji prasowej Elżbieta Baniewicz (z komisji kwalifikującej spektakle), wygłaszając tyradę o upadku młodego teatru. Nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto pała taką niechęcią do działań młodych reżyserów, wybiera pracę, w której musi się katować ponad sześćdziesięcioma spektaklami. W kilkuosobowej komisji selekcjonującej zabrakło choć jednego młodego głosu, nieodzownego w poszukiwaniu młodych i zdolnych reżyserów - pisze Aleksandra Czapla-Oslislo w Gazecie Wyborczej - Katowice.

Iwona Kempa odebrała Laur Konrada, główną nagrodę zakończonego w sobotę dziesiątego festiwalu Interpretacje. Kazimierz Kutz, główny animator imprezy, zapowiedział, że organizował go po raz ostatni.

Kempa na Interpretacjach była już po raz trzeci, ale pierwszy raz z toruńskim Teatrem im. Horzycy. Przyjechała z niemal całym zespołem (ponad dwadzieścia osób), scenografią, którą stanowiło zaledwie kilkanaście krzeseł, oraz z przewrotnym tekstem Hanocha Levina pt. "Pakujemy manatki. Komedia na osiem pogrzebów" [na zdjęciu].

O zwycięstwie Kempy zdecydowały głosy trojga spośród pięciorga jurorów festiwalu. Swoje woreczki oddali na nią Anna Dymna, Edward Pałłasz i Krzysztof Globisz. Ten ostatni napisał specjalny wiersz "Garb garbusa", w którym odniósł się do bohaterów prowincjonalnego miasteczka ze spektaklu.

- Zobaczyłam moralitet, w którym nic mi nie przeszkadzało. Zobaczyłam spektakl, na którym obudziła się we mnie aktorka, i pomyślałam sobie: Boże, jak bardzo chciałabym wejść na scenę i być razem z nimi w tej pustej przestrzeni! - uzasadniała swój wybór Anna Dymna. Głos jurorów nie rozminął się z odczuciami publiczności - przedstawienie "Pakujemy manatki" zyskało także jej nagrodę.

Dwoje jurorów - Dorota Kołodyńska i Mariusz Grzegorzek, który był laureatem w zeszłym roku - swój głos oddało na Macieja Sobocińskiego za "Othella". - Wyróżniłem rodzaj zuchwałości zadań, które stawia przed sobą reżyser w sposób bezkompromisowy i ważny, odpowiedzialny, poszukujący. Woreczek daję za poruszenie ciemnej struny, za spektakl o ludzkiej samotności - uzasadniał swój wybór Grzegorzek. Szekspirowską współczesną inscenizację wyróżnili także dziennikarze.

X festiwal przejdzie do historii nie jako ten z jubileuszowym rozmachem, lecz, niestety, jako najsłabszy od kilku lat. Upłynął pod znakiem licznych nieporozumień. Po pierwsze: budzący wątpliwości program, do którego zraziła już na konferencji prasowej Elżbieta Baniewicz (z komisji kwalifikującej spektakle), wygłaszając tyradę o upadku młodego teatru. Nie rozumiem, dlaczego ktoś, kto pała taką niechęcią do działań młodych reżyserów, wybiera pracę, w której musi się katować ponad sześćdziesięcioma spektaklami. W kilkuosobowej komisji selekcjonującej zabrakło choć jednego młodego głosu, nieodzownego w poszukiwaniu młodych i zdolnych reżyserów.

Publiczność Interpretacji ma już swoje doświadczenie i niełatwo ją oszukać. Nie widzę żadnych powodów, by karmić ją przeciętnymi spektaklami ze stolicy, co miało miejsce w tym roku. Zaczęło się od "Grubej świni" (spektaklu Teatru Powszechnego poruszającego ważny temat społeczny, lecz bez znamion dobrej reżyserii). Potem oglądaliśmy "Termina", który pogrążył zupełnie Artura Tyszkiewicza swoją nijakością. Gwoździem do trumny był jednak sobotni pokaz mistrzowski "Wagonu" (Teatr Współczesny), który wiele osób zapamięta jako najdłuższe i najnudniejsze dwie i pół godziny festiwalu.

I nie pomoże wielkie nazwisko Michała Zadary (tegoroczny zdobywca Paszportu "Polityki"), który swoją piątkową "Odprawą posłów greckich" w pełni wpisał się w formułę festiwalu i sprawił, że publiczność zachwyciła się lub oburzyła. Zadara przyjechał do nas za późno, to reżyser, który powinien zagościć w Katowicach już kilka lat temu. To właśnie ten festiwal powinien go odkryć przed innymi.

Interpretacje to festiwal z potencjałem, z którego nie wolno rezygnować. Ma swoją wierną publiczność, której nie można oszukiwać. Polski teatr zaś ma i będzie miał młodych reżyserów (także poza Warszawą i Krakowem), których warto odkrywać właśnie w Katowicach. To już jednak zadanie dla nowego dyrektora artystycznego, bowiem w sobotę Kazimierz Kutz oświadczył, że to jego ostatnie Interpretacje.

Iwona Kempa, Rocznik 1967. Ukończyła Teatrologię na Uniwersytecie Jagiellońskim i reżyserię na PWST w Krakowie. Przez lata związana ze scenami w Bydgoszczy i Toruniu, gdzie teraz jest dyrektorem artystycznym w Teatrze im. Horzycy. W jej reżyserskim dorobku dominuje dramat współczesny i kameralne formy oparte na precyzyjnej i pełnej emocji aktorskiej grze. "Pakujemy manatki" Levina to jej pierwszy spektakl w Toruniu jako dyrektorki artystycznej sceny.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji