Artykuły

Klamra. Dzień pierwszy

Teatr z Supraśla zaspokaja bardzo specyficzny rodzaj głodu kulturalnego. Wystarczy bowiem raz najeść się do syta (czyt. obejrzeć jakiś spektakl), aby do końca życia mieć spokój - o spektaklu "Życie snem" w reż. Rafała Gąsowskiego z Teatru Wierszalin w Supraślu na Alternatywnych Spotkaniach Teatralnych Klamra w Toruniu pisze Borough of Islington z Nowej Siły Krytycznej.

W toruńskim klubie "Od Nowa" rozpoczęły się Alternatywne Spotkania Teatralne KLAMRA. XVI edycja to zarazem początek nowej tradycji polegającej na tym, że spektakl inauguracyjny wystawiany jest przez Teatr, który w poprzednim roku otrzymał nagrodę publiczności. Ten zaszczyt przypadł w udziale Teatrowi Wierszalin, którego "Bóg Niżyński" został uznany za najlepszy w poprzedniej edycji. W sobotę 8 marca można było więc oklaskiwać wręczanie pierwszej w historii KLAMRY statuetki oraz podziwiać albo wybrzydzać nowe przedstawienie teatru z Supraśla.

Wierszalin przyjechał do Torunia nie tylko z nowym spektaklem, ale także z nowym reżyserem. Na tym jednak nowości się kończą, ponieważ "Życie snem" Rafała Gąsowskiego idealnie wpisuje się w "tomaszukową" wizję teatru. Grupa widzów spodziewająca się rewolucji była zawiedziona, a miłośnicy "wierszalińskiej" stylistyki odetchnęli z ulgą, fundament formy został zachowany. W posadach instytucji z Supraśla nie dało się wyczuć najmniejszych wstrząsów.

Napisane przez Calderona "Życie jest snem" to dramat niejednorodności i niedomówień, pełen filozoficznych i symbolicznych odniesień, które traktują o egzystencji i wartościach, ludzkich dylematach pozostających od tysięcy lat bez odpowiedzi. Wierszalin ze swoją poetyką doskonale uwydatnił nierzeczywistość tekstu, jego abstrakcję i oderwanie od realności. Nić łącząca teatr z literaturą jest utkana mozolnie, bez pominięcia najdrobniejszych szczegółów. Scenografia i adaptacja sceny (Jerzy Gurawski), muzyka (Piotr Nazaruk), kostiumy (Eva Farkasova), a w końcu i aktorska gra to elementy świątyni, w której odprawia się obrzęd, mszę o wolności, cierpieniu i prawdzie. Tak, to jest piękne! Problem Wierszalina polega jednak na tym, że takie świątynie wielkich słów mogą być dzisiaj jedynie słodkim i baśniowym przerywnikiem, pauzą między prawdziwymi lękami XXI wieku.

"Życie snem" to opowieść o księciu Segismundo (Karol Smaczny), którego ojciec - król Basilio (Rafał Gąsowski) - uwięził w wieży, ponieważ Niebo przepowiedziało mu, iż jego syn będzie tyranem i ojcobójcą. Po dwudziestu latach u władcy królestwa pojawiają się wyrzuty sumienia, które każą mu oswobodzić syna z kajdan i na próbę pozwolić mu żyć wśród poddanych. Okazuje się, że horoskopy i sny nie kłamały, Segismundo podczas pierwszych chwil wolności ukazuje swoją zwierzęcą i despotyczną naturę. Basilio każe go na powrót zamknąć w wieży. Historia toczy się między jawą a snem. Nikt nie jest do końca pewien, czy Książe rzeczywiście był poddany próbie, czy jedynie śnił o tym. Mroczny klimat półcieni potęgowany jest przez doskonałą scenografię, którą tworzą zwisające z sufitu przeźroczyste siatki. Scena nie ma planów. Postaci przechadzają się między rzędami krzeseł. Mgła ścian odrealnia ludzkie kształty, nad którymi często górują samotne głosy.

Calderon kończy swój dramat happy-end'em (nie bójmy się użyć tego pospolitego słowa!). Segisimundo, dzięki poparciu obywateli, wraca w końcu do żywych i zostaje prawym władcą. Gąsowski zmienił jednak zakończenie. W "Życie snem" książę nie stał się filozofem na tronie, a inkwizytorem odmierzającym moralność za pomocą kajdan, które posłużyły za cyrkiel. Okazało się więc, że wartości pozostawione same sobie nie znaczą nic ponad swoją suchą definicję. Okazało się, że od wartości ważniejszy jest sposób ich głoszenia. Dogmatyzm, przymus i nawracanie na to, co powszechnie uważa się za "dobro", może mieć tak samo negatywne skutki jak świadomy wybór tego, co postrzegamy jako "zło".

"Życie snem" jest epickie, "wielkie" i dekoracyjne. Kurs wyznaczony Wierszalinowi przez Tomaszka spycha jednak spektakl na mieliznę, na której czyhają na żeglarzy teatru współczesne morskie potwory: przegadane partie dialogowe, nadmierna egzaltacja oraz ta stylistyczna "nadbudowa", która mimo, że frapująca i szczera, to jednak pozbawiona tego szarego i powszedniego pierwiastka, jakiego pełno jest w każdym człowieku. Niewielu ludzi lata tak wysoko nad ziemią, jak chciałby tego Piotr Tomaszuk.

Estetyczny przesyt to odczucie jakie towarzyszy Wierszalinowi. Przesyt formy i treści, symboli, wątków, filozofii i intelektualnej spekulacji. Teatr z Supraśla zaspokaja bardzo specyficzny rodzaj głodu kulturalnego. Wystarczy bowiem raz najeść się do syta (czyt. obejrzeć jakiś spektakl), aby do końca życia mieć spokój. Nie może się to jednak wiązać z całkowitą rezygnacją z Wierszalina, przecież zawsze warto sobie zrobić przerwę na nierzeczywistość.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji