Artykuły

Stebnicka z wachlarzami

Kiedyś stanowiły niezbędnik każdej prawdziwej damy. Swoimi piórami, niczym kuszące perfumy, wabiły potencjalnych adoratorów. Wiele można powiedzieć... wachlarzem. Wie o tym najlepiej MARTA STEBNICKA. Krakowska aktorka od lat zbiera wachlarze. A teraz opisała sekrety ich znanych właścicieli.

Aktorka od wielu lat kolekcjonuje te "subtelne cudeńka", a ostatnio postanowiła zdradzić nam ich tajemnice w swojej książce "Polowanie na wachlarze". Dzięki tej niewielkiej publikacji - chudej, bo taka jest teraz moda - jak stwierdziła żartobliwie sama autorka, odbywamy wraz z nią niesamowitą podróż w czasie i przestrzeni. W poszukiwaniu wachlarzy autorka zabiera nas do Paryża, Barcelony, Londynu a nawet... starożytnego Egiptu.

Jak zaczęła się jej fascynacja tymi bibelotami?

- W 1949 roku na scenie Teatru im. Juliusza Słowackiego podczas próby sztuki J. Iwaszkiewicza "Maskarada" dostał się w moje ręce pierwszy z nich. Biały, ze strusich piór, drżący jak motyl. Drugim, podobnym machała Halina Mikołajska. No więc machałyśmy nimi, ale widać nie tak, jak życzył sobie tego Karol Frycz, reżyser przedstawienia.

- Wachlarze, drogie panie, to nie krowi ogon, którym to zwierzę ogania się od much - powiedział i raptem ten dystyngowany pan wyjął z mojej ręki wachlarz, by pokazać nam, jak to się robi prawidłowo. Wtedy skończyła się próba, a dla mnie zaczęła niezwykła opowieść o tym niewielkim przedmiocie, którego ruchem ożywić można dialog, rozgrzać uczucia albo bez słów okazać mężczyźnie pożądanie - wyjaśnia Stebnicka.

A skąd pomysł na książkę?

- Pierwszą osobą, która zmobilizowała mnie do jej napisania, była moja studentka, Ania Seniuk. Od jakiegoś czasu przysyłała mi karteczki z napisem "pisz o wachlarzach". W końcu miałam ich pełną szufladę i zdecydowałam się napisać - mówi aktorka.

Sięgnijmy więc po tę ciekawą lekturę i poznajmy tajemnice wachlarzy. Docieramy do starożytnego Egiptu, a tu... muchy. Nie oszczędzają nikogo, toteż packa-oganiaczka jest po prostu niezbędna. I tak poznajemy właśnie wachlarz-pradziadka. Te packi były różne w zależności od warstwy społecznej.

Ale zostawmy Egipt, zmieniamy miejsce i epokę. Londyn, rok 1863. Muza i przyjaciółka malarzy, francuska aktorka Yvette Galbert, dostaje zaproszenie do apartamentu słynnej Sarah Bernhart. Zgadnijcie, na czym jest napisane? Na wachlarzu.

Nie wiadomo, dlaczego Yvette nie zjawia się jednak w salonach Bernhart, gdzie jest nawet ekskluzywna trumna, a na aksamitnych poduchach wyleguje się puma. Choć później w czasie koncertów w Nowym Jorku, śpiewa piosenki trzymając w ręku właśnie wachlarz Sarah. Tymczasem urażona ignorancją młodej Francuski, Bernhart nie przyznaje się, że zna Yvette. W odpowiedzi tamta pokazuje podpis na wachlarzu. Oj, działo się wtedy. Prasa miała temat, a Sarah skręcała się ze złości. Wszystko przez "małe cudeńko".

To nie koniec "wachlarzowych historii". Śladem Stebnickiej udajemy się do Barcelony. W jednym z kościołów kobiety śpiewają pieśń. Kiedy nad kamienną kopułą kaplicy zawisła najpiękniejsza nuta, wszystkie otworzyły wachlarze i załopotały nimi jak spłoszonymi ptakami. I w ten sposób korowód wachlarzy wystąpił w defiladzie przed Panem Bogiem.

Wróćmy jednak do Krakowa, pewna pani ucieka właśnie od męża do kochanka, do Paryża. Co zabiera? Oczywiście wachlarz i biżuterię. Ale resztę sobie już doczytacie w "Polowaniu na wachlarze", a jak wam będzie mało, to zobaczcie wystawę tych cudeniek w krakowskiej PWST, bo Marta Stebnicka podarowała swoje zbiory uczelni. Znajdziecie tu i ten biały ze strusich piór, i lwowski drukowany twarzami aktorów, i hiszpański i wiele innych. Nic, tylko oglądać i podziwiać.

Na zdjęciu:

Marta Stebnicka podczas próby przed premierą "Sejmu kobiet".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji