Artykuły

Raz na 80 lat odwiedza Kielce

- Jak byłem młody, chciałem zostać aktorem, ale miałem dwie zasadnicze wady: bardzo złą pamięć i strasznie się czerwieniłem na scenie, więc mogłem grać tylko człowieka ze wsi. A ponieważ strasznie kochałem teatr, próbowałem wejść do niego innymi drzwiami, jako dramaturg i reżyser - mówił Pavel Kohout na spotkaniu w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach.

Pavel Kohout, znany dramaturg czeski, spotkał się w sobotni wieczór z widzami jego spektaklu "Bolero" [na zdjęciu], zrealizowanego przez aktorów Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach. Z właściwą sobie ironią i dystansem do siebie przyznał: - Nie wiem jak się pisze sztuki, zawsze trzeba jakoś zacząć...

Jak się okazało, Pavel Kohout zna polski (nie zawsze musiał korzystać z pomocy tłumaczki i czasem odpowiadał na pytania zadane po polsku, ale mówił po niemiecku), bo od trzeciego roku życia mieszkał z rodzicami w Polsce, a jego tato, przedstawiciel firmy samochodowej, sprzedawał auta w "pięknej, małej, lirycznej miejscowości kuracyjnej - Oświęcim". - Wyjechaliśmy z Auschwitz 10 lat przed tym, (zanim stał się tym, czym był w czasie wojny - opowiadał. - Odwiedziłem to miasto po wojnie i nie mogłem zrozumieć, jak to się mogło stać, jak miasteczko kuracyjne stało się obozem koncentracyjnym. To było najtrudniejsze przeżycie.

O pisarstwie mówił z właściwą sobie ironią i dystansem: - Nie mam nic do roboty przez cały dzień, dlatego pracuję. Jak byłem młody, chciałem zostać aktorem, ale miałem dwie zasadnicze wady: bardzo złą pamięć i strasznie się czerwieniłem na scenie, więc mogłem grać tylko człowieka ze wsi. A ponieważ strasznie kochałem teatr, próbowałem wejść do niego innymi drzwiami, jako dramaturg i reżyser.

Nie chciał wprost oceniać kieleckiej inscenizacji jego "Bolera" w reżyserii Piotra Szczerskiego: - Każda inscenizacja jest inna. Nie potrafię się zdystansować zaraz po spektaklu.

Po spektaklu Ravel Kohout zasiadł razem z wykonawcami swojej sztuki i odpowiadał na pytania publiczności. - Sztuki są jak dzieci, kocha się je, kiedy się je tworzy, to bardzo intymny etap. Ale ani jednym, ani drugim nie mówi się kogo się najbardziej lubi.

Samą sztukę określił autor jako dedykowaną kobietom. Bo uważa je za bardziej interesujące od mężczyzn i... bardziej je lubi.

Spotkanie zakończył żartem: - Ponieważ jest to moja pierwsza wizyta w Kielcach, można wnioskować, że przyjeżdżam tu co 80 lat. Następne spotkanie przypadnie chyba w 2088 roku...

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji