Artykuły

W Romie jak w Operze Garnier

Dekoracje przywiozło 13 tirów, uszyto 300 kostiumów, 500 osób pracowało przy produkcji spektaklu. O swojej pracy opowiadają Izabeli Szymańskiej z Gazety Wyborczej - Stołecznej, realizatorzy "Upiora w operze" w Teatrze Muzycznym Roma w Warszawie.

Maciej Pawłowski, kierownictwo muzyczne i dyrygentura: - Muzyka, która towarzyszy postaci Upiora, w piękny sposób podkreśla kontrasty jego stanów emocjonalnych i jego niezwykle powikłaną osobowość. Instrumentacja orkiestrowa znakomicie uwydatnia zarówno jego tragiczną miłość do Christie, jak i wielkie rozczarowanie otaczającym go światem.

Sama muzyka w naszym spektaklu zabrzmi nieco inaczej niż w Londynie. Po części wynika to z różnicy językowej, po części ze "słowiańskiej duszy" polskich artystów. "Upiora w operze" wykonuje się dziś na całym świecie z zastosowaniem małej, kilkunastoosobowej orkiestry, a my otrzymaliśmy pozwolenie na granie oryginalnej partytury napisanej na pełny, duży skład instrumentalny. W znakomitej orkiestrze Teatru Muzycznego Roma gra wielu wirtuozów i każdy z nich wnosi do muzyki swoją osobowość.

Dyrygowanie tym musicalem to dla mnie wielkie przeżycie. Aby osiągnąć maksymalną szczerość wypowiedzi scenicznej, aktorzy w żadnym momencie akcji nie mogą patrzeć bezpośrednio na dyrygenta - wszystko musi być więc precyzyjnie zgrane i perfekcyjne technicznie.

Mamy chyba najmłodsze aktorki w roli Christine na świecie. Zarówno Paulina Janczak (obsada premierowa), jak i Kaja Mianowana mają zaledwie po 18 lat. Każdy, kto miał do czynienia ze śpiewem klasycznym, wie, że dla dziewczyny w tym wieku wykonywanie partii wokalnych napisanych dla Christine jest arcytrudne. Reżyser Wojciech Kępczyński zawsze dba o pełną wiarygodność postaci i szczerość wypowiedzi scenicznej - i dlatego szukaliśmy do tej roli kandydatek w tak młodym wieku. Jak zawsze reżyser miał rację! Jeżeli Paulina i Kaja nadal będą tak intensywnie pracować, wróżę im wielką światową karierę. Jestem bardzo zadowolony ze składu osobowego całej obsady "Upiora w operze".

Daniel Wyszogrodzki, przekład libretta: - Tłumaczenie musicali jest niesłychanie trudne, bo obłożone wieloma rygorami. Moje wcześniejsze doświadczenia dotyczyły m.in. piosenki autorskiej, tłumaczyłem takich artystów jak Leonard Cohen, Bob Dylan. Tutaj nie ma marginesu, który daje interpretacja piosenki - wszystko musi się zgadzać z partyturą.

Dochodzą też ograniczenia, które narzuca język polski - akcenty położone są inaczej niż w angielskim, mamy dłuższe i trudniejsze do wymówienia słowa, pewne wysokie dźwięki są możliwe do wykonania tylko na określonych sylabach. W związku z tym od pewnego momentu tłumaczenie przypomina rozwiązywanie krzyżówki.

Jest to też to nieustający kompromis. Wszystko można przełożyć bardziej literacko, ale ja muszę wziąć pod uwagę to, jak aktorzy czują się z tekstem, który śpiewają. Jeśli coś im nie pasuje - publiczności też się nie spodoba.

Najtrudniejszy fragment pracy to sceny zbiorowe. W jednej z nich Upiór przysyła listy i wszyscy, którzy są na scenie, na nie reagują. Dochodzimy w pewnym momencie do septetu - mamy siedem osób, a każda z nich śpiewa co innego. Obłęd! Jeszcze trzeba to tak przetłumaczyć, żeby w pewnych momentach sylaby się schodziły.

Jednak oprócz podporządkowania się partyturze i aktorom w przekładzie każdego musicalu staram się znaleźć coś, w czym mogę się wykazać. Tak jest też w "Upiorze...". Pojawiają się tu fragmenty inscenizacji trzech oper. Warto zwrócić uwagę na zabawę muzykę, stylizację. Usłyszymy wczesną operę romantyczną - trochę nadętą, operę buffa, a pod koniec operę napisaną przez Upiora, która z punktu widzenia czasu i miejsca akcji jest pewną futurystyką, brzmi jak Szostakowicz. Starałem się oddać to w tekście. Ten pierwszy fragment jest trochę toporny, drugi - kiczowaty, śmieszny, a w trzecim słowa są dzikie, ostre, przerażające, złowrogie. To dało mi więcej swobody niż liryczne duety miłosne.

Paulina Andrzejewska-Molak, choreografia: - To, jak ma wyglądać choreografia, jest częściowo zapisane w libretcie. Jeśli zaznaczone jest: "balet", to muszę wykorzystać technikę tańca klasycznego. Kolejnym, chyba najważniejszym elementem, który daje mi wskazówki, jest muzyka. Przyjrzyjmy się scenie balu maskowego. Słychać tam fragmenty walca, więc postaci robią kilka kroków tego tańca. Pod koniec tej sceny muzyka jest zaskakująca, ma trudny podział rytmiczny - tu przemyciłam elementy tańca nowoczesnego. Inspiracji szukałam też poza spektaklem. Zastanawiałam się, co może kojarzyć się z hasłem "bal", i przyszły mi na myśl marionetki, stąd w pewnym momencie postaci robią ruchy jak lalki pociągane za sznurki.

Przygotowując choreografie musicalu, trzeba wziąć pod uwagę, że często opracowuje się sceny zbiorowe, a więc na scenie pojawia się kilka planów. Potrzebna jest wtedy duża precyzja tancerzy, a także wokalistów i aktorów.

Choreograf zajmuje się również takimi elementami, jak sposób chodzenia postaci - z dziewczynami grającymi Christinę ćwiczyłam balet, pokazywałam im, jak porusza się tancerka. Mój asystent uczył chłopców grających Rauola, jak chodzić, gdy ma się na sobie garnitur.

Jednak najważniejsze jest to, aby elementy choreograficzne płynnie łączyły się z kostiumami i scenografią.

Paweł Dobrzycki, scenografia: - Przygotowując się do pracy, pojechaliśmy do Opery Garnier w Paryżu, która była pierwowzorem opery z musicalu "Upiór w operze". Chcieliśmy poznać atmosferę tego miejsca. To była bardzo inspirująca podróż. Byliśmy pierwszymi cudzoziemcami, których sprowadzono do samego dna opery i wprowadzono na dach.

W podziemiach zachowano wiele elementów w niezmienionej formie. Zrobiliśmy im zdjęcia, które stały się podstawą do stworzenia projekcji filmowej. Służy ona jako scenografia miejsc, po których chodzi Christine z Upiorem. Pokażemy więc autentyczne mury, łuki, zakamarki, ruchome machiny teatralne, ale w nowoczesnej wizualnie formie. Chcemy połączyć projekcje z planem żywym oraz nowoczesność z nostalgią za XIX wiekiem. Na proscenium pojawią się idiomy tego musicalu, czyli żyrandol, schody, loża.

Jednak wszystkie swoje koncepcje musiałem dopasować do muzyki. Aktorzy mają np. 10 sekund, żeby podejść do siebie, i ja muszę tak zbudować przestrzeń, żeby było to możliwe.

Paweł Grabarczyk, kostiumy: - Razem z Magdaleną Tesławską chcieliśmy zachować charakterystyczne elementy kostiumów z tego musicalu, ale z drugiej strony sprawić, żeby widz nie miał poczucia, że już to widział.

Strój Upiora to klasyka. Musi mieć białą maskę, bo bez niej nie będzie Upiorem. Ta nasza, zasłania mniejszą część twarzy niż oryginalna i ma inny kształt.

W projektowaniu kostiumów dla pozostałych postaci mieliśmy więcej dowolności. Oglądaliśmy rysunki strojów z tamtej epoki. Przygotowaliśmy suknie na krynolinie, ale w naszych propozycjach halka ma o połowę mniejsza objętość. Jest to bardziej nowoczesne rozwiązanie - myślę, że dziś ludzie świetnie bawiliby się na balu poprzebierani w takie stroje i maski, ale też wygodniejsze. Aktorzy mają bardzo krótki czas na zmianę stroju, więc niektórzy przebierają się na scenie. Ktoś podchodzi i delikatnie im pomaga. Oczywiście jest to uzasadnione akcją.

Jakość kostiumów tkwi w szczególe. Zależało nam, żeby były wykonane ze szlachetnych materiałów. Głównie wykorzystywaliśmy tafty, jedwabie, bo świetnie wyglądają na scenie - ładnie przyjmują światło, a w sekwencjach wyciemnionych dobrze widać ich kształt.

Bardzo przemyślana jest również kolorystyka. Dominujący kolor stroju może zbudować nastrój przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji